Stosunek społeczeństwa do państwa stanowi jedno z najciekawszych zagadnień psychologii zbiorowej. Prawie wszystkie państwa powstały drogą podboju. Posłuch dla rozkazów władcy zapewniała siła, którą on rozporządzał, tępiąc z bezwzględną surowością wszelkie objawy przeciwstawiania się swej woli. Uleganie władzy z obawy kary przekształciło się po szeregu pokoleń z przymusu czysto zewnętrznego w przymus wewnętrzny, psychiczny, w poczucie obowiązku i honoru. Najpierw poczęły odczuwać solidarność z wyobrazicielem państwa, z panującym te koła, które pociągnięto zostały do udziału w rządach, związane z państwem interesami materialnymi i zaszczytami. Reprezentowały one tradycję rządzenia, umiejętność sprawowania władzy, rację stanu. Wytworzyła się „klasa polityczna”, która powstać musi w każdej społeczności, jako grono kierownicze, do tej roli uzdolnione, ponieważ społeczność nie może być masą bezkształtną, lecz musi posiadać budowę hierarchiczną.
Warstwy nie uczestniczące w życiu politycznym, przyzwyczaiły się biernie wypełniać rozkazy rządy, mogącego stosować przymus. Równorzędnie wszakże ze zdobywaniem przez nie praw politycznych ogarniał je prąd narodowy, jako odpowiednik ruchu demokratycznego. Państwo stawało się wyrazem dążeń narodowych. Z biologiczną siłą każdy świadomy naród parł do utworzenia własnego państwa i ten proces dziejowy charakteryzuje współczesną epokę. Solidarność narodowa, ucieleśniona w państwie narodowym, nabrała ogromnej mocy, czego byliśmy świadkami w czasie wojny, kiedy narody nie cofały się przed niesłychanymi ofiarami w obronie swej ojczyzny i swego państwa.
Takie wszakże przejawy poczucia interesu państwowego i narodowego, górującego nad wszelkim egoizmem jednostkowym i klasowym, jeżeli chodzi o masy, jako odruchy i czyny żywiołowe, spotykamy w chwilach podniecenia zbiorowego, kiedy działają najgłębsze instynkty. Po tym napięciu psychiki zbiorowej następuje raczej reakcja, zmierzająca do zadowolenia dążeń i praw indywidualnych. Szerokie rzesze obywateli, posiadając nawet poczucie zadań państwowych, nie mogą kierować myślą państwową. Interesy państwa są częstokroć sprzeczne z interesami poszczególnych jednostek i grup społecznych; nie stanowią one nawet przeciętnej tych interesów, gdyż muszą uwzględniać dobro przyszłych pokoleń.
Rola kierownicza, reprezentująca interesy państwowe, przypada owej „klasie politycznej”, wyłaniającej się w każdym państwie. Klasa polityczna, o ile jest zamknięta, zazwyczaj wyrodnieje. Odnawia się ona przez wchłanianie nowych grup, powołanych do udziału w życiu politycznym, albo też te nowe żywioły usuwają dawniej rządzące przez rewolucję. Szybka demokratyzacja narodów europejskich groziła objęciem władzy przez żywioły, nie znające sztuki, umiejętności rządzenia. Nastąpił wszakże przeważnie proces asymilacji z warstwą, posiadającą tradycję władzy. W formie, najmniej wywołującej wstrząśnień, ten proces odbywał się dotychczas w Anglii, gdzie wybijające się ze sfer demokratycznych jednostki wsiąkały do warstwy rządzącej i nieustannie ją odmładzały. Krańcowym przeciwstawieniem w zakresie tworzenia się klasy politycznej jest Rosja rewolucyjna. Zmieciona tam została cała warstwa, mająca tradycję rządzenia, i jej miejsce zajęli ludzie, którzy stali w bezwzględnej opozycji wobec państwa, zaprawieni jedynie w dziele burzenia, Z nich wytworzyła się nowa warstwa polityczna, która, po okresie niszczenia aparatu państwowego przez odśrodkowe dążenia egoistyczne, nabywać musiała umiejętności rządzenia, stosując najpierwotniejsze sposoby przymusu państwowego.
