Po zakończonych wyborach do parlamentu nadwiślańskiej prowincji UE nie brakuje rozsądnych głosów, które potwierdzają to, o czym piszemy od lat. Mówienie o „suwerenności i niepodległości” w kontekście III Rzeczy jest kpiną i zaklinaniem rzeczywistości. Trafnie podsumował to Stanisław Michalkiewicz:
My tu w dniach ostatnich rajcowaliśmy się wyborami do parlamentu naszego bantustanu, chociaż, tak entre nous, nie są one aż tak ważne. Przede wszystkim dlatego, że ponad 80 procent obowiązującego u nas prawa, to są dyrektywy Komisji Europejskiej, które nasi Umiłowani Przywódcy redagują następnie własnymi słowami, żeby suwerenowie nie nabrali podejrzeń, że z tą suwerennością jest coś nie tak. Złośliwi powiadają, że zamiast 460 posłów można by zatrudnić jednego tłumacza i nikt by nie zauważył różnicy, a skoro nie ma różnicy, to po co przepłacać? Obawiam się jednak, że jeden tłumacz by nie wystarczył, bo Komisja Europejska bombarduje członkowskie bantustany dyrektywami w ilości więcej, niż jedna dziennie, więc pojedynczy tłumacz umarłby z przepracowania. Ale ekipa 20 tłumaczy z powodzeniem by już sobie poradziła. No tak – ale jak by wtedy wytłumaczyć suwerenom, że z tą suwerennością wszystko jest w jak najlepszym porządku? Byłoby to bardzo trudne, być może nawet niemożliwe, a gdyby się wydało, że traktat lizboński amputował Polsce ogromny kawał suwerenności, to podważyłoby to też podstawy kultu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który traktat ten – za błogosławieństwem brata Jarosława – bo Jarosław Kaczyński pierwszego kwietnia 2008 roku, wraz z innymi posłami PiS oraz Platformy Obywatelskiej, głosował za upoważnieniem prezydenta do ratyfikacji – ratyfikował. Niedawno jeden z wyznawców prezydenta Lecha Kaczyńskiego napisał mi, że owszem – ratyfikował, ale dlatego, że musiał, bo jakby nie ratyfikował, to by go… – no właśnie – co by mu zrobili? Czy ktoś (kto?) przełożyłby go sobie przez kolano i wlepił serię bolesnych klapsów? Na takie zuchwalstwo mógłby porwać się co najwyżej brat Jarosław, ale nie słychać, by prezydent Kaczyński został przed ratyfikacją traktatu lizbońskiego przez swego brata tak boleśnie skarcony, więc te rzewne, hagiograficzne blagi o tym, że się „poświęcił”, że „musiał”, możemy śmiało włożyć między bajki.
Na podstawie: michalkiewicz.pl
22 października 2019 o 14:36
Problem polega na tym, że większa część ludzi w ogole nie orientuje się w takich sprawach. Mam znajomych, którzy nigdy nie chodzili na wybory. Teraz poszli i zagłosowali na PIS żeby nie stracić 500+. Ludzi ideowych jest za mało żeby coś uratować, każdy myśli o pełnym brzuchu. Tak więc szaro to wszystko widzę.
22 października 2019 o 14:50
Oczywiście, że tak jest! PiS to popychadła izraelskich syjonistów, czy Polin i Syjonizm!!!
23 października 2019 o 00:47
Jak słucha się funkcjonariuszy PiS-uaru i tych ich bajek o „suwerenności” to odraza narasta z każdym dniem. Cholerni hipokryci grający na patriotyzmie.
23 października 2019 o 21:29
„Konserwatyzm” PiSuaru
https://www.niedziela.pl/artykul/46345
6 listopada 2019 o 23:12
Minister w rządzie PiS-uaru, Jarosław Gowin:
„Położę się jednak Rejtanem, jeżeli ktoś będzie próbował ograniczać wolność słowa zwolennikom ideologii gender”.
Obowiązkiem każdego nacjonalisty jest zwalczanie PiS-uaru.