Aż do XVI wieku nikt nie pomyślał, iżby państwo miało zajmować się szkolnictwem. Przez całe wieki szkoły były monopolem Kościoła, nie z zasady wcale, lecz z konieczności, bo tylko duchowieństwo mogło udzielać nauki książkowej, gdyż tylko ono ją posiadało. Dopiero protestantyzm stał się pomostem do szkoły państwowej. Wszyscy byli zgodni z tym, że szkoła musi być wyznaniową, lecz w rozdrobnionym sekciarstwie nie każdą sektę było stać na własne szkolnictwo. Niejedna zaginęła dla braku szkół. Wpraszano się więc panującemu o subwencję, a z tego prostym następstwem stawało się, że kto szkołę utrzymywał, ten nią rządził. Z drugiej strony przyznawano panującemu coraz bardziej prawo autentycznego interpretowania artykułów wyznaniowych; szkoły zaś pierwszym zadaniem i obowiązkiem było przekazywać „czystość” danego wyznania. Ostatecznie utrzymały się i stały się historycznymi te sekty, do których przystąpili panujący.
U nas Zygmunt August nie chciał być panem sumień. Był stanowczo katolikiem, protestantów wyprowadzał w pole swoim „dojutrkostwem”[1] i przyjął księgę ustaw soboru trydenckiego – lecz odmawiał stanowczo, gdy mu (ze stron obydwóch) nieraz proponowano, ażeby stał się zwierzchnikiem wyznaniowym (z czym łączyłaby się władza absolutna). Wytwarzały się też w Polsce całkiem inne pomysły o szkolnictwie, aniżeli w Niemczech. Szymon Marycki już w r. 1551 twierdzi, że państwo winno się zająć szkolnictwem; powtarza to w r. 1558 Erazm Glinczer Skrzetuski, wielki Zamojski w r. 1598 sam układa plany naukowe szkoły ośmioklasowej. Ma to być schola civilis; katolicka bez zastrzeżeń, pragnąca jednak wychować nie świeckiego polemizanta wyznaniowego, lecz obywatela. Następnie Sebastian Petrycy (1626) kładzie większy nacisk na wychowanie moralne i kształcenie charakteru, aniżeli na samą naukę. Społeczno-obywatelskie cele szkoły podkreśla z naciskiem najważniejszy pisarz pedagogiczny XVII w. Aleksander Olizarowski.
Charakterystyczną zaś cechą polskiej kultury stało się, że wszyscy wybitni mężowie wszelkich zawodów zajmują się sprawami szkolnictwa; lecz pomysł szkoły państwowej nie przyjął się.
Tymczasem w Niemczech Althusinus ujął sprawę teoretycznie w roku 1603 w ten sposób, że szkolnictwem musi kierować państwo, skoro ono stanowi zwierzchność kościelną; ma więc obowiązek, żeby panującemu wyznaniu zagwarantować prawowierność młodego pokolenia.
Niemieccy władcy katoliccy nie chcieli poprzestać na władzy mniejszej niż książęta protestanccy. W tym geneza józefinizmu. Na dworze Marii Teresy zrodziła się zasada: Die schule ist ein Politikum[2]. Zjawia się nowy cel szkoły: hodowla wiernopoddańczości – prosta konsekwencja zwierzchnictwa nad sumieniami.
Hasło monopolu państwowego w szkolnictwie rozbrzmiewało atoli najpierw we Francji. W r. 1763 wystąpił Louis Chalotais z memoriałem, że państwo nie może pozostawić szkół w czyimkolwiek ręku, skoro przez odpowiednio urządzone szkoły da się „w ciągu niewielu lat zmienić obyczaje całego narodu”, zakończenie memoriału brzmi w te słowa: „Krótko mówiąc, Wasza Królewska Mość miałby po upływie niewielu lat, jakby nowy naród i to pierwszy wśród narodów”. Co za pojęcie o potędze szkoły! Wkrótce Turgot domagał się osobnego urzędu do kierowania szkolnictwem publicznym, od elementarnej szkółki aż do uniwersytetów.
Pierwszy taki urząd powstał atoli w Polsce. Jeszcze Konarski nie myślał o szkolnictwie państwowym, lecz kasata Jezuitów groziła upadkiem przynajmniej połowy szkół; ażeby ocalić szkolnictwo od nagłej ruiny a dobra jezuickie zachować dla szkolnictwa, obmyślono w r. 1773 Komisję Edukacyjną.
W Niemczech projekt państwowej władzy oświatowej głosił Martin Ehler w r. 1766, a Basedow wystąpił w r. 1768 już z żądaniem, by państwo nadzorowało też szkoły prywatne i z projektem szkoły „międzywyznaniowej”. Pruskie „Landrecht” w r. 1794 oznajmia, jako „Szkoły i uniwersytety są zakładami państwowymi”. J.G. Fichte zapędził się w r. 1808 tak daleko, iż zakwestionował prawo wychowawcze rodziny i proponował nawet falanstery dziecięce. Nader szeroko zakreślali prawa państwa wobec szkolnictwa nawet Niemeyer i Herbart, chociaż byli przeciwnikami monopolu. Dieszerweg domaga się planów naukowych od władzy państwowej. Schleiermacher głosi, że młodzież należy wychowywać fur einen bestimten Staat[3], a więc czyni wychowanie zawisłym od rodzaju państwa.
Dokładny plan szkolnictwa państwowego (antykościelnego) przedstawił we Francji Condorcet w roku 1792. Napoleon obwieścił w roku 1808, jako „szkolnictwo powierzone jest w całym państwie jedynie i wyłącznie władzom rządowym”. Zasady monopolu nie naruszył ani biskup de Frayssinous, minister oświaty za restauracji. Dopiero po rewolucji w roku 1848 wystąpiono z żądaniem wolności nauczania.
W Hiszpanii zaczęło się szkolnictwo państwowe dopiero od roku 1857, a państwowa ustawa szkolna w Królestwie Sardynii wyszła w roku 1895. Cała Europa uwierzyła już w Chalostaisa, a Metternich czy Mazzini wierzyli mocno, że opanowanie szkoły rozstrzyga o przyszłości kraju, że to jest „politicum” nie do pokonania. Tylko Anglia uchroniła się od przesądu polityczno-szkolnego.
