Ciężkie lata niemieckiej i czerwonej okupacji nie oznaczały dla Żołnierzy Niezłomnych zerwnia z Tradycją. Gdy nadchodził czas Świąt Bożego Narodzenia nasi Bohaterowie siadali wspólnie do stołu i oddawali hołd nowonarodzonemu Panu. Przytaczamy dwie krótkie relacje:
Wigilia odbywała się w największym dworku. Nastrój był uroczysty. Przyjechał stacjonujący w pobliżu rtm. „Lech” ze swoim sztabem. Po Wigilii poszliśmy do Niecieczy na pasterkę. Pod butami chrzęścił śnieg, iskrzyło się gwiazdami niebo, konie parskały wesoło. Mały kościółek nieciecki wypełniał się po brzegi. Po raz pierwszy od wyjścia w pole oficjalnie, jako oddział, znaleźliśmy się w kościele. To było duże przeżycie. Huknęły pod stropy drewnianego kościółka pełną piersią śpiewane kolędy. Chłopcy jakby wypowiadali w tych kolędach całą swoją tęsknotę za domem, rodziną – wielu z nich przecież już od roku przemierzało dukty leśne i błotniste polne drogi. Kto byłby w stanie opisać, co czuli i co się kryło w najskrytszych zakamarkach duszy śpiewających żołnierzy? Byli wzruszeni, przeżywali tę pasterkę, a słowa księdza mówiącego o Nowonarodzonym, który przyniósł światu miłość, docierały głębiej niby się na pozór zdawało do zatwardziałych w walce i trudzie serc partyzanckich.
(Zofia Kobylańska ps. „Zosia”, Wigilia 1944, uczestnicy: żołnierze oddziałów por. Czesława Zajączkowskiego ps. „Ragner” i Uderzeniowych Batalionów Kadrowych)
W gęstwinie młodych świerków, w krąg obozowiska mieliśmy zrobione szałasy. Były tak dobrze zamaskowane, że nawet z bliska były niezauważalne. Z rosnącej brzozy na polance, po ścięciu wierzchołka, umocnieniu rozpiętości ramion, mieliśmy piękny, symboliczny krzyż. Pod krzyżem nie tylko się modliliśmy. Odbywały się tam również apele za poległych towarzyszy broni. Wokół krzyża było ozdobne ogrodzenie ze słupków brzozowych i patyków z leszczyny wiązanych wikliną. W ogrodzeniu od frontu na kwadratowej, pochyłej pod kątem płaszczyźnie usypanej z piasku, pokrytej czerwienią cegły, z dębowych żołędzi czubkiem wetkniętych w piasek, piętką do góry było ułożone piękne godło z wizerunkiem Orła Białego. U dołu widniało hasło z napisem „Nic dla siebie, wszystko dla Ojczyzny!” Z przyciętych gałęzi i za pomocą łozy zrobiliśmy stoły i ławki. Znajdowały się one pod dachem zrobionym z gałązek świerku. Przy stołach jednorazowo w Święto Bożego Narodzenia mogliśmy pomieścić sześćdziesięciu żołnierzy.
(Witold Wróblewski, uczestnicy: żołnierze oddziału ppor. Anatola Radziwonika ps. „Olech, Mruk, Stary”)
Na podstawie: wilnoteka.lt
Najnowsze komentarze