Kwestia istnienia, bądź nie, komór gazowych ma duże znaczenie historyczne. Jeśli one na prawdę istniały, są dowodem na to, iż Niemcy dopuścili się fizycznej eksterminacji Żydów: jeśli natomiast ich nie było, wówczas nie posiadamy żadnego dowodu owej zagłady. Pierre Vidal-Naquet miał rację w tej kwestii. Osobom, skłonnym porzucić argument komór gazowych odpowiedział, że zrezygnować z komór gazowych, to „poddać się w szczerym polu” (Nouvel Observateur 21 września 1984, str. 80). Możemy jedynie przyznać mu rację. Komory gazowe nie są jedynie detalem w historii II wojny światowej. Stąd też wszystkie sankcje prawne, np. we Francji, nakładane na tych, którzy kwestionują ich istnienie.
Także Holocaust Memorial Museum (HMM – Muzeum Pamięci Holocaustu), otwarte w Waszyngtonie 22 kwietnia 1993 r., w odległości 500m. od pomnika George’a Washingtona, nie mogło zrezygnować z argumentu istnienia nazistowskich komór gazowych. Rodzi się jednak pytanie: jak powinno tego typu muzeum przedstawić ową zabójczą broń?
Dzisiaj już to wiemy. Wynik jest jednak zaskakujący: z braku lepszych dowodów, to wspaniałe muzeum, które kosztowało amerykańskiego podatnika jak również amerykańską wspólnotę żydowską miliony dolarów, nie licząc pieniędzy, które wpłynęły od podatników niemieckich, przedstawia jako unikalny model gazowej komory zagłady-komorę… dezynfekcyjną, znajdującą się na Majdanku. Nawet Jean-Claude Pressac, co spróbuję wykazać później, autor dzieła opublikowanego w 1989 r. pod patronatem nowojorskiej Fundacji Beate Klarsfeld, musiał zauważyć ten błąd. Komora gazowa na Majdanku, była jedynie komorą, gdzie dokonywano dezynfekcji. Już w 1945 r. .Amerykanie przedstawili cztery komory dezynfekcyjne z Dachau, jako komory śmierci. Jeśli więc organizatorzy Muzeum Pamięci Holocaustu (HMM) w Waszyngtonie zdecydowali się na równie poważne oszustwo, to, moim zdaniem, wymuszone ono zostało brakiem możliwości zaprezentowania, w jakiejkolwiek formie, wyglądu jednej z tych komór gazowych, które jakoby Niemcy, co powtarza się nam do znudzenia, używali do mordowania tysięcy ofiar.
Moje wyzwanie rzucone w Sztokholmie i w Waszyngtonie
Począwszy od 17 marca 1992 r. zacząłem przypierać do muru organizacje żydowskie z całego świata. Tego dnia, podczas wizyty w Sztokholmie, dokąd zostałem zaproszony przez mojego przyjaciela Ahmeda Rami, rzuciłem szwedzkim mediom wyzwanie o zasięgu międzynarodowym. Składało się ono z dziewięciu wyrazów: „Show me or draw me a Nazi gaz chamber!” [„Pokażcie mi lub naszkicujcie nazistowską komorę gazową”]. Słowom tym towarzyszył dwustronicowy komentarz.
Według informacji, jakie otrzymałem, szwedzkie media gotowe podjąć moje wyzwanie, uruchomiły natychmiast wszystkie dostępne im źródła informacji w celu zdobycia zdjęć nazistowskich komór gazowych. Ku ich zaskoczeniu odkryli, że takie fotografie nie istnieją, a wszystkie pomieszczenia prezentowane turystom w Oświęcimiu czy gdziekolwiek indziej jako komory śmierci, nie posiadają ani jednej cechy świadczącej o ich rzekomym przeznaczeniu. Wówczas szwedzkie środki masowego przekazu skierowały pod moim adresem liczne ataki, z których jednak żaden, ani jeden artykuł prasowy, ani jedno słowo w telewizji, nie było odpowiedzią na moje wyzwanie. Zakłopotanie stało się oczywiste.
Zakłopotanie to, w trakcie kolejnych miesięcy, obejmowało swym zasięgiem coraz większe kręgi, skupiające zwolenników tezy o masowej eksterminacji Żydów w czasie wojny 1939-45: stało się ono źródłem szaleństwa niepokoju, które w ciągu roku opanowało kręgi żydowskie na całym świecie.
