Do niedawna społeczeństwa europejskie były zachwycone same sobą. Parlamentaryzm uchodził za najdoskonalszy ustrój polityczny, kapitalizm za zaszczyt postępu w dziedzinie ustroju gospodarczego; modlono się, jak do nowych świętych, do urządzeń i udoskonaleń technicznych.
Minęło niewiele lat, a jakże się zmieniły nastroje społeczeństwa! Niedawny cielęcy zachwyt przeszedł w głębokie niezadowolenie z tego, co jest. Zaśniedziali obrońcy stanu dzisiejszego pochowali się po kątach i tylko nieśmiało szepczą swe mowy obrończe. Opinia publiczna potępiła to co niedawno uwielbiała i z sympatią wita tych wszystkich, którzy do ogólnego chóru dołączają własne słowa krytyki.
Zmierzch dotychczasowych bogów stał się źródłem niesłychanego chaosu ideowego. Rozpoczęła się walka wszystkich ze wszystkimi, bez jasnego precyzowania myśli i celów. Przyzwyczajone do ustalonych pojęć umysły ludzkie nerwowo rozpoczęły połów nowych bogów.
Jedni szukali ratunku w idei wodza, dyktatora, który by myślał za wszystkich i dawał społeczeństwu w rozkazach dziennych gotowe formułki. Chaos ideowy miał być zlikwidowany na rozkaz wodza. Chciano przez postawienie społeczeństwa na baczność rozwiązać problemy urządzenia nowego świata. Chciano cały naród zamknąć w jakichś ogromnych koszarach, domagając się odeń, by promieniował z siebie myśl twórczą.
Inni rozwiązanie trosk dnia dzisiejszego widzieli w przejęciu przez państwo całego życia gospodarczego i społecznego. Wielkie państwowe przedsiębiorstwa przemysłowe i rolne, państwowe instytucje kulturalne i społeczne miały przynieść lepsze jutro. Zapominali, że kryzysu treści nie rozwiąże zmiana formy.
Jeszcze inni, stęsknieni do ładu, wzrok zwrócili do średniowiecza. Niewątpliwie średniowiecze jest przykładem uporządkowania ideowego w społeczeństwie. Czyż można jednak przenosić żywcem w czasy dzisiejsze instytucje sprzed tylu wieków? Zresztą średniowiecze, będące —jak wszystko – tylko dziełem ludzkim, miało cały szereg wad i niedomagań. Przecież nikt nie będzie od nas wymagał zrzeczenia się późniejszych zdobyczy ducha ludzkiego. A przecież instytucje średniowieczne połączone z tym co wartościowego wniosły wieki późniejsze, zmieniłyby swój wygląd do tego stopnia, że… przestałyby być średniowieczem.
Średniowiecze cechuje pewnego rodzaju odwrócenie się od spraw świata doczesnego. Jest ono całkowitą antytezą ustroju, który się obecnie kończy, a który żył w krańcowym kulcie materializmu. Świat, który nadchodzi, musi dać własną, niewzorowaną na średniowieczu, syntezę pierwiastków duchowych i materialnych w życiu człowieka. Oczywiście średniowiecze, jako przeciwstawienie świata, w którym myśmy żyli, może niejednokrotnie dać nam szereg pożytecznych wskazówek.
Nowy ład, który tworzymy, będzie cechowała radość z otaczającego nas życia, szczera radość z własnej i cudzej twórczości. Radości tworzenia będzie towarzyszyła gotowość wyrzeczenia się na rzecz zbiorowości owoców i nawet samej możności tworzenia o ile tego będzie wymagało poczucie obowiązku. Takie wyrzeczenie się będzie wyjątkiem.
Nowy ład będzie syntezą wszystkich doświadczeń, jakie społeczeństwo zdobyło w ciągu wiekowego rozwoju. Znajdą w nim więc poczesne miejsce doświadczenia zaczerpnięte ze średniowiecza. Obok nich będą zużyte doświadczenia czasów ostatnich. Wiek XIX i XX był niewątpliwie terenem działania sił rozkładowych niszczących cały szereg pożytecznych instytucji i instynktów społecznych. Mimo działania tych sił rozkładowych społeczeństwa europejskie potrafiły jednak stworzyć pewną ilość naprawdę cennych wartości. Z tych zdobyczy nie mamy bynajmniej zamiaru zrezygnować.
Nowy ład musi dać właściwe rozwiązanie stosunku jednostki i zbiorowości. Jednostka musi mieć tyle wolności, by móc żyć pełnym życiem. Państwo musi mieć tyle władzy, by zapewnić narodowi możność pełnego rozwoju. Wolny obywatel w potężnym państwie!
Mamy ambicję znalezienia własnej odpowiedzi na trapiące nas zagadnienia. Dlatego z rezerwą musimy obserwować obce recepty, które do nas docierają. Każdy bowiem naród musi urządzić swe życie na swój sposób. Nie możemy się stać niewolnikami obcej myśli, bo to niewola najgorsza i najbardziej beznadziejna.
