W ramach cyklu „Poezja na Nacjonalista.pl” przypominamy wiersz autorstwa przedwojennego nacjonalisty, Konstantego Dobrzyńskiego, opublikowany na łamach legendarnego pisma „Prosto z Mostu”.
***
Kto policzył traw w stepie stratowane pędy,
pyski fal kto okiełznał obłąkanym wiosłem?
Kto rozpinał na masztach złocistą legendę
i szczęk broni wykrzesał pięścią w niebo wrosłą?
Jak dalekie a bliskie są liliowe lądy,
zachody jak są bliskie rannym zórz wybuchom
na chmur grzbietach, jak w garbach sunących wielbłądów,
na korwetach pijanych w cyklonów podmuchach…
Kto z gotyckich kościołów, z łukowych podcieni
wytrysnął hymnem miecza wichrowym i lśniącym,
gdy grzmot kopyt drżał w murach, na grzywach się pienił
krwawy zachód nim sczerniał – ostatni krzyk słońca?
Kto, gdy księżyc przeszywał niebo srebrną szpadą
milczał, myśli zuchwałe chwytając na arkan
i czujnie łowił w górze gorejące ślady –
– boski trop – wieczny kompas rozszalałej barki?
Kto, gdy piersi dziewczęce tęskne i spłonione
prężyły się na próżno dyszącą czerwienią –
kibić nieba błękitną zagarniał w ramiona
i świętych ust wieczności szukał po przestrzeniach?
Świty są lśnieniem miecza, gwiazdy – ran rubiny,
dymami kadzielnymi – ostra woń pożogi.
Modlitwo wzniosła rzezi, morze krwi co płyniesz –
od piratów niebieskich kto wybawi Boga?
Gdzie się schroni, za jakie mury firmamentów
i jakim, jakim śmierciom zionącym w krąg grozą
bronić każe dostępu szalonym okrętom
i sprężonym do skoku tygrysom – obozom?
O noce, ran tysiącem płonące czerwono,
o święte dzwony mieczów, o krwi, – myrro świata,
o piaski – łoża złote, o litanio konań
o pieśni cichych jęków, o pieśni skrzydlata..
O głowy – kwiaty ścięte poległych rycerzy,
o śmierci – ukochanie miłujących życie,
śmierci – matko legendy, o Arko Przymierza,
śmierci – łuku tęczowy rozpięty w błękicie…
O śmierci ponad głową wisząca jak piorun,
o niebo, co się mężnym otwierasz jak rany,
Bramo Nieśmiertelności, śnie konkwistadorów,
śmierci nagła, gwałtowna i niespodziewana…
On – Mojżesz w górze Synaj wśród trąb Serafinów,
on – prorok gorejący tańczący przed Bogiem,
on – grom boski, co z hukiem toczył się w doliny,
aby w ciszy wybuchnąć krzykiem dekalogu…
On – Chrystus w krwi purpurze wzniesiony na szczyty,
nad planet zbitych w kłęby potruchlałe stado,
to On wisi gwiazdami do nieba przybity,
On – drapieżny zdobywca, groźny KONKWISTADOR!
5 grudnia 2018 o 19:14
Nasuwa mi się pytanie jak w ocenie nacjonalistów wyglądał podbój Ameryki przez iberyjskich konkwistadorów? To, że między nimi, a Indianami były walki to nikt nie zaprzeczy, ale czy rzeczywiście doszło tam do ludobójstwa Indian? Bo sam nie jestem pewien, czy w rzeczywistości Indian nie wykończyły po prostu choroby przywiezione przez Europejczyków, na które Indianie nie byli odporni, poza tym Indianie nie byliby skłonni do mieszania się ze swoimi oprawcami, a prawda jest taka, że Metysi i pardosi dominują w tamtym regionie i folklor indiański jest tam mocno obecny. Tego samego nie można powiedzieć o USA, gdzie wzajemne masakry są mocno udokumentowane