life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Prof. Bohdan Wasiutyński: O socjalistach i ich odmianie bolszewickiej

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Kiedy wypędzono Niemców z Polski, zjawili się socjaliści i oświadczają, że oni powinni teraz panować w Polsce, że oni tylko bronią, interesów ludu. Dlatego trzeba sobie zdać sprawę, czym są socjaliści i do czego dążą.

Przed stu kilkudziesięciu laty rozpoczął się ruch demokratyczny, który stawia żądanie obalenia przywilejów, równych praw dla wszystkich, udziału ludu w rządach. Ten duch głosi, że lud jest najliczniejszą warstwą w narodzie, że przez to o interesy i potrzeby przede wszystkim tej warstwy najliczniejszej dbać winien rząd, że na dobrobycie ludu opiera się siła narodu i państwa, że o poprawę losu ludu starać się trzeba wszelkimi siłami. Ten ruch pochwalić się może wielkimi zdobyczami: nastąpiło wszędzie uwłaszczenie włościan i zniesienie pańszczyzny, podniosła się powszechnie oświata i zamożność, gwałty silnych nad słabymi są karane, stopniowo rozszerzano prawa polityczne, tak, że lud głosami swymi wybiera posłów do sejmów, ci posłowie stanowią prawa, jakich pragnie lud, i ci posłowie wyznaczają, kto sprawuje w państwie rządy. Narody szły naprzód ku lepszemu jutru.

Socjalizm – obca nauka

Ale ten postęp wydał się nieprawidłowym socjalistom. Ruch socjalistyczny powstał w Niemczech, a ojcami jego byli żydzi niemieccy. Z Niemiec rozszerzył się na inne kraje. Socjaliści niemieccy popierali pieniężnie socjalistów w innych krajach, między innymi i w Polsce. Uzależnili ich w ten sposób od siebie. Wszędzie gorliwie rozpowszechniali nauki socjalistyczne żydzi, którzy są kapelmistrzami w orkiestrze socjalistycznej.

Socjalizm jest jakby sektą. Kto na ślepo za jego wskazówkami nie idzie, jak za panią matką pacierz jego nauk nie powtarza, tego wyznawcy tej wiary socjalistycznej wyklinają i prześladują. To, co napisali dwaj niemieccy żydzi, założyciele socjalizmu – Marks i Lassal, jest czczone jak ewangelia, to, co piszą i mówią ich uczniowie – socjaliści niemieccy, socjaliści polscy uważają za prawdę nieomylną.

Socjalizm polski nie ma nic własnego, do potrzeb i położenia naszego narodu zastosowanego, wszystko od Niemców zapożyczył. Stąd pochodzi wdzięczność naszych socjalistów dla ich mistrzów – Niemców. Kiedy Niemcy na łeb zostali pobici, wszyscy poczęli udawać socjalistów, wyrzekli się Wilhelma, którego do wczoraj pod niebiosa wynosili, wypędzili swoich królów i książąt, ogłosili wszędzie republiki. A uczynili to w tej nadziei, że koalicja przebaczy im popełnione zbrodnie i rozboje, które zwalą na Wilhelma i jego pomocników, i że pozwoli im utrzymać cudze kraje, które dawniej w sposób zbójecki zagarnęli, a więc przede wszystkim ziemie polskie: Poznańskie, Śląsk, Pomorze polskie z Gdańskiem. Ale politycy koalicji są ludźmi przenikliwymi: poznali się na farbowanych lisach, udających niewiniątka. Pamiętali dobrze, że cały naród niemiecki, nie wyłączając socjalistów, poszedł za Wilhelmem na wojnę, z wielkim zapałem, licząc na olbrzymie łupy i zyski, głosząc podbój świata i uciemiężenie wszystkich sąsiednich narodów.

Tylko socjaliści w Polsce, gdy Niemcy przypięli czerwone kokardy zamiast oznak cesarskich, ogłosili, że są rewolucjonistami i socjalistami, wzięli ich słowa za rzetelny pieniądz, zaczęli się z nimi bratać i ściskać, zawiesili wspólnie z Niemcami na zamku królów polskich w Warszawie czerwony sztandar na znak panowania w Polsce socjalizmu, który jakoby zapanował w Niemczech. I chociaż nadeszły wieści o mordowaniu przez Niemców naszych rodaków na Podlasiu, i o zmowie niemieckich żołdaków z bolszewikami co do wyniszczenia Polaków na Litwie i spalenia ich siedzib i dobytku, i o pomocy niemieckiej dla zabrania przez Ukraińców prastarego polskiego Lwowa, stolicy Galicji, i o postanowieniu Niemców utrzymania siłą pod swym uciskiem zagrabionych w czasie rozbiorów Polski ziem naszych, – socjaliści polscy czują się przyjaciółmi tych świeżo upieczonych socjalistycznych Niemiec, a z wielką niechęcią traktują koalicję, pomimo że Francji, Anglii i Ameryce zawdzięczamy niepodległość i zjednoczenie Polski.

Hasło walki wewnętrznej

Dlaczego tak postępują socjaliści? Mówiliśmy już o przywiązaniu ich do swych nauczycieli Niemców. Socjaliści niemieccy postawili, prócz tego, hasło łączenia się robotników wszystkich narodów do walki z innymi warstwami własnego narodu. (Dlatego socjalizm nosi nazwę „międzynarodówki”). Robotnik polski, na przykład, powinien uważać za brata robotnika niemieckiego i przy jego pomocy walczyć z innymi stanami w Polsce, bo te inne warstwy polskie powinien robotnik polski nienawidzić.