Nadzór nad szkołami średnimi, ustanowiony w roku 1864, kontroluje tylko rachunki; przymus zaś szkolny nauki elementarnej, wprowadzany stopniowo w latach 1870–1880 pozostawia wolny wybór szkoły gminnej lub prywatnej. O monopolu państwowym nigdy tam nie było mowy.
Uważałem za potrzebne podać ten przegląd, ażeby wykazać, że pomysł szkoły państwowej, a tym bardziej monopolu, jest wcale niedawnej daty; że nie są to bynajmniej rzeczy „rozumiejące się same przez się”, lecz wynikłe z okoliczności. Mówiąc na ogół, jest to dar protestantyzmu.
Upaństwowienie szkół miało w swoim czasie swoje dobre strony. Państwo, uważając szkoły za swe najlepsze narzędzia, pomnażało je i dbało o ich poziom. Zaciążyło atoli nad wychowaniem publicznym owo „politicum”, zwłaszcza, że kładziono na to nacisk tym silniejszy, im bardziej rządy się psuły, im bardziej obniżał się ich poziom moralny i umysłowy. Władza nad szkołami posłużyła wreszcie niemal wyłącznie do walki z Kościołem; my zaś w Polsce mieliśmy przeraźliwe zaiste widowisko, jak dla polityki szargało się szkołę, psując charakter młodzieży, a od nauczycieli wymagając wręcz braku charakteru. Trudno doprawdy nie nabrać przekonania, że lepiej „dmuchać na zimne”, niż pozostawić jakąkolwiek możność nawrotu do poprzedniej „pedagogii”.
Nie chcemy, żeby szkoła była „politicum”; nie chcemy pedagogii ministerialnej.
Żądamy natomiast w imię naszego hasła etyki totalnej, żeby szkoła była rozsadnikiem moralności katolickiej; poza tym żeby służyła samej tylko oświacie i niczemu innemu. Szkoła nie może być ani areligijna, ani acywilizacyjna. Jakiejże ma służyć cywilizacji? Bizantyńskiej, turańskiej czy może żydowskiej? Jeżeli kto ma takie tendencje, niechaj występuje z nimi jawnie!
W szkole katolickiej i opartej na cywilizacji łacińskiej nie trzeba osobliwych zabiegów o wychowanie obywatelskie. Szkoła taka, a przy tym ściśle pedagogiczna, przejęta jest zawsze duchem obywatelskim. Człowiek religijny, porządny i światły, ceniący swą osobowość i szanujący ją u innych, a przejęty altruizmem, będzie tym samym dobrym obywatelem polskim.
prof. Feliks Koneczny
[1] Opieszałość, brak energii w działaniu.
[2] Szkoła jest kwestią polityczną – niem.
[3] Dla celów państwa.
11 września 2019 o 15:21
Czytając ten tekst dochodzę do wniosku, że daleko mi jest do Konecznego, jego „cywilizacji łacińskiej” i w ogóle teorii cywilizacji.
Zlikwidowanie państwowego szkolnictwa to czysta głupota, spowoduje zmniejszenie dostępu do edukacji oraz upowszechni lekceważenie edukacji, przez co będziemy mieli naród analfabetów, poza tym w państwie narodowym do nacjonalistycznego wychowania młodzieży niezbędna jest szkoła państwowa.
Gdyby ten tekst czytał Mussolini to chyba by się za głowę złapał.
11 września 2019 o 15:24
Dodając jeszcze – postulaty likwidacji szkolnictwa państwowego są charakterystyczne dla libertariańskiej, akapowej i korwinowskiej zarazy, są czystym liberalizmem i minarchizmem. Jak Niemcom zarzucano, że nie należą do cywilizacji łacińskiej to po tym artykule coraz mniej widzę w tym wadę.
Do kibla z Konecznym!
11 września 2019 o 17:52
Jakoś do drugiej połowy XIX wieku nie było obowiązku szkolnego a istniała całkiem liczna rzesza ludzi wykształconych i cywilizacja europejska miała się lepiej niż obecnie.Nacjonaliści powinni popierać rozwój szkół prywatnych (za czym naturalnie musi pójść popieranie odpowiedniej polityki gospodarczej ((dystrybucjonizm)) po to aby Polaków było na nie stać),ponieważ tam gdzie dominuje szkoła prywatna,tam dominuje prawo naturalne (chrześcijańskie),a tam gdzie dominuje (obowiązkowa oczywiście!) szkoła publiczna,dominuje lewactwo.Chyba nie trzeba tego nikomu tłumaczyć skoro widzimy czego naucza obowiązkowa szkoła publiczna Anno Domini 2019…
11 września 2019 o 19:49
Ty chyba sobie kpisz. Mieliśmy całe rzesze analfabetów wyzyskiwanych przez kapitalistów i zacofanie społeczne, biedę i choroby.
Nacjonalizm jest ideologią kolektywistyczną, dlatego gdy ten stanie się oficjalną ideologią państwową to nie może oddać narzędzia swojej polityki, jakim jest szkolnictwo państwowe. Rozwiązaniem nie jest rozwój szkół prywatnych, rozwiązaniem jest wychowanie młodzieży w duchu starożytnej Sparty, faszystowskich Włoch i narodowo-socjalistycznych Niemiec. Powiem więcej – wzorem wychowania młodzieży w duchu kolektywizmu może być nawet Związek Radziecki.
Dystrybucjonizm może sobie tam być, właściciele będą zajmowali się drobną działalnością, drobnym wytwórstwem i świadczeniem pierdołowatych usług, by nie wzrosło bezrobocie i pauperyzacja prowincji.
Ale tak ważna kwestia, jaką jest wychowanie młodzieży bez wątpienia musi pozostać w gestii państwa narodowego, pod tym względem zdecydowanie bliżej mi do modelu państw „totalitarnych”. Oraz bliżej mi do kolektywistycznych skłonności Zadrugi i RNR Falangi.
To, że nie popieram obecnej zdegenerowanej formy szkolnictwa nie znaczy, że jako alternatywę widzę szkolnictwo prywatne. To tak, jakby leczyło się kiłę rzeżączką.
11 września 2019 o 20:37
,,Ty chyba sobie kpisz. Mieliśmy całe rzesze analfabetów wyzyskiwanych przez kapitalistów i zacofanie społeczne, biedę i choroby.”