Dla organizującego się Państwa Polskiego zagadnienie klasy politycznej jest sprawą podstawową. Jeżeli Polska niepodległa ma istnieć i rozwijać się, znaleźć się musi grupa zdolna do kierownictwa w imię interesów całości, w imię przyszłości narodu. Dzieje nasze nie sprzyjały wytworzeniu takiej klasy, obdarzonej zmysłem i doświadczeniem politycznym. Plusem w naszej przeszłości był udział stosunkowo szerokich rzesz w życiu politycznym Rzeczypospolitej. Można wykazać pewne analogie między instytucjami politycznymi Polski niepodległej i Anglii, ale zachodzi kapitalna różnica, która zdecydowała o różnicy w rozwoju dziejowym tych państw. Państwo nałożyło w Anglii na swych poddanych z warstw, uczestniczących w życiu politycznym, bardzo rozległe i uciążliwe obowiązki. Sprawowanie tych przymusowych obowiązków publicznych uprawniało do działalności politycznej; z biegiem czasu dopiero poczęto te obowiązki uważać za podmiotowe prawo do zarządzania sprawami państwowymi. Ci, którzy byli ustawodawcami w parlamencie, z racji swych czynności publicznych byli nie tylko obeznani z zadaniami rządowymi, lecz również mieli poczucie odpowiedzialności indywidualnej za swoje postępowanie, poczucie, wyrobione w służbie na rzecz państwa. W Polsce kariera polityczna nie była uzależniona od spełniania obowiązków, nakładanych przez władzę państwową na obywateli, ale od kaptowania sobie rzesz szlacheckich demagogią, od liczenia się z nastrojami tłumu, poczucie odpowiedzialności i złączona z nią odwaga cywilna stały się zjawiskiem wyjątkowemu
W okresie niewoli, kiedy w Europie wytwarzał się konstytucyjny i demokratyczny ustrój państwowy, wymagający zaprawienia w działalności politycznej szerokich warstw ludności, na ziemiach polskich na ogół nie było sposobności do nabycia umiejętności rządzenia. Jedyną szkołą życia zbiorowego stały się organizacje społeczne, które wyrobiły pewien szczupły zastęp jednostek, ale nie zaprawiły ich do sprawowania władzy.
W państwach istniejących nawet w razie radykalnych przewrotów, jak obecnie w Niemczech, działa tradycja rządzenia, przechowywana przez wyższą biurokrację. Mamy wprawdzie biurokrację austriacką w Galicji, ale ci urzędnicy galicyjscy, którzy posiadali żywe poczucia narodowe, nie dbali zbytnio o interes państwa Habsburgów, a ci nieliczni, którzy doszli do stanowisk kierowniczych w Wiedniu, tak się zespolili z interesami upadającej Austrii, że nie mogli przejąć się ideą państwową Polski. Przy tym przeszli oni jak najfatalniejszą szkołę w państwie, skazanym na zagładę, które trzymało się przy życiu stosowaniem zasady divide et impera, rozbijaniem jedności społeczeństw narodowych, a więc zasady wprost zabójczej dla powstającego państwa narodowego.
Metoda rozbijania społeczeństwa przez podniecanie antagonizmów poszczególnych warstw, jako środek rządzenia, wżarła się głęboko w psychikę polityczną Galicji. Konserwatyści, którzy początkowo reprezentowali myśl ogólnonarodową, wskutek tego, że byli słabi w kraju, a siłę czerpali z poparcia Wiednia i panowania w Kole Polskim, decydującym czynniku w parlamencie, ulegli wpływom tej metody. Stali się obrońcami interesów wielkiej własności, usiłując powstrzymać polityczną emancypację warstw ludowych. Zamiast asymilacji nowych działaczy politycznych przez „klasę polityczną”, popchnięto ich do jałowej opozycji, jako jedynej taktyki politycznej. Kiedy wskutek demokratyzacji należało się już liczyć z ruchem ludowym, jako potęgą, chwycono się zwykłych środków wiedeńskich: kupowania poparcia warstw, organizacji, a zwłaszcza przywódców materialnymi ustępstwami i doraźnymi korzyściami. Porozumienia polityczne dochodziły do skutku na podstawie dzielenia się łyskami, a nie na podstawie koordynacji programów. Pozornie opozycja przeciwko rządom krajowym nie ustawał?, a wynikiem takiego postępowania było przeświadczenie, że im gwałtowniejsze nieprzejednane stanowisko zajmuje się na zewnątrz, tym więcej namacalnych korzyści partyjnych osobistych uzyska się przy kolejnym cichym porozumieniu, za które zapłaci kraj.