Taka nauka dla Niemców była bardzo korzystna. Socjaliści niemieccy są daleko liczniejsi, mocniejsi, zamożniejsi od socjalistów w krajach sąsiednich. Brali ich w czułą opiekę, wspomagali i w ten sposób popychali na drogę dla swoich interesów korzystną. Nie bez wpływu i poparcia Niemców w r. 1905 socjaliści urządzali w Polsce ciągle wielkie strajki; stanęły fabryki nasze, a wskutek tego towary niemieckie w coraz większej ilości sprzedawane były w Polsce i robotnicy niemieccy mieli pracy pod dostatkiem.

Sami socjaliści niemieccy do siebie tych nauk, o łączności z robotnikami innych narodów i nieustającej walce i waśni wewnątrz własnego narodu, nie myślą stosować. Wszak dopóki się im na wojnie powodziło, szli razem robotnicy niemieccy, chłopi, inteligencja, kupcy i przemysłowcy przeciwko swym sąsiadom, razem ich uciskali i grabili. Wszak za skórę nam zachodzili, gnębili, katowali i okradali kraj, zrujnowali fabryki i gospodarstwa nie tylko generałowie niemieccy, lecz również żołnierze, a przecież wśród nich było mnóstwo robotników socjalistów. Każdy z nich się cieszył, że z Polski wywozi gwałtem żywność i towary do swojego kraju, że niszczy polski przemysł i rolnictwo, bo wówczas zapanują Niemcy wzbogacone naszym kosztem nad ograbioną Polską.

A ślepi socjaliści polscy o tym łajdackim zachowaniu się Niemców, w imię hasła łączności międzynarodowej robotników, rychło zapomnieli i wszystkie zbrodnie im darowali. I to dlatego, że w Niemczech jakoby rządzą teraz socjaliści, chociaż zostali tam wszyscy dawni urzędnicy i generałowie na swych stanowiskach. Bliżsi są im ci, co Polsce prawa do życia niepodległego odmawiali, póki mieli siłę, niż obrońcy wolności świata przed jarzmem niemieckim. Wprawdzie te zwycięskie narody – Francuzi, Anglicy, Amerykanie, Włosi – od dawna zaprowadziły u siebie wolność i równość i dawały u siebie gościnę wszystkim prześladowanym przez niemieckie rządy, ale naszym socjalistom bliżsi są Niemcy, udający socjalistów, gdyż w mocarstwach koalicji nie rządzą socjaliści, lecz wybrane przez cały naród sejmy.

Przeciw narodowi i Kościołowi

Trzeba mieć na uwadze, że zalecanie łączności międzynarodowej robotników i walki nieustającej wewnątrz narodu wyszło od socjalistów żydów. Jeżeli naród jest mocny, nie rozrywany kłótniami pomiędzy warstwami, słowem, jeżeli czuje swą jedność i żyje zgodnie, żydom to nie w smak być musi. Taki naród uważać ich będzie za coś obcego, do środka takich zgodnych społeczności żydzi się nie dostaną, gospodarować w nich nie mogą, ani niemi kierować.

Toteż żydzi dążą do rozerwania spójności narodowej, głoszą, że ona jest niepotrzebna i szkodliwa. Narody powinny się rozpaść na walczące zawzięcie klasy, a te klasy rozmaitych narodów ze sobą się połączyć. Gdyby się to stało, wówczas nie będzie się zważało, czy kto jest Polakiem, Niemcem czy żydem, i każdemu wolno będzie przewodzić tak, jak mu się spodoba. Wtedy żydzi, jako najsprytniejsi i najbogatsi, którzy między sobą w całym świecie ścisłe porozumienie mają, staną się panami wszędzie. W zamęcie, w walce jednych klas z innymi dojdą do rządów, tak, jak doszli do władzy teraz w bolszewickiej Rosji.

Oczywiście, człowiek ze zdrowym rozsądkiem pojmuje, że hasło stałej walki wewnątrz narodu jest dla wszystkich zgubne. Nastąpić musi powszechne zdziczenie i nienawiść do bliźnich, przyjdzie taki zamęt i bezład, że zjawi się ktoś obcy i silny i porządek zaprowadzi, pozbawiwszy naród cały wolności. Dobrobyt narodu upaść wśród tych walk musi. Bo nikt nie będzie miał chęci ulepszać swe gospodarstwo, puścić w ruch fabryki, jeżeli nie będzie pewny jutra. Państwo zbankrutuje, gdyż ludzie przestaną wpłacać podatki, a państwu, targanemu niepokojami i walkami, nikt pożyczki nie udzieli. Upadnie do reszty przemysł, robotnicy nie znajdą pracy, rząd będzie musiał zaniechać potrzebnych dla ogółu przedsięwzięć: budowy szkół, budowy dróg itp. Takimi skutkami grożą powstającemu do życia państwu polskiemu rządy socjalistów, podburzających wciąż jednych przeciwko drugim.

Wywołać wzajemną nienawiść w narodzie, uczynić to, żeby człowiek człowiekowi był wilkiem, można najłatwiej, jeżeli naród zapomni o przykazaniach religijnych, o miłości chrześcijańskiej. Kościół Katolicki stoi na straży religii i miłości, w swej działalności socjaliści widzą dlatego w nim wroga.