Ale to było winą niesprawiedliwego systemu gospodarczego zwanego (dzikim) kapitalizmem a nie szkół prywatnych.Wprowadźmy dystrybucjonizm a każdego będzie stać na posłanie swoich dzieci do szkoły prywatnej i żadnego analfabetyzmu,wyzysku ani zacofania społecznego nie będzie.
———————————————–
,,Nacjonalizm jest ideologią kolektywistyczną”
Tak,ale nie zrównujmy kolektywizmu z totalitaryzmem bo to nie to samo.Totalitaryzm to niewola narody jak i osoby.Nikt nie chce powrotu ZSRR ani III Rzeszy.No może za wyjątkiem ciebie
————————————————
,,Rozwiązaniem nie jest rozwój szkół prywatnych, rozwiązaniem jest wychowanie młodzieży w duchu starożytnej Sparty, faszystowskich Włoch (jeszcze przejdzie) i narodowo-socjalistycznych Niemiec (Jezus Maryja!). Powiem więcej – wzorem wychowania młodzieży w duchu kolektywizmu może być nawet Związek Radziecki. (W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego!)”
————————————————
,,Ale tak ważna kwestia, jaką jest wychowanie młodzieży bez wątpienia musi pozostać w gestii państwa narodowego”
Ale pozostanie.Bo w normalnych warunkach – czyli w warunkach państwa narodowego,w którym nie istnieje taki choćby art. 256 – każdy normalny człowiek-rodzic,pośle swoje dzieci z własnej woli,do takiej szkoły,w której polskość,polski nacjonalizm,polski patriotyzm,religia katolicka,katolicka moralność,Tradycja,zwyczaje,europejskość,przywiązanie do indoeuropejskiej rasy,polski sposób życia itd. itp.,będą nauczane.Może w państwie narodowym przecież istnieć równolegle szkoła państwowa i szkoła prywatna.Rodzic wybierze lepszą pod względem fachowości,ale i jedna i druga,będą narodowe DE FACTO.Szkoła państwowa to domena lewactwa.Jak myślisz:dlaczego lewactwo od zawsze popiera przymusową szkołę państwową?Odpowiedz sobie na to pytanie.
11 września 2019 o 22:22
„Ale to było winą niesprawiedliwego systemu gospodarczego zwanego (dzikim) kapitalizmem a nie szkół prywatnych.Wprowadźmy dystrybucjonizm a każdego będzie stać na posłanie swoich dzieci do szkoły prywatnej i żadnego analfabetyzmu,wyzysku ani zacofania społecznego nie będzie”
Przede wszystkim było to wynikiem słabego wykształcenia i braku obowiązku kształcenia, które powodowało analfabetyzm, a przez to ułatwiało wyzysk pracowników-analfabetów. Druga sprawa to postęp w dziedzinie techniki i wiedzy musi być – takie są wymagania rynku pracy oraz dlatego, że należy zwiększać inteligencję narodu.
„Tak,ale nie zrównujmy kolektywizmu z totalitaryzmem bo to nie to samo.Totalitaryzm to niewola narody jak i osoby.Nikt nie chce powrotu ZSRR ani III Rzeszy.No może za wyjątkiem ciebie”
Totalitaryzm to dla mnie słowo niemające żadnego znaczenia. Już z racji postulowanego przeze mnie ustroju należy postawić pod znakiem zapytania, czy ja jestem „totalitarystą”. Raczej mieszaniną elementów totalitarnych, autorytarnych, demokratycznych i wolnościowych.
Zresztą ja totalitaryzm rozumiem tak, jak rozumieli Mussolini i Piasecki, czyli totalne angażowanie całego społeczeństwa w życie państwa/narodu.
,,Rozwiązaniem nie jest rozwój szkół prywatnych, rozwiązaniem jest wychowanie młodzieży w duchu starożytnej Sparty, faszystowskich Włoch (jeszcze przejdzie) i narodowo-socjalistycznych Niemiec (Jezus Maryja!). Powiem więcej – wzorem wychowania młodzieży w duchu kolektywizmu może być nawet Związek Radziecki. (W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego!)”
Hehe
„każdy normalny człowiek-rodzic,pośle swoje dzieci z własnej woli,do takiej szkoły,w której polskość,polski nacjonalizm,polski patriotyzm,religia katolicka,katolicka moralność,Tradycja,zwyczaje,europejskość,przywiązanie do indoeuropejskiej rasy,polski sposób życia”
A co jeśli rodzic będzie liberalnym debilem i będzie wychowywał dziecko w duchu liberalnym, „antyrasistowskim” i antyfaszystowskim?
Jestem za edukacją w duchu kolektywistycznym w następujących powodów:
1. Taka edukacja wzmacnia umiejętności interpersonalne młodego człowieka, uczy go bycia ekstrawertycznym;
2. Przede wszystkim liczy się wychowanie w duchu kultury sportu oraz militaryzacja młodzieży – wychowanie młodych na przyszłych wojowników Narodu i Rasy;
3. Taka edukacja przede wszystkim uczy trzech następujących cech: wierność, odwaga, posłuszeństwo (może Ci się to skojarzyć z pewnym niemieckim mottem „Treu, Tapfer, Gehorsam” XD)
————-
Nie uważam, by państwowe szkolnictwo samo z siebie było domeną lewactwa. Co więcej – w ogóle nie uważam, by państwowe szkolnictwo można było zaklasyfikować do jakiegokolwiek światopoglądu. Państwowe szkolnictwo to jest forma, do której można wlać jakąkolwiek treść. Ważne, by to nacjonaliści mieli wpływ ideologiczny na edukację. Z wieloma rzeczami jest podobnie, np z cenzurą. Wielu maże się, że cenzura jest lewacka (co ich upodabnia do liberałów), a w rzeczywistości cenzura, o ile jest w rękach odpowiednich osób to jest bardzo dobrym narzędziem, jak to słusznie zauważył Gladius Ferreus.
11 września 2019 o 21:03
Ty jesteś za kolektywistycznymi skłonnościami Zadrugi i Falangi;ja jestem blisko ONR ,,ABC”.
