Czy stać nas na wielką mobilizację? Na porozumienie ponad wszelkimi podziałami? Na naszych oczach kruszone są fundamenty naszej cywilizacji, jeśli je stracimy, to przegramy wszystko. Wartości zastępowane są antywartościami, kultura – antykulturą, język – ideologiczną maczugą a synonimem rewolucji staje się mityczna „demokracja”, która jest jej zaprzeczeniem. Wokół nas pełno pustosłowia i bełkotu.
Naszym (?) ekspertem od „równości kobiet” w parlamencie UE został nie jakiś łamacz kobiecych serc, ale… łamacz matczynych szczęk. Przygłupy, imbecyle i debile zostają medialnymi „autorytetami” od wszystkiego i do wszystkiego. Nie ma takiej głupoty, jakiej nie byliby zdolni publicznie wypowiedzieć. Są dyspozycyjni i sprzedajni. Za udział w „tańcu z pi…mi” są w stanie zrobić dosłownie wszystko. Szkoły wszystkich szczebli stają się wylęgarniami skrajnej niekompetencji i pospolitej głupoty. Tzw. „edukacja seksualna” (która ma się rozpoczynać już od przedszkola!), ma tak naprawdę tylko jedno oblicze: deprawowanie jak najmłodszych dziewczynek i chłopców, które dla środowisk wynaturzonych mają być jak świeże mięsko dla drapieżników, ich dobro w ogóle nie wchodzi w grę.
Czas mówić NIE siłom po(d)stępu. Są one niewielkie, ale skuteczne, zasobne i wyćwiczone medialnie. Nie walczą o równość, ale o skrajne przywileje – naszym kosztem. Pamiętajmy też, że to nic nowego. Historia wynaturzeń jest prawie tak długa, jak dzieje ludzkości, choć zawsze istniała gdzieś na marginesie. Ostatnie stulecie również nie było od tego wolne. Dekadencja przed I w.św. została powstrzymana patriotyzmem i powszechnym entuzjazmem walki o wolność. Ale Rewolucja Bolszewicka dała jej niezwykłe możliwości rozwoju na terenie zniewolonej Rosji: rewolucyjną sankcję państwową. Upaństwowienie dzieci, wspólnota kobiet (w imię ich „wolności”) to tylko niektóre tego przejawy. Podobnie II w.św. odciągnęła ludzkość od skrajnego, wynaturzonego hedonizmu. Dopiero powojenny dobrobyt na zachodzie, gdzie socjalizm (czyli „rewolucja”) wcześniej w takiej skali nie dotarł , zaowocował po(d)stępem pod koniec lat 60-tych XX w. Ostatnie 50-lecie to nieustanny napór „pontonów”, sex-edukatorów, pedofilskich i kazirodczych „autorytetów” na podstawy naszej cywilizacji, która przetrwała, mimo wielu zawirowań, tysiące lat. Czy będzie istnieć dalej? Jeśli oddamy sferę wychowania i edukacji na wyłączny użytek anty-seksualnej w istocie ideologii, zgodzimy się na upaństwowienie dzieci i ich przydział „według rozdzielnika” osobom bezpłciowym, ponadpłciowym, podpłciowym, wielopłciowym etc., to marne nasze widoki.
Czas się z tego letargu wreszcie obudzić. Jeśli nasi przeciwnicy (delikatnie rzecz nazywając) są takimi demokratami, to rozstrzygnijmy wreszcie kilka fundamentalnych kwestii w drodze referendum. TAK albo NIE.
Leszek Żebrowski
27 lipca 2019 o 16:33
Doskonały tekst pana Leszka. Albo Cywilizacja, albo tęczowa degeneracja. Żadnych kompromisów i ustępstw.