Dzielnica małopolska posiada najwięcej wyrobienia politycznego, które daje praktyka. Nic dziwnego, że w życiu politycznym Polski osiągnęli wpływ przeważający pochodzący stamtąd politycy. Przenieśli oni wszakże żywcem na grunt państwowości polskiej system działania austriackiego. W Austrii każdy naród usiłował wyciągnąć od państwa jak największe zyski, zwalając nań możliwie największe ciężary. Na koszt państwa usiłowała żyć jak największa liczba ludzi poszczególnej narodowości, otrzymywać posady rządowe i subwencje, a ta tendencja znajdowała poparcie rządu centralnego, który, nie mogąc skupić obywateli dokoła idei austriackiej, usiłował uzależnić jak najszersze ich zastępy od siebie. Zabiegano w Wiedniu żebraniną, pokątnymi staraniami, ale przede wszystkim groźbami i jak najgwałtowniejszymi wystąpieniami. Wypróbowaną skuteczność takiego działania w Wiedniu zastosowano z powodzeniem w Warszawie. Najłatwiejszym sposobem pozyskania mas wyborczych mało wyrobionych, jest właśnie owa metoda austriacko–galicyjska – rozpalania pożądliwości, odwoływania się do egoizmu stanowego i klasowego. W Sejmie polskim chciano realizować obietnice, poczynione rozmaitym grupom społecznym, w tempie, o ile możności, najszybszym, nie zważając na interesy tworzącego się własnego państwa, jak nie oglądano się na interesy obcej monarchii Habsburgów. Wystąpiła również niemoralna taktyka galicyjskich porozumień politycznych. Stronnictwa, stojące na gruncie walki o interesy klasowe, łatwo przechodziły do porządku dziennego nad różniącymi ich zasadniczymi postulatami, gdy można było podzielić się „sferami wpływów” i dokonać repartycji łysków. Zdawałoby się, że wychodząc z założenia egoizmu klasowego, niema w obecnej chwili większej przeciwstawności interesów, niż sprzeczność między producentami środków żywności i konsumentami, między ludnością wsi i ośrodków przemysłowych. Jednakże jesteśmy świadkami ciągłych jawnych lub ukrytych układów i sojuszów przedstawicieli ugrupowań klasowych włościańskich i robotniczych. Chodzi przede wszystkim o osiągnięcie doraźnych korzyści partyjnych, klasowych i osobistych, dzięki posiadaniu władzy państwowej. Przy takiej gospodarce rabunkowej kto stanie na straży interesów narodu i państwa?
Wytworzenie się „klasy politycznej”, umiejącej kierować losami narodu, jako istności nieśmiertelnej, i losami najcenniejszego dobra zbiorowego – trwałego państwa, jest koniecznością. Siłą rzeczy powstać ono musi. Zjawia się tylko tragiczne pytanie, czy starczy czasu na jej uformowanie się, czy katastrofy polityczne nie wtrącą przedtem w przepaść nawy państwowej, sterowanej rękoma nieodpowiedzialnymi, niedoświadczonymi, nieudolnemu. Gdyby Polska była wyspą, gdyby leżała na uboczu od pasów, gdzie szaleją zazwyczaj burze gradowe, można by z filozoficznym spokojem czekać na dojrzewanie przyszłych mężów stanu. Ale, niestety, Polska znajduje się na wielkim szlaku dziejowym, prowadzącym z doliny niemieckiej na olbrzymią równinę rosyjską i przez tę bramę wypadową w środku Europy przedrzeć się mogą wrogowie z zachodu i wschodu.