Trzeba znać naród,którego się jest członkiem bo tylko wtedy można zbudować stabilny system.Jeśli ignorujesz umysłowość i charakter narodowy,to jesteś już na drodze do utopizmu czyli naginania rzeczywistości do własnej utopii,a utopia,jak wiemy,jest planem,którego NIE DA SIĘ zrealizować w świecie rzeczywistym.
Polacy są narodem,który od samego początku swego istnienia,nie znosi przymusu i,skoro tak,to będzie się zawsze buntował przeciwko pałce policyjnej i karabinowi żołdaka.Wielki Dmowski,zaraz po dokonaniu się zamachu majowego,pisał,że ,,wbrew woli narodu (polskiego oczywiście) rządzić się nie da.”
O wiele lepsze wyniki da taka polityka,która będzie zgodna z umysłowości,przyzwyczajeniami i charakterem Narodu Polskiego.Myślę,że jeżeli pozostawimy Polakom do wyboru narodową szkołę prywatną i narodową szkołę państwową,to Polak-rodzic wybierze dla swych pociech tą szkołę w swej okolicy,która będzie jakościowo lepsza.
Zwykły Polak ma całkiem spore pokłady nacjonalizmu i patriotyzmu w sobie,w większości przypadków nawet nie zdając sobie z tego sprawy.Zlikwidujmy III RP,wprowadźmy system gospodarczy dystrybucjonizmu (najlepszy jaki ludzkość kiedykolwiek stworzyła),zlikwidujmy razem z III RP,represyjny prawo pozytywne (spisane),bierzmy przykład z katolicyzmu,przywróćmy polskie tradycje i zwyczaje, polski sposób życia po prostu,zlikwidujmy wrogów i zdrajców naszego Narodu,a Polacy sami nagną się do nowej,narodowej rzeczywistości.
11 września 2019 o 21:26
Zgadzam się z @ıᛉı, czego potwierdzeniem jego słów jest tekst Wołodźki z Nowego Obywatela, zwłaszcza fragment o prywatnej i publicznej edukacji: https://nowyobywatel.pl/2015/03/23/grzech-wolajacy-o-pomste-do-nieba/. Na tym portalu i w środowisku miesięcznika „Szturmu” ten portal jest polecany i to wiele razy.
11 września 2019 o 22:32
„Trzeba znać naród,którego się jest członkiem bo tylko wtedy można zbudować stabilny system.Jeśli ignorujesz umysłowość i charakter narodowy,to jesteś już na drodze do utopizmu czyli naginania rzeczywistości do własnej utopii,a utopia,jak wiemy,jest planem,którego NIE DA SIĘ zrealizować w świecie rzeczywistym.
Polacy są narodem,który od samego początku swego istnienia,nie znosi przymusu i,skoro tak,to będzie się zawsze buntował przeciwko pałce policyjnej i karabinowi żołdaka.Wielki Dmowski,zaraz po dokonaniu się zamachu majowego,pisał,że ,,wbrew woli narodu (polskiego oczywiście) rządzić się nie da.”
O wiele lepsze wyniki da taka polityka,która będzie zgodna z umysłowości,przyzwyczajeniami i charakterem Narodu Polskiego.Myślę,że jeżeli pozostawimy Polakom do wyboru narodową szkołę prywatną i narodową szkołę państwową,to Polak-rodzic wybierze dla swych pociech tą szkołę w swej okolicy,która będzie jakościowo lepsza”
Całkowicie nie zgadzam się z cytowanym fragmentem. Nacjonalista nie ma dostosowywać się do zdegenerowanej warcholskiej mentalności Polaków, tylko ma ją przebijać i dążyć do rewolucji myślenia Polaków. Dmowski był skażony liberalnym myśleniem, dlatego był raczej legalistą i był sceptyczny wobec rewolucyjnych metod.
Ogółem sceptycznie patrzę na robienie z Dmowskiego alfy i omegi polskiego nacjonalizmu. Jako zasłużony dla Polski miał raczej zalety z pewnymi niepowodzeniami, ale jego myśl to raczej pół na pół.
„Zwykły Polak ma całkiem spore pokłady nacjonalizmu i patriotyzmu w sobie,w większości przypadków nawet nie zdając sobie z tego sprawy.Zlikwidujmy III RP,wprowadźmy system gospodarczy dystrybucjonizmu (najlepszy jaki ludzkość kiedykolwiek stworzyła),zlikwidujmy razem z III RP,represyjny prawo pozytywne (spisane),bierzmy przykład z katolicyzmu,przywróćmy polskie tradycje i zwyczaje, polski sposób życia po prostu,zlikwidujmy wrogów i zdrajców naszego Narodu,a Polacy sami nagną się do nowej,narodowej rzeczywistości”
Nie podzielam Twojego optymizmu wobec polskiego społeczeństwa. Ja raczej dostrzegam w polskiej mentalności anarchoindywidualizm wzmocniony polskimi tradycjami oraz oporem wobec wprowadzaniem PRLowskiego kolektywizmu, który wynikał z jego nieudolnego wprowadzania.
To kurestwo trzeba wypalić w naszym narodzie, a nie je wzmacniać, jeśli chcemy kiedykolwiek odrodzenia Polski.
11 września 2019 o 22:38
@DDQ
Bardzo dobry artykuł, najbardziej podobało mi się dowalenie Szustakowi (czyli produktowi modernizmu promującemu lite-”katolicyzm”).
Ten artykuł jest dowodem na to, że dystrybucjonizm zastosowany w systemie edukacyjnym nie zadziała – doprowadzi do regresu.
12 września 2019 o 10:02
NarodowyRadykał@ Dystrybucjonizm to utopia. Jedyną drogą jest kapitalizm ze strukturą korporacyjną- izbą pracodawców i izbą pracowników na każdym poziomie w celu ustalania układów zbiorowych itp. Dystybucjonizm natomiast został wymyślony przez co prawda dobrych ludzi ale nie mających pojęcia o ekonomia dlatego popieranie dystrybucjonizmu to coś niepoważnego.
12 września 2019 o 18:37
Czy chodzi Ci o kapitalizm ludowy (pracownicy mają udziały w firmach i uczestniczą w procesie zarządzania firmą)? Kapitalizm ludowy, choć pozostaje kapitalizmem to jest wersją kapitalizmu do przyjęcia, bo mocno zostaje zbliżona do korporacjonizmu.
