W zakładzie mówiło się, że świta towarzyszy profesorowi, żeby się uczyć”. Profesor był panem, mógł używać takiego tonu, jakiego chciał. I mógł także uczyć tego innych. Dobrze, niech mu będzie!
Sprawy, o których wspomniałem, pokazują też stosunki wpisane w system i to w jakimś stopniu usprawiedliwia profesora. Nie mam interesu w tym, żeby myśleć inaczej. Należy zatem rozumieć jego postawę jako dyrektora i gospodarza kliniki, również jako postawę gospodarza hotelu, mającego stale setki mniej lub bardziej chorych gości, z podporządkowanym mu nader licznym personelem. To by chyba każdemu wykładowcy uniwersyteckiemu działało na nerwy. I mogę oczywiście uznać, że w takim miejscu jak ten dom na Vindern niezbędna jest pewna surowość i dyscyplina, a może niekiedy także ryk , by zaprowadzić posłuszeństwo. Co do profesora jednak, to nie można mu nie wypomnieć działań i decyzji, za które jest osobiście odpowiedzialny. Zaliczam do tego jego uporczywe zabiegi, żeby wezwać na badania moją małżonkę i jej zeznania wykorzystać przeciwko mnie, spisać jej wypowiedzi, a potem udostępnić je różnym prawnikom i urzędnikom w różnych oddziałach i instancjach sądu. W tym wypadku profesor Langfeldt nie ma żadnego usprawiedliwienia.
Ponad wszelką wątpliwość natomiast usprawiedliwiona jest moja żona. Wiele miesięcy spędziła w więziennej ciszy, siedziała więc naprzeciw przesłuchującego zdenerwowana, co łatwo zrozumieć, i mówiła z trudem. Jej słuchaczem był wysoko postawiony człowiek, osoba publiczna. Przyprowadził ponadto stenografa, który zapisywał jej słowa. Nie zamierzam się na nic skarżyć. Profesor wielokrotnie nalegał na mnie, bym udzielił mu informacji o moich dwóch małżeństwach. Ostatecznie nie powiedziałem ani słowa. Ostatni raz wystąpił na piśmie. W swojej krótkiej odpowiedzi także na piśmie powiedziałem o moim małżeństwie: Chce mi się krzyczeć ze strachu, że mógłbym powiedzieć tu coś za plecami mojej żony teraz, kiedy ona, podobnie jak ja, jest aresztowana . Czy to wyraznie powiedziane? Nie tylko siebie chciałem tu ochraniać. Lecz także całą tę niesłychaną sprawę. Ale profesor nie był bezradny. Z pomocą prokuratora generalnego sprowadził moją żonę z więzienia w Arendal do kliniki na Vindern, żeby ją przeegzaminować. Rezultaty może poznać każdy, kto chce, wszyscy, są dostępne w obszernym dossier, przygotowanym dla sądu. Byłem człowiekiem, który znalazł się w sytuacji trudnej do pojęcia, na obserwacji w klinice dla psychicznie chorych. Profesor Langfeldt mógł sobie ze mną poczynać tak, jak tylko miał na to ochotę, a ochotę miał na wiele. Uważam, że gdyby się od razu zastanowił, co on ma tu do zrobienia, to by może zarzucił ten plan. Ja przecież przez wiele miesięcy starałem się trzymać żonę i nasze małżeństwo z dala od tego wszystkiego i uważam, że miałem do tego pełne prawo. Do czego miałoby to ostatecznie doprowadzić? Czy życie osobiste i rodzinne człowieka profesora nie wyłączając może być nienaruszone? Zdarza się przecież, że są krewni, których to może załamać, zdarza się, że są dzieci, które należałoby chronić, zdarza się wreszcie, że istnieją pewne granice, których normalnie wychowani ludzie zbyt chętnie nie przekraczają.