Społeczeństwo nie zdaje sobie należycie sprawy z niebezpieczeństwa sytuacji, w jakie wpędzono państwo polskie, bowiem i chwilowi kierownicy, zajęci zabiegami partyjnymi, nie uświadamiają sobie niebezpieczeństwa. Państwo Polskie powstało do życia w epoce politycznej, kiedy rozszerzył się znakomicie zakres praw i roszczeń obywateli w stosunku państwa, a naród nie przebył normalnego długiego okresu, w którym poddani bez szerokich uprawnień wypełniali uciążliwe obowiązki państwowe. Rzeczą jest przeto zrozumiałą. że poszczególne warstwy dążą do wyciągnięcia dla siebie korzyści przy pomocy państwa i jego kosztem, a uchylają się od obowiązków. Niema natomiast rządu, który w poczuciu odpowiedzialności za istnienie i przyszłość państwa, broniłby interesów jego przed egoizmem partyjnym. Organizacja zaś, która nie ma sił samozachowawczych, kładących tamę prądom ją podkopującym, skazana jest na zagładą.
Dążenie do nasycenia przede wszystkim własnych pożądań, bez oglądania się na dobro całości, w rezultacie zwraca się przeciwko tym, którzy na plan pierwszy wysuwają zaspokojenie tych pożądań. Widzimy już, że zarówno reforma agrarna, jak i inne głoszone reformy społeczne, nie mogą być urzeczywistnione wskutek tego, że państwo, o którego dobro tak mało dbano przy tych reformach, coraz mniej posiada środków na ich wprowadzenie w życie. Jest to najwymowniejsza, poglądowa nauka solidarności państwa i jego części składowych. Brak myśli o państwie mści się na egoizmie klasowym. Ta sama prawda o organicznej jedności narodu i fatalnych dla ogółu skutkach rozpętania pożądań egoistycznych ujawnia się w dziedzinie wytwórczości. Pożądania, na których grają agitatorowie demagogiczni, przybierają maskę walki z „kapitalizmem”, przez co pozornie zachowane jest hasło solidarności proletariatu. Tymczasem najjaskrawiej uwidoczniła się istota tego egoizmu, który sprowadza się do odrzucania wszelkiej solidarności zbiorowej, tam, gdzie zniknął podział na klasy społeczne – w Rosji bolszewickiej. Każda gałąź wytwórczości, każdy zakład przemysłowy dbały tylko o swoje sprawy, i podstawowe grupy wytwórcze, jak np. górnicy lub kolejarze, mogli przez nieliczenie się z interesami całości przyprowadzić do upadku całe życie przemysłowe i skazać na krańcową niedolę masy pracujące. Siłą rzeczy wówczas te same dziś rządzące koła, które wytrwale podsycały ten egoizm, jako jedyną słuszną zasadę postępowania, usiłują ratować istnienie państwa najbezwzględniejszymi środkami terroru i represjami, aby złamać egoizm jednostek i grup.
U nas dotychczas przeważnie usiłuje się jeszcze podniecany dla celów partyjnych egoizm poszczególnych grup pogodzić kosztem wyzyskiwania dla tych dążeń państwa– ze wspomnianym skutkiem. Natomiast, o ile chodzi nie o zadowolenie tych dążeń, lecz o zagadnienia polityki ogólnej kierownicy odpowiedzialni chętnie wyzbywają się swych uprawnień, nie poczuwają się do odpowiedzialności. Rozwiązywania zagadnień, decydujących o losach państwa, podejmuje się chętnie, w sposób samozwańczy grupa, zwana popularnie belwederską. Kierownictwo polityczne bez ponoszenia odpowiedzialności za czyny, zawsze prowadzi do zwyrodnienia państwowości. W danym wypadku grupa nie posiada przy tym kwalifikacji do stania się „klasą polityczną”. Wychowała się na założeniach socjalistycznych, nie uznających ani solidarności narodowej, ani społecznej, tylko walkę klasową, rozbijającą państwo, i tych podstaw działalności się nie wyrzekła. Nie rozumie organicznej budowy i rozwoju narodu, sądzi, że można mechanicznymi środkami przesądzać o kierunku politycznym państwa. Cała jej przeszłość i działalność obecna dowodzi, że naród traktuje, jako teren eksperymentów literackich lub awanturniczych in anima vili i nie poczuwa się do odpowiedzialności nawet moralnej za swe poczynania, zwalając niepowodzenia na nędzny stan społeczeństwa. Nie zespolenie z dziejowym nurtem narodu, nie organiczna jedność ze społeczeństwem, lecz narzucanie mu swej woli, wbrew jego instynktom, systemem spiskowym – taka metoda polityczna prowadzi do karkołomnych lub niedorzecznych przedsięwzięć, a nie do wytworzenia myśli państwowej.