Co do dystrybucjonizmu – dystrybucjonizm można rozumieć dosłownie, czyli rozpowszechnienie drobnej działalności gospodarczej („swój na swoim”), lub etymologicznie, czyli szerzej – jako ogółem dystrybucja własności i udziałów w firmie w inny sposób.
W takim rozumieniu dystrybucjonizmu do niego można zaliczyć nie tylko chestertonowską wersję, ale też wszelkie formy korporacjonizmu, kapitalizm ludowy, kooperatyzm (i ogółem ruch spółdzielczy), zdecentralizowany/zdemokratyzowany/uspołeczniony socjalizm, syndykalizm i podobne koncepcje.
Dystrybucjonizm jako uzupełnienie gospodarki jak najbardziej popieram, żeby nie doszło do pauperyzacji prowincji, ale dystrybucjonizm nie powinien być podstawą polskiej gospodarki, tzn. nie powinien być najważniejszym elementem polskiej gospodarki. Coś podobnie, jak w Chinach jest, może trochę więcej dystrybucjonizmu.
17 września 2019 o 00:35
Żaden kapitalizm ludowy. Zwykły kapitalizm z organizacjami korporacyjnymi – izby przemyśłowo handlowe i związki zawodowe. Chciałbyś teraz wywłaszczać przedsiębiorców pod przymusem i oddawać akcje pracownikom ? Tak się nie da, po za tym to by było niemoralne bo to kradzież. Ja wiem że istnieją spółdzielnie i dobrze ale nie da się z każdej firmy teraz spółdzielnie robić xD. Korporacjonizm ok. Dystrybucjonizm nie ok
17 września 2019 o 11:28
„Zwykły kapitalizm z organizacjami korporacyjnymi – izby przemyśłowo handlowe i związki zawodowe”
Te izby i związki obecnie gówno dają, tak więc odpada, a uczestnictwo w procesie zarządzania oraz udziały pracowników w przedsiębiorstwie skutecznie zabezpieczają interesy pracownika.
„Chciałbyś teraz wywłaszczać przedsiębiorców pod przymusem i oddawać akcje pracownikom ?”
A gdzie ja napisałem o wywłaszczaniu przedsiębiorców? Dywersyfikacja akcji między pracowników nie jest tym samym, co wywłaszczanie.
Zresztą ja nie jestem aż takim przeciwnikiem wywłaszczania, podchodzę do tego pragmatycznie i jeśli pragmatycznie opłaca się (narodowy) socjalizm to popieram.
„Tak się nie da, po za tym to by było niemoralne bo to kradzież”
Jak już wiesz, że ja popieram model bizantyjski to wiesz, że uważam za niemoralne to, co szkodzi państwu i narodowi pojmowanemu jak najszerzej. Państwo stanowi prawo, tak więc ustawodawca kradnie wtedy, gdy ustala takie prawo, które szkodzi gospodarce narodowej-państwa i prowadzi do regresu demograficznego i dysgeniki narodu. Wywłaszczanie przedsiębiorców w interesie narodowym i racji stanu nie jest kradzieżą. Państwo powinno dążyć tylko do wzmacniania siebie i rozwoju narodu na wszelkich polach i zabezpieczaniu narodu przed niekorzystnymi zjawiskami, takimi jak dekadencja/degeneracja, dysgenika i wymieranie, obrona przed wrogiem zewnętrznym i wewnętrznym.
Napisałeś, że „korporacjonizm ok, dystrybucjonizm nie ok”, ale nie zauważyłeś, że jedno prowadzi do drugiego, nie da się rozdzielić obu koncepcji, bo korporacjonizm tworzący spółdzielnie z automatu jest dystrybucjonizmem, bo następuje dystrybucja własności pomiędzy pracowników jednego przedsiębiorstwa. A w dystrybucjonizmie właściciele drobnych przedsiębiorstw gospodarczych zrzeszają się w cechy/gildie, tak więc też tworzy się pewna forma korporacjonizmu.
Zapewne nadajesz dużą wartość własności prywatnej, ale musisz wiedzieć, że podstawą dystrybucjonizmu jest własność prywatna.
17 września 2019 o 12:11
Obecnie izby przemysłowo handlowe są stowarzyszeniami prawa prywatnego a Ja chcę modelu takiego jak w obecnej Austrii, Niemczech czy Francji gdzie obecność w izbach jest przymusowa. W Polsce mały % przedsiębiorców należy do izb i dlatego mają słabą siłe w dialogu społecznym. Zobacz np: taką Austrie tam układy zbiorowe branżowe obejmują 95% ludzi bo 100% przedsiębiorców należy do izb a pracownicy należą do izb robotniczych i tam to działa. Co do tego, że korporacjonizm prowadzi do dystrybucjonizmu to się nie zgadzam bo np: we Włoszech Faszystowskich czy Portugali Salazara realizowano korporacjonizm a nie było dystrybucjonizmu, wręcz przeciwnie dominowały duże firmy kapitalistyczne
17 września 2019 o 14:08
Oczywiście te dystrybucjonistyczne cechy/gildie działają na zasadach samorządu, choć są stworzone i uregulowane przez państwo, czyli mają dużą autonomię, ale pozostają w relacjach partnerskich z państwem.
18 września 2019 o 12:15
Wszystko rozumiem, ale mylisz podstawowe pojęcia, a mianowicie mylisz ruch spółdzielczy z dystrybucjonizmem, podczas gdy ruch spółdzielczy należy zaklasyfikować do korporacjonizmu, dystrybucjonizm polega na tym, że państwo pomoże indywidualnym osobom na otworzenie własnej działalności gospodarczej, czyli ci drobni przedsiębiorcy są tak jakby prywaciarzami dla samych siebie i dla swojej rodziny. To jest opis dystrybucjonizmu właściwego, bo zgodnie z etymologią korporacjonizm też można nazwać dystrybucjonizmem spółdzielczym.