W tym czasie, kiedy zeznania mojej żony zostały wymuszone, profesor już od dawna twierdził, że ja chory psychicznie nie jestem. Jaki cel zatem miała jej obecność oprócz ciekawości i chęci wywołania skandalu? Czy profesor odważy się twierdzić, że wyniki obserwacji mogłyby być inne, gdyby nie włączono w to mojej żony? Czy będzie twierdził, że bez jej zeznań zostałbym uznany za chorego psychicznie? Materiały istnieją. Może kiedyś zostaną zbadane. Ja uważam już teraz, że nie ma usprawiedliwienia dla postępowania profesora. Już od samego początku rozmowy z moją żoną mógł był znaleźć jakąś bardziej fortunną metodę. Kiedy widział i słyszał, do czego to prowadzi, mógł chyba wstać i przekazać dalszą pracę w inne ręce, może w ręce jakiejś zdolnej lekarki? Ale jemu, oczywiście, taka myśl do głowy nie przyszła, natomiast ta jego gotowość, która do wymuszania z ust innej osoby wielu głupstw, bardziej wrażliwemu psychologowi dałaby zapewne do myślenia. Profesor Langfeldt dobrze wie, że nie jest najbardziej powołany do wkraczania w cudze małżeństwo i grzebania się w cudzych intymnych sprawach. Jest na to zbyt gruboskórny i uparty, jego głowa za bardzo jest wypełniona rzeczami, których się wyuczył, a te rzeczy zostały podzielone i poszufladkowane raz na zawsze. Przypominam sobie pewien, nie taki sam, ale bardzo podobny, wypadek w jednym z sąsiednich krajów, kiedy profesor sam nie opuścił zajmowanego stanowiska, ale pozwolił się z całym swoim zespołem przesunąć na inne.
Z powrotem do domu starców. Zapisuję tu jakieś głupstwa, same głupstwa. Cóż innego by to mogło być? Jestem strzeżonym więźniem i trzymają mnie w domu starców, ale nawet gdybym siedział w więzieniu, też bym pewnie nie miał poważniejszych rzeczy do opisywania niż tutaj, może nawet byłyby one jeszcze mniej poważne. Wszyscy więźniowie muszą pisać o niekończących się codziennych wydarzeniach i czekać sądu, nic innego do roboty nie mają. Silvio Pelico siedział w austriackim więzieniu i pisał o swojej małej myszce, którą adoptował, pisał o adoptowanej myszy. Ja też piszę podobnie w lęku przed tym, co by się ze mną stało, gdybym pisał o czym innym. Mamy tu między innymi pewnego młodego koguta. Któregoś dnia zbierał się, żeby po raz pierwszy zapiać. To była poważna sprawa. Ani razu jeszcze nie dał znać, że jest rodzaju męskiego, ze strachu pewnie, że ktoś mógłby przyjść i zobaczyć. Teraz wyczyniał jakieś skomplikowane hokuspokus z gardłem, żeby je wypróbować. Co jakiś czas ponawiał próby, wykonywał coraz bardziej skomplikowane hokus-pokus, ale dalej się nie posuwał. Był biedaczysko sam na świecie i nie umiał sobie z tym poradzić. Nagle usłyszał coś wydobywającego się z jego gardła, to było straszne, zamarł przerażony i w tym samym momencie stało się, zrobił to! Kokoszki stłoczyły się wpatrzone w niego. Na co się tak gapią? Przecież to nie on! Zawstydził się i milczał, nikt nie mógłby go zmusić, by przyznał, że to zrobił. Koło południa jednak znowu to na niego przyszło, wtedy nie protestował już dłużej, uznał, że nie warto, sprawy muszą iść swoim torem. O, świat pełen jest rzeczy niepojętych. Potem robił to już często.
Knut Hamsun
Fragment z „Na zarośniętych ścieżkach”.
6 grudnia 2019 o 12:58
Sylwetka Mistrza:
Knut Hamsun (ur. 4 sierpnia 1859 w Vågå jako Knud Pedersen, zm. 19 lutego 1952 w Nörmholmie koło Grimstad) – norweski pisarz, prekursor modernistycznych tendencji w powieści psychologicznej oraz egzystencjalnej, które w pełni ukształtowały się w drugiej połowie XX wieku.
Przedstawiciel kierunku subiektywistycznego w prozie norweskiej. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1920 za książkę Błogosławieństwo ziemi. Jeden z członków komisji noblowskiej uzasadnił ten wybór, porównując twórczość Hamsuna do twórczości Hezjoda.