Rzecz prosta, że szczególniej występują przeciwko Kościołowi i nauce chrześcijańskiej żydzi, którzy chcą zniszczyć to, co tak silnie łączy naród w jedną całość – wspólną religię. Wypowiedzieli więc socjaliści wojnę Kościołowi, chcą podkopać wiarę. Niech ludzie nie myślą o zbawieniu duszy, o rzeczach wiecznych, niech tylko dbają o swoją kieszeń, niech się tylko gryzą między sobą o kawałek chleba. Wtedy, wyzbywszy się religii, słuchać będą jedynie agitatorów socjalistycznych, a nie nauki Kościoła. W tym celu głoszą socjaliści, że religia jest rzeczą prywatną, państwo zaś powinno stać na stanowisku bezwyznaniowym. Dlatego i szkoła winna być, ich zdaniem, bezwyznaniowa, czyli bez nauki religii. U nas, narodu katolickiego, trzeba być z tym żądaniem ostrożnie, więc socjaliści mówią o swym dążeniu niewyraźnie: powiadają, że chcą „szkoły świeckiej”.

W ogóle oświecanie ludu socjaliści rozumieją po swojemu. Człowiek po to stara się o oświatę, aby zdawał sobie sprawę własnym rozumem, co się dokoła niego dzieje, aby mógł samodzielnie rozstrzygać, jak należy postępować dla pożytku narodu, współbraci i dla własnego dobra. Człowiek oświecony powinien zaznajamiać się z sądami i poglądami rozmaitych ludzi, rozmaitych pism i sam wybrać, co uważa za słuszne i prawdziwe.

Socjaliści, jak już mówiliśmy, są właściwie sektą. Ludzi myślących odmiennie od nich wyklinają. Pragnęliby nie dopuścić do tego, żeby do ludu dochodził głos odmienny od ich nauk. W tym celu wszystkich, którzy się z nimi nie zgadzają, szkalują jako wrogów ludu, działających na jego szkodę, Tym sposobem usiłują wzbudzić nienawiść, a przynajmniej nieufność do swoich przeciwników. Ci, których do swej partii zwerbują, nie powinni już słuchać nikogo z poza partii, mają stać się ślepymi narzędziami w ręku prowodyrów. Takie odgrodzenie murem nienawiści robotników od reszty narodu ma zapewnić przywódcom partii panowanie nad masami ludu, któremu chcą wmówić, że są jedynymi jego obrońcami.

Socjaliści, przemysł i robotnicy

Czy istotnie socjalizm daje pracującym rzeszom prawdziwe polepszenie ich bytu? Trzeba rozpatrzyć, do czego zmierza on w sprawach gospodarczych, jaki jest program socjalistów.

Dola robotnika w fabrykach jest bardzo ciężka. Była jeszcze cięższa przed laty. Jeżeli zmarnował przy pracy zdrowie, jeżeli stał się kaleką, – tracił zajęcie i skazany był na głód i nędzę; w razie jego śmierci, żona i dzieci pozbawione były opieki.

Często przychodził okres zastoju w przemyśle, fabryki nie miały roboty i wówczas wyrzucały na bruk tych robotników, których ściągnięto, kiedy fabryka była w pełnym ruchu. Gdy powstał wielki przemysł fabryczny, przedsiębiorcy, szukając najtańszych rąk do pracy, przyjmowali do fabryk masowo kobiety i dzieci, które licho wynagradzane pracowały nieraz w nocy, lub pod ziemią w kopalniach, a taka praca nie tylko szkodziła zdrowiu, ale i obyczajom i moralności. Praca w przemyśle trwała długo, aż do wyczerpania sił robotnika. Robotnicy mieszkali w okropnych, brudnych, wilgotnych izbach.

Te warunki pracy wymagały i wymagają gruntownej poprawy. Wszyscy, którym dobro ludu leży na sercu, wszystkie stronnictwa demokratyczne, żądały i żądają zmian w położeniu robotników. W państwach zachodnich dużo już w tym względzie zrobiono, najgorszy wyzysk został usunięty. Robotnicy i ich rodziny mają zapewnioną pomoc w razie choroby, dostają odszkodowanie za wypadki przy pracy. Ci, co są niezdolni do pracy wskutek słabego zdrowia lub starości, otrzymują stałą roczną pensję (zapomogę). Państwo i silne stowarzyszenia robotnicze starają się o wspieranie pozbawionych pracy, o pomaganie w wyszukaniu zajęcia. Aby zapobiec nadużyciom i zachować zdrowie pracujących, wydano prawa, oznaczające, jaki może być najdłuższy dzień pracy, ogłoszono przepisy, zapewniające możliwie duże bezpieczeństwo przy pracy i usuwające możliwie szkodliwe dla zdrowia warunki pracy w fabrykach. Praca dzieci w przemyśle została przeważnie zupełnie zakazana, tak samo, jak praca kobiet w nocy i w kopalniach. Zaczęto również troszczyć się o dostarczenie lepszych i zdrowszych mieszkań dla robotników, ułatwiać im nabywanie domów z kawałkiem ziemi na własność.

Oczywiście, pozostało wszędzie jeszcze bardzo wiele do zrobienia i do naprawienia. Przede wszystkim u nas, gdzie pod obcymi rządami, nie dbającymi o stan robotników, pozostaliśmy daleko w tyle poza innymi państwami w Europie. Te prawa, polepszające los robotników, były opracowane i wydane przez rządy w Europie Zachodniej, wcale nie socjalistyczne, a u nas w Sejmie popierać je będą i za nimi głosować wszystkie stronnictwa, które chcą dobra ludu i narodu.

Prawdziwy program gospodarczy socjalistów na czym innym polega. Chcą oni zaprowadzić zupełnie inny porządek w świecie. Wszystko, na czym się opiera gospodarstwo narodowe, uważają za złe i chcą przy pomocy gwałtu znieść obecne podstawy gospodarowania. Ta zmiana przede wszystkim to – zniesienie prywatnej własności. Wszystko to, co służy do wytwarzania przedmiotów i towarów, a więc fabryki, rola, budynki, maszyny, wszelkie przedsiębiorstwa mają stać się własnością państwa, ogółu, czyli, jak mówią, mają być „uspołecznione” lub „upaństwowione”.