Korporacjonizm może mieć różne formy, faktycznie w faszystowskich Włoszech dominowała taka forma, w której panował dirigisme, czyli panowała etatystyczna regulacja państwowa. Znaczy się zachowany był wielki kapitał, który byl powiązany z państwem (trochę jak w Japonii, Singapurze, Korei Południowej i innych azjatyckich tygrysach), ale gospodarka była nastawiona na służbę państwu i państwo narzucało wielkim przedsiębiorcom, co mają robić, bo ich rolą było zaspokajanie potrzeb państwa, rozumianego całościowo-totalnie, w myśl faszystowsko pojmowanego totalitaryzmu (nie mylić z jego politologiczną definicją) jako instytucja, społeczeństwo i hierarchiczna struktura (czyli od szczebla centralnego do samorządowego – przy czym Włochy faszystowskie raczej były centralistyczne oraz hierarchiczna pod względem hierarchii władzy). A jeśli przedsiębiorcy nie zaspokajali tych potrzeb, nie byli podrzędni państwu to mogli być wywłaszczeni. Państwo spełniało też rolę utrzymywania równowagi interesów pracowników i przedsiębiorców oraz godzenia ich i do tego służyły utworzone korporacje pracowników i przedsiębiorców.
Znaczy się własność głównie należała do przedsiębiorców, ale nie jest tak, że pracownicy nie mieli żadnych udziałów w firmie, mieli je, choć mniejsze. Faszystowskie Włochy to było takie połączenie kapitalizmu państwowego i state-sponsored capitalism z kapitalizmem ludowym, na które nałożono formę korporacjonizmu. Ten model gospodarczy uzupełniała polityka etatyzmu, interwencjonizmu i dirigisme, a nawet centralnego planowania gospodarczego .
Nie ma czegoś takiego, jak jeden korporacjonizm. Korporacjonizm ma wiele form, jest porównywalny do wielu innych modelów gospodarczych, dlatego trudno o nim wydawać ostateczne osądy. Również z tego powodu lewica widzi we faszyzmie kapitalizm, a liberałowie widzą bolszewizm. Faszyzm wymyka się wszelkim kryteriom i schematom, faszyzm jest unikalną ideą.
Różne nurty korporacjonizmu są opisane na wikipedii w polskiej i angielskiej wersji, a one też są tylko wycinkiem. Gdyby dogłębnie opisać wszystkie formy korporacjonizmu i ich całościowe porównanie do innych modeli ekonomicznych to wyszłaby z tego gruba książka.
Opisując tylko kilka form korporacjonizmu to korporacjonizm RNR Falangi zmierzał w stronę realnego socjalizmu na modłę PRLowską, bo RNR Falanga popierała gospodarkę centralnie planowaną, a firmy kontrolowane przez państwo miały wewnętrznie być hierarchicznym korporacjonizmem, model włoski to takie połączenie kapitalizmu, korporacjonizmu i etatyzmu, korporacjonizm może przybierać formę spółdzielni, co upodabnia go do kooperatyzmu (przy czym kooperatyzm ma bardziej egalitarną formę, a korporacjonistyczne spółdzielnie są hierarchiczne). Inne formy korporacjonizmu są też podobne do kapitalizmu ludowego i obie formy paradoksalnie upodabniają się do syndykalizmu, czyli uspołecznionego, zdecentralizowanego i demokratycznego socjalizmu (bo pracownicy otrzymują udziały, czyli w pewnym sensie dochodzi do „uspołecznienia” i demokratyzacji stosunków pracy przez udział w zarządzaniu)!
Ogółem błędne jest utożsamianie socjalizmu, kapitalizmu i korporacjonizmu wyłącznie z konkretną rolą państwa, przedsiębiorców i pracowników, bo wszystkie te modele mogą uwzględniać kluczową lub minimalną rolę państwa, mogą być wobec pracowników bardziej zamordystyczne lub bardziej demokratyczne, wszystkie te modele mogą zakładać większy egalitaryzm lub hierarchię, nawet może być w ich ramach prowadzona i polityka planowa i rynkowa (lub ich połączenie).
A już karygodną głupotą i ignorancją jest utożsamianie tych modeli gospodarczych z formą stosunków pracy regulowaną przez kodeks pracy, z polityką podatkową oraz z polityką świadczeń socjalnych. Byłoby dobrze, gdyby na portalu pojawił się artykuł, w którym wymienione zostałyby rzeczy przypisywane przez korwinistów socjalizmowi, które nie definiują żadnego modelu ekonomicznego lub które można przypisać do niejednego modelu ekonomicznego. W ten sposób obnażona zostałaby głupota korwinistów.
18 września 2019 o 18:07
W zasadzie z większością się z Tobą zgadzam. Tylko według mnie ruch spółdzielczy to kooperatyzm a korporacjonizm odnosi się bardziej do samorządu gospodarczego i związków zawodowych ale to raczej kwestia semantyczna. Wydaje mi się tylko, że dziś raczej ciężko o kapitalizm ludowy(spółdzielczy) bo wszędzie jest wielki kapitał. Sam osobiście najczęściej robie zakupy w Społem ale to wynika z faktu że obok mnie jest społem 24 godziny na dobę xD. W większości przypadków ciężko dziś się przebić spółdzielniom choć są takie pojedyńcze przpadki ale to rzadkość. Pozdrawiam Ciebie
18 września 2019 o 22:46
Mi zawsze kooperatyzm kojarzył się ze spółdzielniami o charakterze poziomym tzn o egalitarnym stosunku własności między członkami spółdzielni, a korporacjonizm polega na istnieniu pionowej hierarchii. Ale korporacjonizm głównie polega na istnieniu korporacji godzącej interesy grup interesu ekonomicznego, tak więc masz rację. W każdym razie korporacjonistyczne rozwiązania mogą istnieć w różnych systemach gospodarczych.
Ale w sumie to kwestia drugorzędna które pronarodowe modele gospodarcze popieramy. Ja nie jestem fanatykiem jednego modelu gospodarczego, ważne żeby był sprawiedliwy społecznie, pronarodowy i efektywny. Nacjonaliści nie powinni zabijać się między sobą o to, że jedni popierają socjalizm, inni korporacjonizm, dystrybucjonizm, kapitalizm ludowy, kooperatyzm, syndykalizm etc.
Wszystkie te modele gospodarcze służą realizacji nacjonalistycznych wizji, dlatego wszystkie oceniam pozytywnie i wszystkie łączą nacjonalistów.
