W miarę postępów demoliberalnego szaleństwa zaostrza się walka z faszyzmem, neonazizmem i Bóg wie czym jeszcze. Wszystko co nie „postępowe” kategoryzowane jest jako „mowa nienawiści”. Znakomicie proces ten opisał Stanisław Michalkiewicz:
Coraz częściej „instytucje” zaczynają posługiwać się przemocą dla wymuszenia zachowań zgodnych z oczekiwaniami promotorów rewolucji, wśród których awangardę tradycyjnie stanowi żydokomuna, pragnąca przerobienia europejskich i innych – oczywiście poza żydowskim – narodów na „nawóz Historii”, na którym rozkwitałyby cudne kwiatuszki w rodzaju pana redaktora Michnika, czy Daniela Cohn-Bendita, którzy już tam potrafią używać życia całą paszczą. W ustawodawstwie zachodnim pojawiło się pojęcie „mowy nienawiści”, która podlega penalizacji. Ta penalizacja jest narzędziem żydokomuny do zapanowania w pierwszym rzędzie nad językiem mówionym poprzez wyeliminowanie z terenu publicznego jednych pojęć i narzucenie obowiązku posługiwania się pojęciami i określeniami przez żydokomunę dozwolonymi.
Penalizacja „mowy nienawiści” systematycznie się rozszerza, niczym interpretacja słynnego artykułu 58 z Kodeksu Karnego RFSRR, który traktował o „kontrrewolucyjnej i antysowieckiej agitacji” i który miliony ludzi za pierwszej komuny przypłaciły życiem – czy to w następstwie egzekucji, czy śmierci z głodu i wycieńczenia pracą nad siły, czy wreszcie – w następstwie zmarnowania życia na skutek długoletniego więzienia. Jak wiadomo, Kanał Białomorski zbudowali „aniegdotcziki”, czyli opowiadacze anegdot, w których GPU a potem NKWD dopatrzyło się „antysowieckich”, czy „kontrrewolucyjnych” intencji. Warto tedy zwrócić uwagę, że w penalizacji „mowy nienawiści” coraz większy nacisk i w regulacjach prawnych i w praktyce sądownictwa, kładziony jest nie tyle na sprawdzalną treść wypowiedzi, co właśnie na intencje, których przecież nikt z zewnątrz tak naprawdę znać nie może, więc siłą rzeczy są one delikwentom przypisywane przez niezawisłe sądy, które na tej podstawie sypią „piękne wyroki”. Tak oto, na obecnym etapie komunistycznej rewolucji przechodzimy od „zabrania się zabraniać”, do „dozwolone jest tylko to, co dozwolone” – bo komunizm, wszystko jedno – bolszewicki, czy kulturowy – bez terroru długo obejść się nie może. Penalizacja „mowy nienawiści” to zaledwie pierwsza jego fala, po której nieuchronnie przyjdzie kolej na niszczycielskie tsunami.
Na podstawie: michalkiewicz.pl
23 grudnia 2018 o 09:35
Tak więc PiS jest bolszewicki nie dlatego, że „niszczy demokrację” (tak jak mówią KODomici) ale dlatego, że pod płaszczykiem zwalczania „mowy nienawiści” prowadzi politykę antynarodową. Mam jedno drobiazgowe „ale” do tekstu Michalkiewicza: „bo komunizm, wszystko jedno – bolszewicki, czy kulturowy – bez terroru długo obejść się nie może”. Inaczej bym sformułował to zdanie, w miejsce komunizmu wstawiłbym mentalny i kulturowy bolszewizm, a dalej nieważne czy sowiecki, czy prozachodni, bo komunizm można różnie rozumieć, gdyby w PRLu kontrolę przejęliby nacjonaliści tak jak stało się to w Albanii, Rumunii, Wietnamie, Laosie, czy Korei Północnej (oczywiście wiem, że nie są to idealne przykłady, ale głównie te azjatyckie państwa w dużej mierze są dla mnie inspirujące), którzy uniezależniliby Polskę od ZSRR oraz nie narzucaliby realnego socjalizmu odgórnie tylko dążyliby do centralnie planowanego modelu gospodarki to na pewno inaczej należałoby patrzeć na ten okres. Ale tak jak mówię te trzy elementy musieliby spełnić plus zarzucenie walki z religią, nie jestem komunistą w dziedzinie gospodarki, ale jeśli udałoby się prędzej czy później wprowadzić ten model ekonomiczny tak żeby działał to dla mnie jest OK. W zasadzie to ja akceptuję wszystkie modele gospodarcze byle tylko nie było czystego kapitalizmu w modelu korwinizmu, libertarianizmu, leseferyzmu/neoliberalizmu, tego co panowało w XIX wieku oraz tak jak jest teraz, czyli neokolonializm w praktyce (chociaż neokolonializm nie tylko jest domeną kapitalizmu, PRL też był gospodarczą neokolonią ZSRR i ja myślę że to jest jedno z głównych źródeł kryzysu pod koniec lat 70 i lata 80, a w innym przypadku to możliwe że jeszcze dałoby się gospodarkę uratować bez transformacji ekonomicznej). Trochę piszę nie na temat, chodzi mi o to, że ja sam wolę używać terminu bolszewizm w odniesieniu do ZSRR i rządów satelickich niż komunizm, bo to drugie pojęcie ma dla mnie różne znaczenia, a niektóre z nich nawet przeczą na wielu polach marksizmowi. Sam tekst tak jak wiele wypowiedzi Michalkiewicza bardzo dobrze opisują antypolską działalność PiSuaru