W Polsce wszystko jest możliwe. Oto w środku zimy powstaje partia o nazwie „Wiosna”. Powstaje, choć jeszcze jej nie ma (nie jest zarejestrowana), ale posłuszne me(r)dia już poklaskują tak, jakby ona była. Zaczęło się z rozmachem. Wg różnych szacunków huczna kampania na starcie mogła kosztować nawet 1,5 mln zł, choć miała oblicze opery mydlanej. To duże koszty, stad powszechne pytanie, kto za to płaci (w domyśle: „kto za tym stoi”). Tego się raczej nie dowiemy. W każdym razie widowisko z rodzaju: „usia siusia Cepeliada” rozpoczęło się z przytupem i przysiadem.
Show rozpoczęło ponad godzinne wykrzykiwanie sloganów przez Roberta Biedronia, który znany jest z tego, że lansuje się na swej orientacji seksualnej i na tym, jaki to on biedny, czyli – jak całe środowisko – „prześladowany” przez heteroseksualną większość. Na czym owo prześladowanie polega? To nieistotne.
Tu dygresja – pozbądźmy się narzucanego nam sposobu myślenia i kalki językowej, jakoby chodziło o jakichś „gejów”, czyli wesołków. W tej orientacji, jak w każdej innej, nie ma nic wesołego, czasem wprost przeciwnie, gdy się człowiek gruntownie zapozna ze statystykami, również policyjnymi i medycznymi. W polityce seksualizm nie powinien być jakimkolwiek kryterium wyróżniającym, ale tak się staje, bo to jest nam narzucane. Jeśli środowiska homoseksualne domagają się szczególnych praw i regulacji, to stawiają się ponad pozostałą, olbrzymią (99%) większość. Albo istnieje państwo prawne, konstytucja i równość wszystkich obywateli, albo nie. Dawanie jednej grupie specjalnych przywilejów w postaci odrębnych regulacji powoduje, że istniejący porządek jest wywracany do góry nogami. Bo pomyślmy – dlaczego w takim razie nie mielibyśmy regulować statusu osób rudych, otyłych, szczególnie niskich, wysokich, młodych, starych a nawet… głupich i mądrych?
Lider formacji, której w obecnym stanie prawnym jeszcze nie ma, lansował się swym piskliwym głosem, w lakierowanej marynarce (ale nie wszystko złoto, co się świeci…), odtłuszczony, obiecując (prawie) wszystko (prawie) wszystkim. Bo dlaczego nie? Jak mówi, że wszystkim da, to mówi. I nic z tego nie wynika, bo rozdaje Niderlandy… Obietnice nic nie kosztują. „Nie da ci ojciec, nie da ci matka, tego co da ci Biedronia gadka”. Taki slogan powinien powitać zebranych fanów na warszawskim Torwarze.
Jest lansowany jako „przyszły premier” (ho, ho, ho…) oraz „mąż stanu”. A kto w takim razie będzie żoną owego męża? Śmieszne to wszystko.
Biedroń nadużywa w swych wystąpieniach m.in. słowa „narracja” – „opowiadam swoją narrację”, czyli opowiadam… opowiadanie. Gawiedzi to nie razi, bo i tak nic nie rozumie, a rozumnych tam brak. Politolog z zawodu ale w praktyce ignorant, który kompromituje się na każdym kroku (choć być może słowo krok jest tu nie ma miejscu, lepiej zabrzmi: „za każdym razem”). I RP to dla niego kraj stosów i pogromów Żydów; Szczecin leży na morzem; Konwent Seniorów to… grupa sejmowych gerontosów. Jeśli dodamy do tego grubiańskie żarty z zakresu pedofilii, kłótnie „w rodzinie”, kto jest najważniejszym, głównym sodomitą itd. to celebrycja jawi się nam w pełnej krasie. Czyli droga przetarta przez niejakiego Petru już otworem (hm…) stoi? A wokół niego same „wynalazki”, warto popatrzeć.
„Wiosna” to szósty twór polityczny, przez który się w ciągu kilkunastu lat Biedroń przewinął (czyli co 2,5 roku zmiana). Jeśli jego partia zaistnieje na scenie politycznej, to przecież nowych głosów nie zdobędzie, pula do podziału jest mniej więcej ta sama. PiS-owi i PSL głosów nie odbierze, ale PO, SLD, Razem – owszem. Należy się zatem spodziewać, że zainteresowani będą do gardła mu skakać, czego przejawy już mamy. Posypią się oskarżenia, może nawet dojść do „brudnej” kampanii, bo biegunka na lewicy będzie nie do powstrzymania, nawet mocnym Stoperanem. Wszak może to zburzyć „porządek” polityczny – odebranie głosów PO i SLD (bo to tylko ich dotychczasowy elektorat może być zapleczem Biedronia) zaskutkuje tym, że post(?)komuna ponownie znajdzie się poza parlamentem a PiS wygra odpowiednią większością uzyskanych mandatów. Dlatego trzeba życzyć obu stronom jak największych sukcesów i przyglądać się biedronistom i antybiedronistom z prawdziwą życzliwością, oby im się… udało.
Jak na razie, mamy do czynienia z homo-propagandą, która lansuje go niemal na „męża stanu” (a on, jak widać, bardzo to lubi, mierząc nawet w urząd… premiera). Nie ma więc rozliczeń jego kadencji prezydenckiej w Słupsku, tylko same peany. Z drugiej strony – twarde fakty. Wypomina mu się, że właściwie żadnej z obietnic przedwyborczych nie zrealizował, ale – gwoli ścisłości – nie miał kiedy. Jako prezydent Słupska ciągle był w „delegacjach”, w tym na imprezach LGBT, gdzie „godnie” (i przygodnie?) reprezentował swe miasto. Z czterech lat kadencji jeden rok (!) spędził na wojażach. A biorąc pod uwagę wszystkie dni pracy, gdy powinien być w mieście, ponad połowę czasu spędził poza słupskim ratuszem…
To są dziś odpowiednie kwalifikacje, aby zaistnieć i burzyć fundamenty moralnego ładu społecznego. Patrząc na ich parady i głoszone hasła, nie powinno się ich traktować poważnie. Ale być może taka Wiosna do jesieni nie doczeka.
Leszek Żebrowski
Źródło: facebook.com
11 lutego 2019 o 10:48
Leszek Żebrowski dobrze mówi na temat „Wiosny”, ale pod koniec tekstu widać, że wyłazi z niego PiS. Trzeba wspierać Biedronia, bo dzięki temu PiSdzielcy będą niepodzielnie rządzić. Toż to kłóci się z nacjonalizmem, zabetonuje to scenę polityczną i Polacy będą mieli do wyboru albo prawicowych szabesgojów, albo skrajne lewactwo. Polska całkowicie stoczyłaby się, bo kto powiedział, że w przyszłości Polakom nie znudzi się prawica i nie wybiorą Biedronia? Wtedy to przebijemy w tęczowości cały Zachód…