Spółdzielnie żeby mogły konkurować z wielkim kapitałem (pod tym terminem rozumiem zagraniczny kapitał, bo tylko z takim w Polsce mamy do czynienia) to potrzebna jest protekcjonistyczna polityka państwa i narzucanie zagranicznemu kapitałowi wchodzącemu do Polski współpracę z polskimi spółdzielniami.
Również pozdrawiam
12 września 2019 o 09:58
Przeczytałem jedną książkę Konecznego ”cywilizacja bizantyńska”. Jak dla mnie Koneczy to taka konserwatywna wersja neoliberalizmu. Koneczny podniecał się ogólnie Anglią i systemem anglosaskim jako wzorcem i przeciwwagą dla bizantyńskiej centralistycznej Francji i Niemiec. Jak dla mnie to zwykły liberał cierpiący na statofobie.
12 września 2019 o 19:15
Koneczny to zdecydowanie nie mój klimat, a już na pewno nie utożsamiam go z nacjonalizmem, który jest z natury kolektywistyczny i stawiający na silne państwo narodowe. Koneczny, tak jak sam stwierdziłeś cierpiał na statofobię i jego pogłady zmierzały w stronę indywidualizmu maskowanego „personalizmem”.
Koneczny zarzucał Niemcom bizantynizm, ale jak porównam sobie dobrą organizację społeczeństwa niemieckiego (porównywalną z organizacją społeczeństwa rzymskiego z czasu jego rozkwitu) z nieudolną organizacją społeczeństwa polskiego (pozostałość po „złotej wolności” szlacheckiej), która w ostateczności doprowadziła do osłabienia państwa i rozbiorów to chyba jednak wolę ten bizantynizm niż „cywilizację łacińską” i chyba bizantynizm uświadomiony rasowo uważam za przyszłość Europy i białej rasy. Porównajmy sobie „bizantyńskie” Niemcy i „łacińską” Polskę:
- „łacińska” Polska (przed rozbiorami) była największym mocarstwem w swoim regionie, być może była nawet największym mocarstwem europejskim. Jak w ostateczności skończyła? Czy całą winę rozbiorów należy zwalić na zaborców, czy też ta „łacińskość” Polski może zawiodła? Idźmy dalej – okres II RP. Po ukształtowaniu polskich granic mamy niestabilne upartyjnione i liberalne państwo, w celu ogarnięcia tego burdelu Piłsudski ze swoją sanacyjną kliką przejmuje władzę, mamy rządy sanacji (czyli rządzi aparat wyrosły z ducha liberalnego-”łacińskiego” z elementem autokratycznym-”turańskim”). Wiadomo, jak się to skończyło – najpierw władze sanacyjne buńczucznie krzyczały, że w tydzień dojdą do Berlina, a następnie zbłaźniły się, gdy nasz kraj nie dotrwał dwóch tygodni kampanii wrześniowej, co było tragiczne dla naszego narodu w skutkach.
O dalszych losach nie muszę wspominać, dla wszystkich są one wiadome.
- „bizantyńskie” Prusy umocniły się wewnętrznie, stały się mocarstwem, potęgą militarną, gdzie panował ordnung, następnie doszło do zjednoczenia Niemiec i cały kraj został w szybkim czasie przecięty liniami kolejowymi, niemiecka marynarka wojenna w ciągu 20 lat (bodajże przed nowym rokiem uczyłem się na studiach, ale mogę się mylić) została rozbudowana do potęgi morskiej, a Niemcy były potęgą ekonomiczną. I wojnę światową prowadzą na dwa fronty, dlatego przegrywają, następnie przeżywają okres kryzysu i kompletnego upadku gospodarki i degeneracji społeczeństwa. W 1933 roku dochodzi do władzy pewien nacjonalistyczny kanclerz i w ciągu kilku lat Niemcy stają się wiodącym na świecie mocarstwem militarnym, technologicznym i ekonomicznym (pomimo sankcji międzynarodowych i wypowiedzenia wojny ekonomicznej przez międzynarodowy żydowski kapitał). Wojnę jednak przegrywają z powodu prowadzenia jej na dwóch frontach.
——–
A teraz zadaję proste pytanie – co okazuje się efektowne, „łacińskość”, czy „bizantyńskość”? Który kraj lepiej w historii organizował się, Polska, czy Niemcy?
Zdecydowanie bardziej do mnie przemawia model „bizantyński”, który zresztą był charakterystyczny dla starożytnego Rzymu, a Niemcy praktycznie skopiowali w całości ten model.
Dlatego nie przemawiają do mnie opinie typu „to nie pasuje do naszej mentalności; nie chcemy kopiować zagranicznych rozwiązań”.
Kompletny odlot – priorytetem nacjonalistów jest zmiana mentalności polskiego społeczeństwa, według mnie sensownym rozwiązaniem jest wzorowanie się na Niemczech z okresów, w których prężnie rozwijali się.
Dlatego uważam kopiowanie na grunt polski takich idei jak strasseryzm za w pełni sensowne.
Z podobnych powodów uważam Niemców za część cywilizacji europejskiej. Cywilizacja europejska bazowała na Rzymie, a Rzym ze swoim militaryzmem, legalizmem, statokratyzmem bardziej pasował do cywilizacji „bizantyńskiej” niż „łacińskiej”, pomimo nazwy. Zresztą za europejskie uważam to, co jest korzystne dla niej i dla zachowania jej rasowego charakteru i siły białej-europejskiej rasy. „Cywilizacja łacińska” tego nie zapewni.
12 września 2019 o 14:35
Koneczny do mnie przemawia coraz mniej, żeby nie powiedzieć, że już wcale. Kilka lat temu byłem pod dużym wrażeniem teorii cywilizacji Józefa Kosseckiego (ciekawy, inteligentny gość, a jego niektóre aspekty działalności w Polsce Ludowej nie mają dla sprawy znaczenia, warto posłuchać jego wykładów o wywiadzie i kontrwywiadzie) będącej rozwinięciem teorii właśnie Konecznego, jednak teraz widzę, że to budowanie na chwiejnym fundamencie.