Dowodzą socjaliści, że rozwój życia zbiorowego idzie szybko ku zniknięciu drobnych przedsiębiorstw, zakładów rzemieślniczych i sklepów, nawet ku zniknięciu średnich fabryk, że zwyciężają we współzawodnictwie olbrzymie przedsiębiorstwa. Dojść musi do tego, że ogromne fabryki skupią się w ręku niewielu bogaczów. Wszyscy pozostali ludzie będą robotnikami i pracownikami w tych przedsiębiorstwach. Wówczas powinno się wywłaszczyć tych niewielu fabrykantów i ich fabryki przejdą; na własność państwa, które będzie samo jedynym przedsiębiorcą, kierującym wytwarzaniem towarów.

Jeżeliby socjaliści czekać chcieli spokojnie do tego czasu, kiedy będzie tylko mała liczba wielkich przedsiębiorców, to okres zastosowania socjalizmu odsunąłby się w bardzo odległą przyszłość. Stwierdzonym jest wprawdzie, że z powstaniem fabryk upadły niektóre rzemiosła np. ręczne tkactwo lub garbarstwo, ale inne rzemiosła wcale dobrze się mają i nawet nowe ich rodzaje powstają, a liczba rzemieślników – wbrew przepowiedniom – wcale się nie zmniejsza. Również tylko w niektórych gałęziach przemysłu, jak kopalnie węgla lub huty żelazne, ogromne przedsiębiorstwa wypierają mniejsze, w innych zaś, obok fabryk-olbrzymów, powstają i rozwijają się fabryki małe i średnie. A skoro tak się rzeczy mają, to wywłaszczenia setek tysięcy ludzi z ich własności przeprowadzić nie można bez gwałtu nad wielką częścią narodu.

Jednakże socjaliści czekać cierpliwie nie chcą, aż ich przepowiednie zawodne się sprawdzą, i głoszą żądanie upaństwowienia fabryk w najbliższej przyszłości. Zastanówmy się, do czego by takie zarządzenie doprowadziło. Naprzód, sama zapowiedź wywłaszczenia właścicieli fabryk miałaby ten skutek, że u nas, gdzie Niemcy przemysł zniszczyli i fabryki pozamykali, właściciele fabryk w ruch ich nie puściliby, w tych zaś fabrykach, które idą, nie wprowadzaliby nowych maszyn i żadnych ulepszeń, aniby je rozszerzali, a rzecz prosta, nowe fabryki nie powstałyby. Bo któż będzie umieszczał swój kapitał i poświęcał pracę na to, aby mu jego własność zabrali? W ten sposób socjaliści, którzy powiadają, że są jedynymi przyjaciółmi i obrońcami robotników, skazaliby wielkie masy ludności na brak pracy i nędzę.

Na to odpowiedzieć mogą mędrkowie socjalistyczni: „Jeżeli fabrykanci fabryk w ruch nie puszczą, obejmie je państwo i będzie prowadzić, jako swoją własność”. Jest rzeczą jasną, że państwo polskie, które ma skarb pusty, a koniecznych i pilnych wydatków bez liku, funduszów na prowadzenie fabryk nie znajdzie.

Ale pomińmy tę trudność. Przypuśćmy, że państwo fabryki na swój rachunek uruchomiło. Jaki będzie wynik tej gospodarki państwowej? Ludzie, którzy się bacznie przyglądali gospodarce państwowej w różnych krajach w czasie wojny, kiedy to państwo niektóre towary objęło w monopol handlowy, i wiele przedsiębiorstw prowadziło we własnym zarządzie albo nad prywatnymi rozciągnęło surową kontrolę, stwierdzić muszą, że państwo jest złym przedsiębiorcą. Gospodarka jego kosztuje bardzo drogo, o interesy ludności zupełnie źle na tym wychodzą. Wiadomo również, że gminy lub miasta, o ile są właścicielami jakichś fabryk, na ogół źle na tym wychodzą, te fabryki bowiem zysków nie dają.

Czemu tak się dzieje? Najważniejsze przyczyny są następujące. Państwo zarządzać musi swymi fabrykami przez swych urzędników. Urzędnik może być najlepszy i najzdolniejszy, ale nie zastąpi przedsiębiorcy – właściciela, bo nie jest bezpośrednio zainteresowany w dochodach fabryki. Właściciel będzie dbał o nowe ulepszenia, o oszczędne prowadzenie przedsiębiorstwa, bo to zapewnia mu zyski, będzie unikał takiej gospodarki, która przynosić będzie ciągle straty. Państwo może prowadzić fabrykę, która daje ciągle straty, ale te straty pokrywać będzie skarb państwa ze ściąganych podatków, czyli ostatecznie pokrywać będzie ludność państwa. Państwo przeto wytwarzać będzie drogo, i jeżeli w innych krajach fabryki będą należały do prywatnych właścicieli, zaprowadzających wciąż ulepszenia, to towary zagraniczne będą tańsze od krajowych, i fabryki państwowe w kraju będą musiały być zamknięte.

Jakie zaś byłoby położenie robotników, gdyby istniały tylko fabryki państwowe? Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że wówczas robotnikom powodziłoby się doskonale, gdyż mogliby wymóc dobrą płacę i krótki czas pracy. Chodzi wszakże o to, czy długo by takie pomyślne stosunki trwały.

