Aby zrozumieć przesłanie tej książki należy wziąć pod uwagę, iż ks. Malachi Martin znał treść Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej, że pod koniec życia zastanawiał się w jaki sposób, nie łamiąc wprost przysięgi milczenia, przekazać najistotniejsze informacje dotyczące ostrzeżeń Matki Boskiej z Fatimy. Ślady tego – z bardzo ważnym i zupełnie sensacyjnym wątkiem, pomijanym przez badaczy Objawień Fatimskich – można odkryć w internecie, słuchając wywiadu jakiego ks. Malachi Martin udziela jednej z amerykańskich stacji radiowych. Widząc w jaki sposób sprzysiężenie, by nie opublikować Tajemnicy lub by ją sfałszować, niszczy Kościół i cywilizację chrześcijańską, Autor spróbował jej istotne fragmenty i zasadnicze przesłanie wpleść w wątek powieści, tym bardziej, że zasłonić się mógł szczegółami dostępnymi z innych objawień i potwierdzającymi to, co sam znał z Fatimy (choćby intronizacja Szatana i upadek w Rzymie).
Fabuła dotycząca Wschodu, kwestia poświęcenia Rosji i jej nawrócenia, które się nie dokonało, a które jest tak ważne dla Fatimy, olbrzymich i niespełnionych nadziei papieża związanych z polityką wschodnią, rozminięcia się jego oczekiwań z osiągniętym efektem, przyczyny tej sytuacji, wydają się tym w książce, co bierze się bezpośrednio z wiedzy ks. Malachiego Martina o Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej i jego przemyśleń na ten temat w konfrontacji z obserwowanym gwałtownym kryzysem Kościoła, wiary i władzy samego papiestwa.
Opis fizyczny: B5, stron 776
ISBN/ISSN: 978-83-89920-91-6
Oprawa: okładka miękka
ks. Malachi Martin
Intronizacja upadłego Archanioła Lucyfera dokonała się w Cytadeli Kościoła katolickiego 29 lipca 1963 roku. Był to „właściwy czas” dla spełnienia się historycznej przepowiedni. Główni aktorzy tej ceremonii doskonale wiedzieli, że tradycja satanistyczna już dawno przepowiedziała, że Czas Księcia nadejdzie wówczas, gdy papież przybierze imię Apostoła Pawła. Warunek ten – znak, że nadszedł właściwy czas – został spełniony dokładnie osiem dni temu przez wybór najnowszego następcy św. Piotra. W tym krótkim czasie, jaki upłynął od elekcji papieża, nie dało się ukończyć skomplikowanych przygotowań; Najwyższy Trybunał zdecydował jednak, że trudno o lepszy czas na intronizację Księcia niż ten uroczysty dzień bliźniaczych książąt Cytadeli, świętych Piotra i Pawła. I nie było stosowniejszego miejsca niż Bazylika św. Pawła za Murami, usytuowana tak blisko Pałacu Apostolskiego.
Skomplikowane przygotowania podyktowane były głównie naturą mającego się odbyć Wydarzenia Ceremonialnego. Ochrona budynków watykańskich, pośród których leżał klejnot w postaci Bazyliki św. Pawła, była tak staranna, że z pewnością nie uda się ukryć uroczystego ceremoniału. Jeśli przedsięwzięcie miało zostać uwieńczone sukcesem – jeśli Wejście Księcia miało się dokonać we właściwym czasie – każdy element celebracji ofiary kalwaryjskiej musi zostać postawiony na głowie w przebiegu tej drugiej, przeciwstawnej celebracji. Sacrum musi zostać sprofanowane. Bluźnierstwo adorowane. Bezkrwawa reprezentacja ofiary Bezimiennego Słabego musi być zastąpiona przez najwyższą i krwawą deprawację godności Bezimiennego. Wina musi stać się niewinnością. Cierpienie musi dawać radość. Łaska, skrucha, przebaczenie muszą być utopione w orgii przeciwieństw. A wszystko to musi być wykonane bezbłędnie. Sekwencja wydarzeń, znaczenie słów, waga czynności – wszystko to musi być opatrzone perfekcyjnie wykonanym świętokradztwem, ostatecznym rytuałem zdrady.
Cała ta delikatna operacja została złożona w doświadczone ręce zaufanego stróża Księcia w Rzymie. Mistrz skomplikowanego ceremoniału Kościoła rzymskiego, dostojnik o granitowej twarzy i cierpkim języku, był jeszcze większym mistrzem książęcego ceremoniału ciemności i ognia. Wiedział, że bezpośrednim celem każdego ceremoniału jest oddanie czci „obeldze rozpaczy”. Lecz obecnie istniał jeszcze dalszy cel polegający na przeciwstawieniu się Bezimiennemu Słabemu w jego bastionie, opanowania Cytadeli Słabego ww właściwym czasie, zapewnienie wejścia Księcia do Cytadeli jako nieodpartej siły, wyparcie strażnika Cytadeli, przejęcie pełnej władzy nad kluczami wręczonymi strażnikowi przez Słabego.
Stróż próbował zmierzyć się z problemem bezpieczeństwa. Takie niewinne elementy, jak pentagram, czarne świecie i odpowiednie draperie ujdą jako rzymski ceremoniał. Lecz pozostałe rubryki – misa z piszczelami i rytuał Din na przykład, zwierzęta ofiarne i sama ofiara – tego byłoby już za wiele. Musi się więc odbyć dwie równoczesne celebracje. Koncelebracja mogłaby być dokonana z równym skutkiem przez braci w autoryzowanej kaplicy celującej. Gdyby wszyscy uczestnicy w obu miejscach „wzięli na cel” każdy element wydarzenia w bazylice rzymskiej, wówczas wydarzenie w całej swej pełni dokonałoby się w sposób szczególny w obszarze docelowym. Byłoby to tylko sprawą jedności serc, tożsamości intencji i perfekcyjnej synchronizacji słów i czynności pomiędzy kaplicą celującą a kaplicą docelową. Żywa wole i myślące umysły uczestników skoncentrowałyby się na przybytku Księcia, odległość przestałaby mieć znaczenie.
14 grudnia 2018 o 09:35
Jedno słowo:SEDEWAKANTYZM.I przestańcie wszyscy wy ,,prawdziwi katolicy ,,czuli na modernizm ” wreszcie gadać o Lefebrze bo to typowe ,,mniejsze zło”,typowy kompromis ze złem,typowy PiSuar w ,,katolicyźmie”!!Polecam wszystkim polskim narodowcom znającym język angielski (najpiękniejszy zaraz po naszym własnym języku polskim) słuchać audycji Most Holy Family Monastery braci Peter’a i Michel’a Diamond’ów na YouTube!