Koneczny podkoloryzował, ponaginał niektóre fakty, żeby polska i katolicka racja zawsze była na wierzchu, pod jego poglądy, pod sprawę narodową. Niemcy to (prawie) zawsze ci źli, bardzo łatwo w niesamowitym tempie ulegający wpływom, oczywiście niższych cywilizacyjnie i moralnie, cywilizacji wschodnich, a Polska oczywiście zawsze się tym wpływom dzielnie opierała będąc nośnikiem najwyższej możliwej istniejącej cywilizacji. Szkolnictwo jak i szpitalnictwo było kiedyś w rękach Kościoła katolickiego z prostego powodu, nikomu wpływów nie chcieli oddać, dążyli do monopolu i unicestwienia każdego kto by temu zagrażał, a w przypadku równorzędnego gracza w postaci np cesarstwa prowadzili wieczną grę. Tak samo było z naukowcami, badaczami, obserwatorami przyrody, medykami, byli kanonikami, księżmi, zakonnikami. Nie dlatego dokonywali odkryć, że byli duchownymi, ale dlatego, że nieduchowni na ogół nie mieli takiego dostępu do edukacji i wiedzy. Nie atakuję niczyjej wiary, zwracam uwagę na aspekt historyczny i społeczny kościoła instytucjonalnego. Edukacja powszechna i państwowa jest dobra i konieczna, historycznie nie było innej alternatywy.
12 września 2019 o 14:43
Porównałem sobie 19 wieczne spojrzenie Konecznego z innymi spojrzeniami i klasyfikacjami cywilizacji, w tym z XX wiecznymi anglojęzycznymi badaczami i wyszło mi na minus dla Konecznego co oczywiście nie znaczy, że ktoś nie może mieć innych wniosków albo że cały jego dorobek nadaje się wyłącznie do kosza. Mam wrażenie, że jego polskocentryczne i katolickocentryczne spojrzenie przysłaniało obiektywizm.
12 września 2019 o 19:20
Nie jestem przeciwny wpływowi Kościoła Katolickiego (po wycięciu raka modernizmu) na państwowe szkolnictwo. Taki wpływ był we Włoszech faszystowskich, we frankistowskiej Hiszpanii i salazarystowskiej Portugalii.
Ale musi ono bazować na konkretnej umowie – państwo pozwala Kościołowi na wychowanie młodzieży w duchu katolickim, a Kościół w zamian pomaga państwu na wychowanie młodzieży na dobrych obywateli w duchu nacjonalizmu, kolektywizmu i militaryzmu.
12 września 2019 o 19:21
„Taki wpływ był we Włoszech faszystowskich, we frankistowskiej Hiszpanii i salazarystowskiej Portugalii”
Jeszcze ten wpływ był na Słowacji rządzonej przez księdza Józefa Tiso oraz w Austrii rządzonej przez Dollfussa.
12 września 2019 o 17:26
Zgadzam się z ıᛉı . Naród polski powinien być wspólnotą ludzi świadomych i wykształconych w zależności od zdolności poszczególnych członków. Szara niewykształcona masa jest potrzebna cwaniakom którym marzy się władza i pieniądze a nie dobro narodu.
12 września 2019 o 20:17
Relacje państwa z KK mogą być różne, pozytywne i negatywne, nie pisałem, że jestem wrogiem chrześcijaństwa (przeciwnie), ale krytykowałem tylko podejście Kościoła do nauki i relacji z państwem na przestrzeni wieków, chociaż nie można mieć pretensji bo walczyli po prostu o swoje wpływy i zachowanie monopolu.
Klerykalizm frankistowski krytykuję. Franco był zwykłym prawicowym zamordystą, który, co trzeba przyznać, w latach 30 i 40 znalazł się w odpowiednim miejscu i podjął odpowiednie decyzje polityczne. Rewolucyjni nacjonaliści na ogół popierali religijność ludową i krytykowali klerykalizm. Uprzywilejowanie ekonomiczne wybranych grup społecznych powoduje kumulacje wściekłości społeczeństwa, uważam że Hiszpania po obaleniu dyktatury nie byłaby tak mocno antyklerykalna. Podobne zjawisko było podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej i podobne nastroje rodzą się teraz w Polsce w reakcji na od początków 3RP sojusz biskupów z rządzącymi (różnych opcji). Nie przyjmuję też narracji lefebrystów, że winnym jest modernizm (właściwie progresiwizm jak już), nie chciałbym żeby kler miał większy wpływ na edukacje szkolną moich dzieci, fajnie jeżeli opowiadają o Bogu, honorze i ojczyźnie, gorzej jak o etyce seksualnej (chociaż mam pewne punkty zbieżne jak sprzeciw wobec szaleństw obyczajowych postępowego świata) czy negowaniu ilościowych i systemowych patologii pedofilskich w ich środowisku. Uważam, że konkordat jako umowa międzynarodowa jest do renegocjacji. Religia na początek lub na koniec zajęć, realna alternatywa w postaci etyki (lub religia i etyka jednocześnie), niewliczanie do średniej ocen, może przeniesienie ze szkół. Zbadanie dokładnie majątku polskiego Kościoła, obrotu gruntami, Komisji Majątkowej, Funduszu Kościelnego. To nie żaden komunizm, bolszewizm, ani nawet antyklerykalizm, to umiarkowany sceptycyzm, myślę że przyniósłby korzyści i dla państwa i dla zachowania wiary. Wprowadzić podatek kościelny na wzór niemiecki, myślę że to najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie. Kiedyś KK w Polsce był bardzo znaczącą siłą i lepiej było iść w nawet niesymetryczne sojusze jak stawiać się przeciwko, teraz jest inaczej, państwo może bardziej dyktować warunki.
12 września 2019 o 20:17
to było w odpowiedzi do „ıᛉı”
12 września 2019 o 21:38
Nie jestem zwolennikiem ani modelu politycznego reżimu Franco, ani klerykalizmu, który w ostateczności polega na uczynieniu z kleru kolejnej kasty burżujów.
Ale tradycjonalistyczny i na swój sposób nacjonalistyczny charakter rządów Franco jest jak najbardziej na plus. Podobnie, jak na plus są wpływy Kościoła na edukację państwową młodzieży za rządów Franco.
Młodzież ma być wychowana, jeśli nie wyznaniowo na katolików, to przynajmniej na katolickich etycznie, a nie na pluralistów, czy co gorsza relatywistów etycznych.