Socjaliści powiadają, że równość wymaga, aby wszyscy otrzymywali jednakowe wynagrodzenie za pracę. Byłoby to sprawiedliwe, gdyby Bóg stworzył wszystkich ludzi zupełnie do siebie podobnymi, gdyby wszyscy byli jednakowo pracowici, uczciwi, zdolni. Ale jak w przyrodzie nie ma dwóch liści całkiem do siebie podobnych, tak i ludzie są różni. Człowiek pracowity i oszczędny wytęża swoje siły, aby więcej zarobić, przez to dać lepszy byt rodzinie, odłożyć grosz na czarną godzinę, na wychowanie dzieci, na starość. Bo w usposobieniu każdego leży dążenie, aby polepszyć swój byt, dojść do lepszego stanowiska, albo dzieciom zapewnić lepszą przyszłość. Ta chęć polepszenia swego bytu pcha ludzi zdolniejszych i przedsiębiorczych do założenia nowych warsztatów, do robienia wynalazków lub ulepszeń, to przyrodzone pięcie się w górę skłania ludzi do kształcenia się, nabywania wiedzy lub umiejętności w rzemiosłach czy w handlu. A na tym powszechnym dążeniu zyskują nie tylko te zapobiegliwe jednostki, ale i cały naród. Wzrasta bowiem powszechna zamożność i oświata, powiększa się liczba przedsiębiorstw, pojawiają się nowe wynalazki, które ułatwiają pracę i pomnażają wytwórczość narodu.

Gdyby od jutra wyszło prawo, że wszyscy otrzymują jednakowe wynagrodzenie, bez względu na wartość pracy, zacząłby się od razu upadek narodu i jego zamożności. Socjaliści chcą znieść zupełnie wynagrodzenie za pracę od sztuki, zaprowadzić tylko stałą płacę. Człowiek pracowity, uczciwy, zdolny, który przygotowywał się długo do swego zawodu i praktykował lata całe, otrzymywałby tę samą płacę, co próżniak, pracujący byle jak, aby zbyć, głupi i nic nie umiejący oczywiście, nikt nie miałby pobudki do porządnej i wytężonej pracy, bo przez to bytu swojego by nie polepszył.

Rząd socjalistyczny, jako właściciel wszystkich przedsiębiorstw miałby przed sobą jedną tylko drogę do zmuszenia ludzi do wydajniejszej pracy: zaprowadzenie bardzo ścisłego nadzoru przy pomocy ogromnej masy urzędników i stosowanie kar bardzo surowych. Musiałby wobec całej ludności ustanowić taki rygor, jak w koszarach lub w więzieniu. Przypomniałyby się czasy pracy pańszczyźnianej, kiedy to chłopi pracowali pod przymusowym i surowym nadzorem bardzo źle, gdyż nie mieli żadnego interesu w pracy porządnej.

Powszechnego zubożenia powstrzymać by wówczas nie można. Wyniki takiej pracy byłyby bardzo mizerne, robotnik wytwarzałby mało, a więc towary wszystkie byłyby bardzo drogie. Zapanowałaby okropna drożyzna, a potrzeby ludności byłyby źle, niedostatecznie zaspokajane. Rząd mógłby podwyższać wynagrodzenie robotników, ale nic by to nie pomogło, gdyż drożyzna wciąż by wzrastała.

Bo, jak przekonaliśmy się w czasie wojny, dochód nie zależy od ilości zarabianych pieniędzy, ale od ich wartości, od tego, co za nie kupić można. Robotnik, zarabiający 10 złotych dziennie przed wojną, miał się lepiej, niż zarabiający 80 złotych obecnie. Jest prawdą niezbitą, że zamożność narodu zależy od ilości i wartości przedmiotów, które naród wytwarza. Jeżeli ich wytwarzać będzie mniej, niż dawniej, musi stawać się coraz uboższym. A tak by było niezawodnie w państwie socjalistycznym. Ludzie nie mieliby zachęty i potrzeby do pracy wytężonej, ponieważ nie mieliby z niej korzyści osobistej.

Dla socjalistów wydaje się rajem takie państwo, w którym wszyscy byliby tylko robotnikami w zakładach państwowych, a nikt nie miałby własności i nigdy do własności dojść by nie mógł. Byłby to stan sprzeczny z naturą ludzką, która dąży do niezależności i samodzielności i dla której posiadanie własności stanowi jedną z podstaw wolności.

Socjaliści, sprawa rolna i włościanie

Najtrudniejszy wszakże orzech do zgryzienia mają socjaliści ze sprawą rolną.

Najważniejszym ze wszystkich przedmiotów, które wytwarza praca ludzka, jest – żywność; bez żywności nie mogłaby rozwijać się żadna działalność ludzi. Jeżeli przeto socjaliści żądają upaństwowienia „środków wytwarzania”, objęcia przez państwo wszystkich fabryk i warsztatów, to w pierwszym rzędzie powinni domagać się, aby wszystkie grunty orne były własnością państwa czyli, aby wszystkie gospodarstwa rolne były wywłaszczone na rzecz państwa. Trudno mówić poważnie o gospodarstwie socjalistycznym, nie uznającym własności prywatnej, jeżeli się utrzymuje własność rolną, a więc najważniejszą gałąź własności. Jeżeli wszyscy ludzie mają być tylko robotnikami w przedsiębiorstwach państwowych, to i rolnicy mogą być jedynie robotnikami na gruntach państwowych.