21 kwietnia 1993 r., w Waszyngtonie, ponowiłem moje wyzwanie, lecz tym razem jego adresatami stali się organizatorzy HMM, w którego inauguracji, dnia następnego, uczestniczyli: prezydent Clinton, inni szefowie państw oraz Elie Wieści. Spośród osób zajmujących się organizacją, moją uwagę skupiłem na Michaelu Berenbaumie, odpowiedzialnym za „naukowy” projekt muzeum [project director].
Moje wyzwanie, rzucone w Waszyngtonie można by podsumować następująco:
„Jutro zostanie otwarte Muzeum Pamięci Holocaustu w Waszyngtonie. Apeluję, więc do odpowiedzialnych za kształt tego muzeum o pokazanie nam fizycznego obrazu magicznych komór gazowych.Od trzydziestu lat sam, osobiście, poszukuję takiego obiektu, jednak w żadnym innym obozie koncentracyjnym, ani też w muzeum czy w książce, ani słowniku, ani w encyklopedii, ani na zdjęciu, ani na makiecie, ani w jakimkolwiek filmie dokumentalnym.
Wiem, że zostało podjętych kilka prób, aby dokonać takiego przedstawienia, ale wszystkie one okazały się kłamliwe; żadna z nich nie wytrzymała próby. Szczególnie, gdy przyjrzymy się bliżej wyjątkowemu zagrożeniu, jakie dla życia człowieka stwarza Cyklon B (środek owadobójczy) lub, jak kto woli, kwas cyjanowodorowy, szybko zdajemy sobie sprawę, że pomieszczenia przedstawiane turystom, jako komory gazowe, w których ginęli ludzie nigdy nie mogłyby służyć za chemiczną, ludzką rzeźnię. Gdy przyjrzymy się nadzwyczajnym – i zarazem niezbędnym – skomplikowanym urządzeniom, jakimi dysponują komory gazowe w amerykańskich więzieniu, gdzie dokonuje się tylko jednorazowo egzekucji przy użyciu kwasu cyjanowodorowego tylko jednego skazańca, wówczas natychmiast zauważymy, iż pomieszczenia nazywane nazistowskimi komorami śmierci, w których dzień po dniu dokonywano stracenia ogromnych rzesz ludzi, nie posiadają, i nigdy nie posiadały nawet części tej maszynerii, która byłaby potrzebna. Jednym z najtrudniejszych do rozwiązania problemów, poza kwestią szczelności owych pomieszczeń, pozostaje problem poruszania się po dokonaniu egzekucji, po pomieszczeniach przenikniętych kwasem cyjanowodorowym w celu usunięcia z nich zwłok, także nasyconych tą trucizną. Wchłania się ona w skórę, błonę śluzową, krew i w nich pozostaje. Tak, więc zwłoki człowieka, który dopiero, co zmarł w wyniku kontaktu z tą straszliwą trucizną, same stanowią źródło śmierci. Nie można ich dotykać gołymi rękami. Wejście do pomieszczenia dla wydostania z niego zwłok wymaga specjalnego ekwipunku, a także maski gazowej wyposażonej w odpowiedni filtr.
W związku z tym, że każdy wysiłek jest w takim wypadku zabroniony (gdyż powoduje przyspieszenie oddychania, a na to filtr jest niewystarczający), koniecznym byłoby przed wejściem do pomieszczenia do-prowadzić do wydostania się stamtąd gazu, a także do jego neutralizacji. Dla uzyskania szerszych informacji, odsyłam do dokumentów opublikowanych przeze mnie w 1980 r., dotyczących komór gazowych używanych przez amerykańskie więzienia.
Ostrzegam, więc HMM, a szczególnie M. Berenbauma, że nie chcemy jutro, 22 kwietnia 1993 r. po raz kolejny zobaczyć komór gazowych przeznaczonych do dezynfekcji, pryszniców, kostnic, czy schronów przeciwlotniczych, jako dowodów na istnienie nazistowskich komór gazowych. Tym bardziej nie chciałbym, aby o ich istnieniu przekonywał nas kawałek muru, drzwi, stos butów, okularów, czy kupka włosów.”