Hamsun był czwartym spośród siedmiorga dzieci ubogiego wiejskiego krawca. W młodości pracował jako czeladnik szewski, subiekt, kamieniarz i nauczyciel w szkole elementarnej. W latach osiemdziesiątych dwukrotnie wyjeżdżał do USA, gdzie zarabiał na chleb jako buchalter, motorniczy tramwaju, robotnik budowlany (swoje refleksje z pobytu w Ameryce opisał w Fra Det moderne Amerikas Aandsliv (1889)). Do Norwegii wrócił z podejrzeniami śmiertelnej choroby. W rodzinnym kraju odzyskał zdrowie.
Pierwszą powieścią, która zyskała uznanie krytyków był Głód (norw. Sult, 1890, wyd. pol. 1892). W powieści Hamsun odchodzi od dziewiętnastowiecznego psychologicznego naturalizmu. Świat bohatera powieści został zredukowany do psychiki głodującego człowieka, uwikłanego w walkę o byt. Powieść jest prekursorem modernizmu w literaturze i zapowiedzią utworów Franza Kafki i innych pisarzy dwudziestowiecznych, którzy dostrzegali pustkę egzystencji wobec otaczającej cywilizacji. W Głodzie Hamsun odchodzi od dziewiętnastowiecznego modelu narracji – dialogi zastępuje opisami marzeń, urojeń i obsesjami głodującego. Również w kolejnych utworach Hamsun rezygnuje z interpretacji psychologicznej i refleksji filozoficzno-społecznej. Kolejny utwór Misteria (norw. Mysterier, 1892) był prawdopodobnie najwybitniejszym dziełem Hamsuna. Innym ważnym utworem z tego okresu była powieść Pan (1894). Po 1910 w twórczości Hamsuna coraz ważniejsze stają się odniesienia społeczne, a agresywność ustępuje miejsca melancholii.
Arcydziełem w opiniach krytyków było Błogosławieństwo ziemi (norw. Markens Grøde, 1917), za którą w 1920 otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Zbuntowany wobec społeczeństwa włóczęga stał się bohaterem trylogii Hamsuna: Włóczęgi (1927, wydanie polskie 1929), August Powsinoga (1930, wydanie polskie 1931), A życie toczy się dalej (1933, wydanie polskie 1958). Duże uznanie wzbudził zbiór jego poezji Det vilde Kor (Dziki chór) (1904).
Przed II wojną światową i w jej trakcie popierał Adolfa Hitlera i nazistów, za co po wojnie był sądzony i poddany ogólnonarodowemu ostracyzmowi. W 1942 Hamsun spotkał się z Hitlerem. W 1943 oddał nawet swój medal, będący częścią Nagrody Nobla, Josephowi Goebbelsowi na znak podziwu; jeszcze w maju 1945 roku opublikował artykuł gloryfikujący Hitlera. Po wojnie zbliżający się do 90. roku życia pisarz został skazany przez sąd za zdradę ojczyzny na bardzo wysoką grzywnę, która w istocie pozbawiła go całego majątku. Następnie osadzono go w szpitalu psychiatrycznym. Efektem pobytu w szpitalu była powieść Na zarośniętych ścieżkach (På gjengrodde Stier) (1949), napisana po wielu latach przerwy w twórczości.
6 grudnia 2019 o 16:46
Kolejny wielki pisarz obok L.F. Celine`a i E. Pounda, wielokrotnie doświadczany przez życie, los i ludzi, ale tak to już bywa na tym świecie, jakim kieruje Opatrzność. Jego najbardziej znany i wstrząsający jest oczywiście „Głód” (powieść). Robi wrażenie do dziś z racji m.in. swej aktualności i języka. Polecam.
6 grudnia 2019 o 18:08
Tak, to jest kolejny wielki samotnik, osobowość, indywidualność i ciekawy pisarz, obok LF Celine`a czy E. Pounda, świetny stylista, z barwnym językiem i metaforycznym przesłaniem. Jego proza (powieści) robi wrażenie nawet do dziś, nie zestarzała się i nabrała nowych znaczeń!. Sam pisarz był wielokrotnie doświadczany przez Los, historię, życie i ludzi, co znalazło odzwierciedlenie właśnie w jego pisarstwie, tematyce, problemach i postawie ideowej oraz politycznej. Najbardziej znaną jego powieścią jest oczywiście „Głód” (u nas początkowo ocenzurowany), przerażający, autentyczny, przekonujący, naturalistyczny a także aktualny po naszą współczesność, niestety… Godne polecenia i lektury! RIP