Rzeczywiście, pierwsze programy partii socjalistycznych głosiły, że wszystkie gospodarstwa rolne powinny stać się własnością państwa. Wówczas socjaliści wierzyli jeszcze, że jak w przemyśle wielkie fabryki zabiją i pochłoną warsztaty rzemieślnicze i mniejsze zakłady fabryczne, tak samo i w rolnictwie wielka własność szybko rozszerzać się będzie kosztem własności drobnej, włościańskiej. Kiedy pozostaną tylko olbrzymie majątki ziemskie, łatwo będzie wywłaszczyć ich właścicieli i przekazać całą przestrzeń rolną państwu.

Przewidywania socjalistów co do przemysłu, jak mówiliśmy, usprawiedliwione były tylko częściowo: obok ogromnych fabryk, powstają i rozwijają się rzemiosła i mniejsze fabryki. Ale o ile idzie o gospodarstwa rolne, życie nie usłuchało zapowiedzi socjalistycznych. Wręcz przeciwnie: drobna własność drogą kupna i parcelacji wciąż wzrasta, a ilość i obszar wielkiej własności ciągle się zmniejsza. A wywłaszczenie milionów gospodarstw włościańskich nie jest rzeczą łatwą do przeprowadzenia, nawet niemożliwą w kraju, w którym włościanie stanowią większość ludności.

To rozszerzanie się i przewaga drobnej własności nad większą psuje cały plan państwowej gospodarki socjalistycznej. Dlatego socjaliści mają bardzo głęboką niechęć do chłopów i nazywają w swych wynurzeniach włościan „zacofańcami” i „barbarzyńcami”, bo stoją oni na przeszkodzie urzeczywistnieniu „raju” socjalistycznego.

Chcąc wszakże mieć wpływ na politykę w państwach, gdzie ludność wiejska jest w większości, nie mogą socjaliści jawnie przeciwko włościanom wystąpić i głosić, że jeżeli będą rządzić w państwie, to przystąpią do wywłaszczenia drobnych rolników. Unikają drażnienia włościan. Dlatego stawiają program ostrożny. Zobaczmy, na czym on polega, w tej formie, jak go głosiła w ostatnich czasach Polska Partia Socjalistyczna.

Na razie wywłaszczona ma być tylko cała większa własność. Ta własność przez kupno i parcelację przejść mogła i przechodziła do rąk gospodarzy małorolnych i do bezrolnych. Socjaliści całą wywłaszczoną wielką własność, w myśl swego dążenia do oddania państwu całej własności, przekazują państwu. Państwo nie będzie miało Prawa tej ziemi sprzedawać, pozostanie ona na wieczne czasy własnością państwową.

Gdyby socjaliści i ich sprzymierzeńcy przy wyborach zwyciężyli i zyskali większość w Sejmie, włościanin nie mógłby już więcej ziemi dokupić dla powiększenia gospodarstwa, bezrolny nie mógłby się stać właścicielem gruntu. Wiadomo, że nadzieja powiększenia gospodarstwa lub nabycia ziemi jest bardzo silną pobudką do lepszego gospodarowania, do oszczędzania. A takie postępowanie, zwiększając wydajność gospodarstwa, przyczynia się do pomnożenia dobrobytu narodu. Jeżeli więc ta nadzieja zniknie, może się pogorszyć wydajność rolnictwa. Niemożność kupna ziemi byłaby niesprawiedliwością dla gospodarzy pracowitych, zapobiegliwych, pragnących dzieci swe w rolę wyposażyć.

Co socjaliści zamierzają zrobić z wywłaszczonymi majątkami? Część ich ma pozostać w zarządzie państwa w tym celu, aby plony z nich przeznaczone były na zaopatrywanie w żywność miast. Te majątki państwowe mają być również oddawane w dzierżawę „spółkom” włościan bezrolnych i kooperatywom robotniczym”, czyli stowarzyszeniom robotników miejskich. Pozostałe majątki mają być wydzierżawiane bezrolnym i małorolnym.

Celem tych zamierzeń socjalistycznych jest, jak piszą, osłabienie „poczucia własności prywatnej, które by mogło przeciwstawić się dążeniom socjalizmu”, „zapobieżenie złym skutkom prywatnej własności ziemskiej”, „umożliwienie częściowe z początku zastosowania gospodarki zbiorowej w rolnictwie i stopniowy dalszy jej rozwój”. Mówiąc jasno, Chodzi o to, aby powoli dojść do zniesienia prywatnej własności rolnej, skoro nie można od razu jej skasować.

Dlatego, przede wszystkim bezrolni i małorolni nie otrzymają wywłaszczonej ziemi na własność, lecz w dzierżawę, czyli przez całe życie będą płacili czynsz dzierżawny, ale nigdy nie staną się właścicielami. Jeżeli opłaty dzierżawnej j nie wniosą, choćby z powodu choroby lub starości, będą musieli gospodarstwo opuścić. Przekazać dzierżawy dzieciom nie będą mieli prawa. Co prawda, program socjalistyczny przewiduje, że pierwszeństwo do dalszego dzierżawienia ma jeden ze spadkobierców. Ale wybór spadkobiercy zależy od państwa czyli urzędnika, a urzędnik może oddać gospodarstwo komuś obcemu. Dziać się wówczas mogą wielkie niesprawiedliwości, kłótnie, przekupstwa. A wiadomo przy tym, . jak gospodarują ludzie na cudzym, jak unikają wszelkich kosztowniejszych nakładów. Gospodarz przywiązuje się do swego kawałka ziemi, który w pocie czoła uprawia, bo dotychczas miał pewność, że praca jego i wszystkie ulepszenia wyjdą na dobro jego dzieciom, i że cały dorobek im się dostanie. Dalej socjaliści chcą odroczyć ludzi przywiązania do prywatnej własności rolnej i przyzwyczaić do myśli, że ziemia ma być własnością ogólną w ten sposób, że przy oddawaniu gruntów w dzierżawę mają mieć przede wszystkim pierwszeństwo spółki bezrolnych i małorolnych, które będą gospodarowały na wydzierżawionej ziemi zbiorowo, to znaczy wspólnie.

