Nasi koledzy z Azione Frontale swoje oblicze ideowe określają jako rewolucyjne i faszystowskie. To idzie w parze z działalnością w praktyce. Obok akcji upamiętniających poległych bojowników Rewolucji Faszystowskiej, działacze AF skupiają się na realnej pomocy potrzebującym rodakom. Regularne akcje rozdawania żywności, patrole w niebezpiecznych dzielnicach Rzymu, niedawno otwarto również kawiarnię dającą pracę lokalnym mieszkańcom.
Ruchy narodowo-rewolucyjne muszą odnaleźć odpowiednie proporcje między odniesieniami do przeszłości, a wyzwaniami teraźniejszości i przyszłości. Żadnego „odcinania się”, żadnego przemilczania, ale przede wszystkim tu i teraz. Tradycja i Rewolucja!
Z okazji urodzin Benito: „Historia przyznała Ci rację – wszystkiego najlepszego Duce”
***
30 lipca 2019 o 22:25
LOKALE i CENTRA SPOŁECZNE
Myślę że to mógłby być klucz do rozwoju polskiego nacjonalizmu.
Zauważmy że liczba „miejscówek” ruchu NR we Włoszech idzie w setki.
Kawiarnie, bary, biblioteki, siłownie…
oraz całe budynki – Centra społeczne – zarówno zajęte („zaskłotowane”) jak i wynajęte, zakupione…
Setki miejsc wokół których autentycznie żyje i rośnie włoski ruch.
Ile takich miejsc mamy w Polsce? Pytanie retoryczne. Często nawet organizatorzy mają problem by wynająć salkę na konferencję czy koncert…
To jest smutne, ale w przeciągu ostatnich 30 lat. (licząc od 89 roku) zmarnowano miliony złotych na najróżniejsze „kampanie wyborcze narodowców” – czego efekt jest dokładnie zerowy.
Gdyby choć połowę tych środków (i zaangażowania działaczy) przeznaczono np. na budowę regionalnych sieci własnych lokali – mielibyśmy dzisiaj zupełnie inną sytuację. Istniała by baza i zaplecze pod rozwój ruchu. Coś czego nie dałoby się „zakazać”, coś trwałego, własnego.
O ile w Polsce skłotowanie to byłaby bardzo ciężka rzecz ze względu na opresję demoliberalnego Systemu (natychmiastowe wyrzucenie nacjonalistów z zajętego budynku – choć spróbować – można) o tyle tworzenie własnych kawiarni, bibliotek, sal sportowych jest jak najbardziej realne.
Powtarzam – gdyby choć połowę zmarnowanych przez „narodowców” środków przeznaczyć na budowę czegoś trwałego – to w kilku miastach mielibyśmy własne polskie CasaPound zamiast kolejnych „iluś tam procent poniżej progu wyborczego”