Unik i oszustwo Holocaust Memorial Museum
Wiedziałem, że owo wyzwanie nie zostanie podane do publicznej wiadomości, gdyż już od prawe pół wieku wmawia się nam istnienie komór gazowych w nazistowskich obozach koncentracyjnych, nigdy nam ich nie pokazując (i to w „wieku obrazu „!). Wiedziałem również, iż HMM zamknie ten temat posługując się oszustwem. Rzecz w tym, jakim?
Odpowiedź na to pytanie nadeszła już dnia następnego, gdy 22 kwietnia 1993 r., w dniu inauguracji muzeum (oficjalnej, gdyż otwarcie dla publiczności nastąpiło dopiero 26 kwietnia), zostało udostępnione dzieło, liczące sobie ok. 250 stron, będące swoistym przewodnikiem po nowym muzeum. Owo dzieło, autorstwa M. Berenbauma, zostało zatytułowane „The World Must Know / The History of the Holocaust as told in the United States Holocaust Memorial Museum” (1993, XVI – 240s.) [Świat musi wiedzieć: historia Holocaustu opowiedziana przez HMM]. Na stronie 138 znajdujemy trzy zdjęcia, przedstawiające:
— pierwsze, metalową puszkę [kanister] i granulki [tabletki] Cyklonu B, „środka owadobójczego silnie trującego”;
— drugie, „odlew drzwi wejściowych do komory gazowej na Majdanku (z zewnątrz strażnicy SS mogli obserwować rzeź poprzez mały wizjer)”
— trzecie, „wnętrze komory gazowej w Majdanku. Niebieskie plamy to pozostałości chemiczne Cyklonu B”. 1 Pierwsza fotografia stanowi jedynie dowód na używanie przez Niemców środka owadobójczego. Druga i trzecia, to obrazy znajome osobom zwiedzającym Majdanek. Rozpoznałyby one zapewne drzwi zewnętrzne i drzwi wewnętrzne (stanowiące część) pierwszej z komór gazowych, którą przedstawia się zwiedzającym, jako komorę śmierci, a której charakterystyka odpowiada opisowi komory dezynfekcyjnej. Zrezygnuję tutaj ze wszelkiego udowadniania i nie odwołam się do moich własnych zdjęć, które ukazują owe pomieszczenie w całości, razem z małą przybudówką, w której znajdował się piec produkujący ciepło, niezbędne do ulotnienia się Cyklonu B (po prawej stronie fotografii muzealnej można zauważyć, na wysokości człowieka, ujęcie rurki prowadzącej od pieca). Nie będę także przytaczał ekspertyzy, w której Fred Leuchter udowadnia, iż jest to komora dezynfekcyjna, w której zabijano co najwyżej przenoszące tyfus wszy, a nie ludzi.
prof. Robert Faurisson
Fragment wydanego w 1997 roku opracowania „Mit Holocaustu” („Biblioteka Szczerbca” tom. 1). Materiał o charakterze historycznym i edukacyjnym.
Prof. Robert Faurisson – niezłomny bojownik o Prawdę i swobodę badań naukowych
25 czerwca 2018 o 00:48
Profesor już od tylu lat nie poddaje się terorrowi „najprawdziwszych prawd” narzucanych za pomocą kolejnych paragrafów….
18 listopada 2018 o 14:55
Wielu krytyków badało dane liczbowe odnośnie żydowskiej populacji przed i po drugiej wojnie światowej. The World Almanac podaje, że przed II W.Ś. w Europie żyło 8 936 608 osób wyznania mojżeszowego, a po zakończeniu działań wojennych i rzekomym „Holokicie” w Europie doliczono się
9 372 666 osób wiadomego pochodzenia.
„II Wojna Światowa” Churchilla ( 6 tomów – 4 448 stron ) na żadnej stronie nie wspomina o nazistowskich komorach gazowych, ludobójstwie albo o 6 milionach żydowskich ofiar podczas wojny.
Podobnie „Krucjata w Europie” Eisenhowera, na 559 stronach nie ma żadnej wzmianki na ten temat.
Raport Czerwonego Krzyża to około 300 tys. ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych. Powód; TYFUS!!!
Nigdy dotąd grupa osobników nie miała tyle władzy, że może zmusić dziesiątki, setki milionów ludzi, jeśli nie miliardy nawet, aby wierzyły w te żydowskie fantazje na temat Holokaustu.