Artykuł 55. Ustawy z dnia 18 grudnia 1998 roku o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu karze m. in. za zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim (bo hitlerowskie postmodernistycznej Europie przez gardło już nie przechodzą). Jako, że nikt w naszym kraju nie zaprzecza antyludzkiej polityce III Rzeszy w okupowanej Polsce, a co najwyżej istnieją niezbyt liczne środowiska, które (mniej lub więcej) zgadzają się z tezami tzw. rewizjonistów Holocaustu (czyli uznając niemieckie zbrodnie popełnione na Żydach, zaprzeczają oficjalnej wersji wydarzeń zamykającej się w trzech kardynalnych twierdzeniach: istniały komory gazowe do masowego gazowania ludzi, zginęło 6 milionów Żydów, Hitler wydał eksterminacyjny rozkaz), jest rzeczą oczywistą, iż represje prawne skierowane są przeciwko nim. Powiedzmy więc wprost: „zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim” to na polskim gruncie (i nie tylko) sprzeciwianie się uświęconej wersji żydowskiego – i tylko żydowskiego – Holocaustu.
Pójdźmy dalej – to negowanie istnienia złowrogo wydajnych komór gazowych na Majdanku, czy w Auschwitz-Birkenau. Bo o to i tylko o to tu chodzi. Nie sądzę bowiem aby polski sąd, bez narażenia się na ośmieszenie, mógł skazać delikwenta twierdzącego, że w wyniku wojny zginęło np. 3 miliony Żydów. Biorąc powyższe pod uwagę, odpowiedni zapis w ustawie winien brzmieć następująco: „kto zaprzecza istnieniu komór gazowych do masowego uśmiercania Żydów w niektórych obozach koncentracyjnych na terenie Polski w latach II wojny światowej, podlega karze do lat…”. Myślę, że byłoby to uczciwe postawienie sprawy. Od pewnego czasu zastanawiam się, dlaczego polski ustawodawca ponad 50 lat po zakończeniu wojny zagroził więzieniem ludziom, których przyrodzonym prawem jest wątpienie. I to w kraju najdłużej walczącym z Adolfem Hitlerem. Po dłuższym namyśle dochodzę do wniosku, że zadecydowały naciski strony żydowskiej. Naciski, które kilkanaście lat temu doprowadziły do podobnych uregulowań prawnych w krajach Europy Zachodniej (z chlubnym wyjątkiem Zjednoczonego Królestwa, chociaż rządzi tam wywołujący odruch wymiotny hiperpoprawny fircyk Tony Blair).
Aby nie być gołosłownym przypomnę znamienny fakt. We Francji pomysł wprowadzenia w życie takiego prawa po raz pierwszy poddano rozwadze w roku 1986. Jego entuzjastami byli historycy pochodzenia żydowskiego (a więc na pewno koledzy wielkiego znawcy paryskiego średniowiecznego półświatka, Bronisława Geremka) – m. in. Pierre Vidal-Naquet, Georges Wellers, Prancois Bedarida. Szacowne to ciało skupiło się wokół rabina Rene Samuela Sirat. Ostatecznie dopięli swego 4 lata później, a pomógł im w tym zbożnym trudzie sam Laurent Fabius. Nie muszę dodawać, że całą akcję podbudowano „moralnie”. W tym samym bowiem czasie (maj 1990) zbeszczeszczono groby na żydowskim cmentarzu w prowansalskim Carpentras, co zamknęło usta ewentualnym prawicowym oponentom. Tak to się robi…
Byłbym człowiekiem naiwnym gdybym nie widział inspiratora powyższych prawnych uregulowań we Francji (a w końcu także w Polsce) w politycznej poprawności rodem z Izraela. Uprzejmie donoszę, że w lipcu 1981 roku izraelski parlament, Kneset, uchwalił ustawę zakazującą zaprzeczać przyjętej wersji Holocaustu. Czytamy w niej m. in.: „Głoszenie w piśmie lub słownie zaprzeczeń aktów popełnianych w okresie rządów nazistowskich, które to są zbrodniami przeciwko narodowi żydowskiemu i zbrodniami przeciwko ludzkości lub które pomniejszają ich rozmiary w intencji obrony łych, którzy byli sprawcami zbrodni albo wyrażają poparcie lub identyfikują się z nimi, jest zagrożone karą do lat pięciu”. (W Polsce litościwie do lat trzech). Propozycja podniesienia kary maksymalnej do lat dziesięciu (wariantu natychmiastowej likwidacji delikwenta prawdopodobnie nie brano pod uwagę) nie została przyjęta. I jak tu nie wierzyć w spiskową teorię dziejów!
dr Dariusz Ratajczak
Fragment z książki „Tematy jeszcze bardziej niebezpieczne” (2001).
22 sierpnia 2018 o 02:14
„Powiedzmy więc wprost: „zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim” to na polskim gruncie (i nie tylko) sprzeciwianie się uświęconej wersji żydowskiego – i tylko żydowskiego – Holocaustu.” W samo sedno!