Naród wszakże ratować musi swe państwo. Dwie drogi ratunku. Jedna, którą poszedł jeszcze Rzym, targany walkami wewnętrznymi, kiedy demokracja nie mogła podołać zadaniom państwowym. Władza monarchiczną zapewnia wówczas ciągłość i stałość dążeń państwowych, obronę interesów organizacji zbiorowej, jaką jest państwo, przed szturmami pożądań i demagogii.
Druga droga jest więcej współczesną. Samo społeczeństwo, dzięki instynktowi samozachowawczemu, dzięki doświadczeniu i poczuciu solidarności narodowej, zdobywa się na wytworzenie klasy, zdolnej do rządzenia w imię zachowania państwa i jego przyszłości. Nacisk opinii przyczynić się może do przyśpieszenia dojrzałości tych polityków, którzy wyrośli w atmosferze agitacji demagogicznej bez myśli państwowej, i którzy oglądają się tylko na nastroje swych wyborców. Niewątpliwie w szerokich masach obudziła się tęsknota do silnego, świadomego swych zadań i odpowiedzialności rządu. Reakcja przeciwko wyzyskiwaniu państwa przez grupy partyjne dla swoich celów zaznacza się już wyraźnie. Oby nie rozwinęła się z dostateczną siłą za późno!
prof. Bohdan Wasiutyński
3 listopada 2019 o 15:31
Bohdan Szczepan Ksawery Wasiutyński (ur. 25 grudnia 1882, zm. 29 grudnia 1940 w Warszawie) – prawnik i publicysta narodowo-demokratyczny, senator II i III kadencji w II Rzeczypospolitej.
Studia prawnicze odbywał w Warszawie, w Berlinie i w Monachium. W 1904 został kandydatem nauk prawnych Uniwersytetu Warszawskiego.
Członek Ligi Narodowej, w latach 1908–1915 redaktor „Przeglądu Narodowego”, w latach 1915–1917 współredaktor „Sprawy Polskiej” w Piotrogrodzie i wydawca „Dziennika Polskiego”, od sierpnia 1917 współorganizator i jeden z aktywniejszych działaczy Rady Polskiej Zjednoczenia Międzypartyjnego.
W dwudziestoleciu międzywojennym od 1921 profesor prawa administracyjnego Uniwersytetu w Poznaniu , a od 1924 w Warszawie.
Był senatorem z ramienia Stronnictwa Narodowego. Był bliskim współpracownikiem i przyjacielem Romana Dmowskiego. Był członkiem jako hospitant Komitetu Narodowego Polskiego. W lipcu 1917 roku został członkiem Rady Polskiej Zjednoczenia Międzypartyjnego w Moskwie.
W latach 1928–1935 zasiadał w Senacie w czasie 2 kolejnych kadencji, II (1928–1930) i III ( 1930–1935). Senator w 1928 roku, wybrany z listy Związku Ludowo-Narodowego z miasta Warszawy.
Był Filistrem honoris causa Polskiej Korporacji Akademickiej Baltia. Jego trzech synów należało do korporacji.
Ojciec m.in. publicysty Wojciecha Wasiutyńskiego i artystki Katarzyny Latałło.
Pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie (kwatera nr 186).