Z politowaniem spoglądamy na naiwniaków, którzy po wyborczym zwycięstwie PiS-uaru liczyli na jakiś Polexit lub przynajmniej zdecydowane „postawienie” się Brukseli. Czar szybko prysł. Stanisław Michalkiewicz trafnie napisał:
Lepsze jest wrogiem dobrego. Nawet „dobrą zmianę” można przecież zastąpić zmianą jeszcze lepszą, która w tej sytuacji musi okazać się wrogiem „dobrej zmiany”. Ocieplanie stosunków z Unią Europejską przybiera nie tylko postać potulności wobec postanowień Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, który „zawiesił” polską ustawę o Sądzie Najwyższym, a sędziowie przeniesieni na jej podstawie w stan spoczynku nawet nie czekali, aż władze naszego bantustanu stworzą jakieś pozory legalności tego „zawieszenia”, tylko, jak gdyby nigdy nic, wrócili do „orzekania”, w dodatku odmawiając zwrotu odpraw, jakie Rzeczpospolita przekazała im z okazji przeniesienia w stan spoczynku, ale również w dostosowywaniu tubylczego ustawodawstwa do zasad dominujących w Eurokołchozie. Jak wiadomo, na terenie Eurokołchozu i z wykorzystaniem instytucji unijnych, przewala się komunistyczna rewolucja. Jej celem jest destrukcja wszystkich organicznych więzi społecznych, by historycznie ukształtowane europejskie narody przemienić w tak zwany „nawóz historii”, na którym będą wyrastały rozmaite Michniki, czy inne Cohn-Bendity. Jednym z celów komunistycznej rewolucji jest zniszczenie podstawowej komórki społecznej, czyli rodziny.
Działania skierowane przeciwko rodzinie prowadzone są dwutorowo. Po pierwsze – chodzi o rozmycie samego pojęcia rodziny, poprzez zrównanie jej w prawach z tak zwanymi „związkami partnerskimi”, czyli umowami osobników tej samej płci o wzajemne świadczenie sobie usług seksualnych. W tym kierunku zmierza nie tylko unijne ustawodawstwo, ale również – a może nawet przede wszystkim – orzecznictwo niezawisłych sądów, które, nie tracąc sławnej niezawisłości, za Stalina umacniały „dyktaturę proletariatu”, tak i teraz, też nie tracąc sławnej niezawisłości, zgodnie z rozkazami partii, nadają tej destrukcji pozory legalności. Po drugie – pod pretekstem wprowadzania „równości” i „partnerstwa” nie tylko między małżonkami, ale również – między rodzicami i dziećmi – likwidują władzę rodzicielską poprzez wprowadzenie do rodziny urzędnika w charakterze arbitra, który w dodatku ma tam ostatnie słowo.
Na podstawie: michalkiewicz.pl
Nacjonalizm zawsze przeciwko UE i lokajom!
21 stycznia 2019 o 11:59
Tak „wstawali” z kolan Popieranie dziś PiS-uaru z jakimś antyunijnym wyobrażeniem ma w sobie coś z choroby psychicznej. Ta choroba występuje zarówno wśród „patriotów”, jak również wśród zaprzańców – ci ostatni naprawdę myślą, że PiS-uar jest anty-UE.