Przed laty byliśmy pod urokiem faszyzmu. Włochy stały się w Polsce modne. Giovinezzę śpiewali niektórzy tak, jakby to była polska pieśń narodowa. Jako pozostałość tych sentymentów kołacze się po niektórych głowach pojęcie tzw. Elity. Trzeba było czasu, żeby wreszcie faszyzm przestał działać na umysły. Dziś widzą już niemal wszyscy, że jest on silnie związany ze światem dawnych, przemijających idei i wyobrażeń.
Przeżyliśmy również okres silnych sugestii komunizmu. W okresie wzmagającego się kryzysu i bałaganu kapitalistycznego urok piatiletki działał na umysły wielu. Dnieprostroj i Magnitogorsk przemawiają dziś jeszcze do wyobraźni. Ogół rozumie jednak coraz lepiej, że komunizm, dla Polski, wychowanej na zasadach kultury rzymskiej i katolickiej, byłby śmiercią.
W innych kołach trwa jeszcze w całej pełni urok niemieckiego socjalizmu narodowego i czaruje tę część naszej inteligencji, która ma w sobie coś z duszy słonecznika. Wpływy ideowe socjalizmu narodowego, które nie wolno lekceważyć, przedstawiają dziś dla Polski duże niebezpieczeństwo.
Nie grozi nam dziś wprawdzie natychmiastowa wojna z Niemcami, dlatego, że Niemcy, chcą dziś pokoju i nie grożą dziś nam jeszcze militarnym podbojem, ale co będzie za parę lat? Na to nikt odpowiedzialny nie potrafi zaręczyć. Atoli już teraz zagraża nam ze strony Niemiec zalew ideowy, grozi nam, jak już niejednokrotnie groziło, stanie się biernym odbiorcą niemieckiej produkcji kulturalnej. Zalew ideowy jest awangardą podboju militarnego. Musimy zwalczać, obce wpływy, bo nie wolno nam stać się niemieckim hinterlandem ideowym. Możemy to osiągnąć jedynie przez własną wielką twórczość. Musi ona wróść głęboko korzeniami w naszą chlubną przeszłość dziejową. Oparcie się o przeszłość, jest jedyną rękojmią zachowania samodzielności duchowej. Jedynie narody, związane z wiekową tradycją własnych, minionych pokoleń, umieją budzić w sobie tę szlachetną dumę, będącą najtrwalszą ostoją ich niepodległości. Ta duma strzeże je od biernego naśladownictwa obcych wzorów i krzesze w nich ambicję, by z własnej, z rodzimego gruntu dobytej, nowej i śmiałej myśli budować gmachy przyszłości, pociągające sąsiadów harmonią swej konstrukcji.
Nie chcemy naśladować, lecz raczej pragniemy tak tworzyć, by naśladowali nas inni. Oto nasza zaborczość ideowa.
Jan Korolec
23 grudnia 2019 o 20:14
Jan Korolec (ur. 26 sierpnia 1902 w Połtawie na Ukrainie, zm. 30 lipca 1941 w KL Auschwitz) – polski prawnik i polityk, działacz ONR „ABC”, publicysta.
W 1920 wstąpił do Armii Ochotniczej. Początkowo studiował na Wydziale Filozoficzno-Humanistycznym UW, a następnie na Wydziale Prawa tego samego uniwersytetu. W czasie studiów był członkiem Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Wielkiej Polski. W 1934 przystąpił do Obozu Narodowo-Radykalnego.
Był publicystą takich pism jak: „Nowy Ład”, „ABC” (ostatni redaktor naczelny tego pisma, 1938-1939), „Prosto z Mostu”. W okresie międzywojennym opublikował broszurę programową Ustrój polityczny narodu, w której projektuje utopijny plan ustroju dla Polski, przeciwstawiając go werbalnie komunizmowi i faszyzmowi, który jednak ma być ustrojem totalnym, tzn. wymuszającym władzę jednej organizacji narodowej. W broszurze tej znaczą część zajmują projekty pozbawienia Żydów praw obywatelskich oraz silnie zaznaczony wątek antymasoński. W swojej publicystyce prezentował poglądy silnie antysemickie i propagował działania zmierzające do wymuszenia całkowitej emigracji Żydów z Polski. Jego stosunek do Żydów bardzo celnie charakteryzuje cytat: „Żydzi są zawsze elementem rozkładu nawet wtedy, gdy chcą współpracować z państwem. Likwidowanie sprawy żydowskiej jest koniecznym warunkiem wzmacniania potęgi Polski”.
Aresztowany w 1940, więziony na Pawiaku, został wywieziony do Auschwitz 14 VIII 1940, gdzie zginął rok później.
Pojął za żonę Wandę Helenę z Pruszyńskich. Mieli syna Romana.