Objąwszy np. w dzierżawę folwark, taka spółka nie podzieli ziemi między swych członków na oddzielne gospodarstwa, lecz razem będą wszyscy uprawiali całą ziemię, wspólnie płacili Czynsz dzierżawny i dzielili dochody. Łatwo sobie wystawić, jakby takie zbiorowe, spółkowe gospodarstwo zło. Jedni drugim wciąż by zarzucali, że nie dość pilnie pracują, że nieumiejętnie gospodarują; każdy oglądałby się na to, żeby nie pracować więcej od swego wspólnika; każdy podejrzewałby wspólnika o. chęć zagarnięcia lepszego zboża czy ziemniaków, każdy spychałby na innych winę, jeżeli grunt byłby źle uprawny i zboże by nie obrodziło. Doszłoby do ciągłych kłótni i prawowania się, i spółka niechybnie by się rozpadła. Socjaliści w Ameryce takie próby zbiorowej gospodarki robili i wszystkie się nie udały.

Mniej już chętnie widzieliby socjaliści oddawanie w dzierżawę gruntów takim spółkom bezrolnym i małorolnym, które według umowy, podzieliłyby grunty na odrębne gospodarstwa, ale wobec państwa Odpowiadałyby zbiorowo za gospodarkę i za płacenie czynszu dzierżawnego. I takie próby już czyniono w Poznańskim, czynił je także rosyjski Bank włosciański. Dobry i pracowity gospodarz musiał odpowiadać za swego sąsiada próżniaka i niedołęgę. Doprowadzało to de niezgody i swarów. Bo najlepiej gospodaruje człowiek zupełnie niezależny i pewny swej własności.

Socjaliści, aby zmniejszyć własność włościan, chcą namawiać małorolnych do sprzedania państwu gruntów, z tym, żeby te gospodarstwa były tym samym małorolnym oddane w dzierżawę. Chcą również przeprowadzić prawo, że przy sprzedaży gruntów włościańskich państwo ma pierwszeństwo kupna.

Nad gospodarką włościańską, prócz tego, zamierzają rozciągnąć kontrolę państwową, urzędniczą, czyli Skrępować w ten sposób prawo własności, prawo rozporządzania gospodarstwem.

Ani ostateczne dążenie socjalistów do zupełnego skasowania własności rolnej, ani tymczasowy program, który dopiero co przedstawiliśmy, nie odpowiada dążeniom i interesom włościaństwa, i dlatego socjaliści szeroko nim się nie chwalą.

Rządy bolszewików

Do ostatnich czasów socjaliści nie mieli możności wprowadzać w życie swych zamiarów, bo nie zyskali dla nich większości w Sejmach. Sposobność ku temu nadarzyła się dopiero w Rosji po rewolucji, kiedy nastały rządy tak zwanych „bolszewików”. Rozsądniejsi i spokojniejsi socjaliści odkładali zaprowadzenie państwa socjalistycznego na odległe czasy, kiedy naród miał się składać z niewielkiej garstki bogaczy i samych robotników, nie posiadających żadnej własności, czyli „proletariatu”. Bolszewicy postanowili natychmiast urządzić państwo socjalistyczne. Na czele bolszewików stanęli przeważnie żydzi, dla których było wszystko jedno, jak na tych próbach wyjdzie państwo i naród rosyjski. Socjalizm miał być wprowadzony siłą, gwałtem, przeciwko woli większości narodu rosyjskiego. Ogłoszono „dyktaturę proletariatu”, to jest panowanie robotników nad całym narodem i bez pytania się o wolę narodu. Wybrany sejm, w którym większość uzyskali przedstawiciele włościan, rozpędzono przy pomocy bojówki socjalistycznej. Owa dyktatura przy tym nie jest wcale rządem robotniczym, lecz tyrańską władzą części socjalistów-bolszewików.

Ludzkość po długich wysiłkach i walkach doszła do zdobycia wolności, jako najcenniejszego dobra. Uznano, że każdemu wolno mówić i pisać to, co uważa za słuszne, byleby nie nawoływał do zbrodni; że wolno zakładać wszelkie stowarzyszenia; że nikogo nie wolno aresztować bez rozkazu lub wyroku sądu i prześladować za przekonania polityczne. O tę wolność dopominali się także socjaliści. Ale gdy w Rosji schwycili władzę bolszewicy, rozpoczął się taki ucisk, jakiego nigdy ludzie nie zapamiętali. Pozamykano wszystkie pisma, które występowały przeciwko bolszewikom. Najzasłużeńszych ludzi więziono i bez sądu rozstrzeliwano. Wymordowano setki tysięcy ludzi, jak w czasie najkrwawszej wojny.

Komu się dobrze dzieje w państwie bolszewików? Tylko tym, którzy się dorwali do władzy. Ci opływają w dostatki zrabowane. Stworzyli oni własną „czerwoną armię”, którą doskonale żywią i suto bardzo opłacają, i ta, mordując przeciwników, broni rządzących bolszewików. Reszta ludności przymiera głodem lub wprost z głodu umiera. Szereg praw zniósł niby to własność prywatną. Bankom zabrano nie tylko własne pieniądze, lecz i pieniądze złożone na przechowanie. Fabryki „upaństwowiono”. Ale w tych fabrykach zaczął się taki nieporządek, że praca stała się niemożliwą. Rząd bolszewicki część robotników, która jeszcze została po miastach, po prostu utrzymuje z pieniędzy rządowych. Pieniądze zdobywa w ten sposób, że drukuje ruble papierowe bez żadnego rachunku. Wskutek tego nastąpiła szalona drożyzna, ciągle rosnąca. A za pieniądze nic prawie dostać nie można, gdyż zapasy towarów się wyczerpały, a nowych się nie wyrabia, bo nie ma z czego.

Brakuje zupełnie po miastach żywności, gdyż chłopi rosyjscy nie chcą jej dostarczać dlatego, że za otrzymane pieniądze nie mogą kupić potrzebnych przedmiotów do gospodarstwa i odzieży. Bolszewicy przeto wysyłają na wieś wyprawy karne, złożone z „czerwonej gwardii”, i te siłą zabierają żywność. Po wsiach toczą się z tymi oddziałami krwawe bitwy.

Na wsi i w Rosji w ogóle panuje największy bezład i zamieszanie. Rzucono hasła podzielenia się ziemią wielkiej własności. Nie było wszakże władzy do zrobienia tego podziału. Zagarniał grunt ten, kto był silniejszy: w jednej wsi bezrolni i parobcy, w innych – najbogatsi chłopi, którzy mieli więcej sprzężaju. Między gospodarzami, między bogatszymi i biedniejszymi, między bezrolnymi i małorolnymi trwa walka. Nikt żadnej władzy nie słucha. Rządzi tylko bagnet lub kłonica.

Ludność wzajemnie się rabuje, przejada i marnuje całe bogactwo narodowe, które nagromadziła praca poprzednich pokoleń. Zniszczono tych, co coś posiadali, a biedni pozostali biednymi. Wzbogacili się tylko ci, co kradli i rabowali, jako urzędnicy i spekulanci, którzy korzystając z zamętu, obdzierają ludność z resztek mienia.

Rosja będzie miała prawdziwy obrachunek rządów bolszewickich, gdy te się skończą. Ład i porządek zapanuje dopiero po nowych masowych rozstrzeliwaniach, i nadejdzie okres sroższej niewoli, niż była za carów. Wolność na długie lata będzie w Rosji pogrzebana, bat znów rządzić będzie. Wzajemna nienawiść rozmaitych warstw ludności doszła do szczytu. Ludzie przyzwyczaili się mordować o byle co jedni drugich.

Państwo zubożeje zupełnie i będzie musiało rozpoczynać gospodarkę od początku, gdyż fabryki, gospodarstwa, koleje – są zniszczone. A jednocześnie to zbiedniałe do ostateczności państwo będzie miało niesłychane długi, bo za te drukowane bez miary papierki zapłacić będzie trzeba. Wierzyciele cudzoziemscy zajmą najbogatsze: kopalnie rosyjskie, a lud rosyjski, wynędzniały, jak parobek będzie musiał ciężko pracować na podatki, aby zapłacić długi państwa, pokryć koszty gospodarki bolszewickiej.

Przedstawiliśmy pokrótce ów „raj” bolszewicki, gdyż i u nas część socjalistów wszelkimi sposobami chce naśladować bolszewików i ich rządy wychwala, a druga część, spokojniejsza, nie ma odwagi przeciwko ich knowaniom wystąpić.

Kiedy będziemy, głosować na posłów do Sejmu, nie zapominajmy, do czego doprowadzić może zwycięstwo socjalistów: do nieustającej walki wewnątrz narodu, do ciągłego zamętu, do zubożenia kraju, do fabryk bez ruchu, do braku pracy, do zagrożenia własności prywatnej.

prof. Bohdan Wasiutyński

zydokomuna


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

2 Komentarzy

  1. Świetny tekst profesora. Nacjonaliści w okresie przedwojennym byli prawdziwą elitą.

  2. Bohdan Szczepan Ksawery Wasiutyński (ur. 25 grudnia 1882, zm. 29 grudnia 1940 w Warszawie) – prawnik i publicysta narodowo-demokratyczny, senator II i III kadencji w II Rzeczypospolitej.

    Studia prawnicze odbywał w Warszawie, w Berlinie i w Monachium. W 1904 został kandydatem nauk prawnych Uniwersytetu Warszawskiego.

    Członek Ligi Narodowej, w latach 1908–1915 redaktor „Przeglądu Narodowego”, w latach 1915–1917 współredaktor „Sprawy Polskiej” w Piotrogrodzie i wydawca „Dziennika Polskiego”, od sierpnia 1917 współorganizator i jeden z aktywniejszych działaczy Rady Polskiej Zjednoczenia Międzypartyjnego.

    W dwudziestoleciu międzywojennym od 1921 profesor prawa administracyjnego Uniwersytetu w Poznaniu , a od 1924 w Warszawie.

    Był senatorem z ramienia Stronnictwa Narodowego. Był bliskim współpracownikiem i przyjacielem Romana Dmowskiego. Był członkiem jako hospitant Komitetu Narodowego Polskiego. W lipcu 1917 roku został członkiem Rady Polskiej Zjednoczenia Międzypartyjnego w Moskwie.

    W latach 1928–1935 zasiadał w Senacie w czasie 2 kolejnych kadencji, II (1928–1930) i III ( 1930–1935). Senator w 1928 roku, wybrany z listy Związku Ludowo-Narodowego z miasta Warszawy.

    Był Filistrem honoris causa Polskiej Korporacji Akademickiej Baltia. Jego trzech synów należało do korporacji.

    Ojciec m.in. publicysty Wojciecha Wasiutyńskiego i artystki Katarzyny Latałło.

    Pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie (kwatera nr 186).

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*