Melkor i Ungolianta spoglądający ze szczytu Hyarmentiru na pastwiska Yavanny, cienie rzucane przez lud Fingolfina przy pierwszym wzejściu księżyca w krainach Zachodu, Beren skradający się w wilczej postaci ku tronowi Morgotha, blask silmarila, który zapłonął nagle w mroku lasu Neldoreth…Ci, którzy nie potrafią zapomnieć tych wspaniałych scen, znajdą w tej książce rozwinięcie wątków najsłynniejszych dzieł Mistrza Śródziemia. Wśród zebranych przez syna Tolkiena, Christophera, „niedokończonych opowieści” znalazły się bowiem utwory, które niejako dopowiadają historię słynnego fantastycznego świata. Opowieść o Tuorze i jego przybyciu do Gondolinu, opis wyspy Númenor, historia Galadrieli i Celeborna, opowieści o klęsce na polach Gladden, wyprawie do Ereboru i poszukiwaniach Pierścienia przenoszą nas w rzeczywistość Śródziemia Pierwszej, Drugiej i Trzeciej Ery, w czasy gdy rozgrywają się wydarzenia opisane w Silmarillionie, Dzieciach Húrina i Władcy Pierścieni.
Opowieści wchodzące w skład zbioru
Część pierwsza: Pierwsza Era
- O Tuorze i jego przybyciu do Gondolinu
- Narn i Hîn Húrin. Opowieść o dzieciach Húrina
Część druga: Druga Era
- Opis wyspy Númenor
- Aldarion i Erendis. Żona marynarza
- Dynastia Elrosa: królowie Númenoru od założenia miasta Armenelos do Upadku
- Historia Galadrieli i Celeborna, i Amrotha, władcy Lórien
Część trzecia: Trzecia Era
- Klęska na polach Gladden
- Cirion i Eorl. Przyjaźń Gondoru z Rohanem
- Wyprawa do Ereboru
- Poszukiwania Pierścienia
- Bitwy u brodów na Isenie
Część czwarta
- Drúedainowie
- Istari
- Palantíry
Wreszcie Tuor postawił stopę na zaginionym trakcie. Wędrował pośród zielonych pagórków i pochyłych kamieni, aż o zmierzchu dotarł do starego dworu o wielkich, przestronnych salach, w których szumiał wiatr. Nie czaił się tam żadencień strachu czy zła, lecz Tuora ogarnęła groza i podziw namyśl o tych, którzy tu kiedyś mieszkali i odeszli, a nikt nie wie dokąd – o dumnym ludzie, nieśmiertelnym, lecz skazanym na zgubę, pochodzącym z daleka, zza Morza. Odwrócił się i spojrzał, tak jak i oni niegdyś, na błyszczące fale, sięgające aż po horyzont. Po chwili skierował wzrok w inną stronę i dostrzegł, że prowadzące go łabędzie przysiadły na najwyższym tarasie, przed zachodnią bramą pałacu i czekały tam, bijąc skrzydłami, jakby zapraszały go do środka. Wspiął się więc na szerokie stopnie, teraz ledwo widoczne pośród zielska i mchu, przeszedł pod potężnym sklepieniem i znalazł się w mrocznym domostwie Turgona, po chwili zaś wkroczył do sali, wspartej na smukłych kolumnach. Choć i z zewnątrz wydawała się wielka, dopiero w środku mógł Tuor docenić jej ogrom i wspaniałość. Oszołomiony, starał się zachowywać cicho, aby nie budzić uśpionych ech. Nic tam nie dostrzegł, z wyjątkiem stojącego we wschodnim krańcu siedziska na podwyższeniu, toteż stąpając ostrożnie ruszył w jego stronę, a odgłos kroków na kamiennej posadzce biegł przed nim, niczym zwiastun przeznaczenia, rozbrzmiewając pośród kolumn. Stanąwszy w półmroku przed wielkim tronem Tuor ujrzał, że został on wyciosany z jednego kamienia, a jego boki pokrywały dziwne znaki. W tej właśnie chwili zapadające słońce zrównało się z wysokim oknem w zachodniej ścianie i jego promień padł na ścianę za tronem, która rozbłysła niczym wypolerowany metal. I Tuor ze zdumieniem odkrył, iż na ścianie wisi tarcza, ogromna kolczuga, hełm i długi miecz w pochwie. Kolczuga lśniła, jakby wykuta z czystego srebra, a słoneczny promień krzesał z niej złociste iskierki. Tarcza jednak wedle Tuora miała niezwykły kształt, była bowiem podłużna, zwężona ku końcowi, widniał też na niej herb: białe łabędzie skrzydło na błękitnym polu. Wtedy Tuor przemówił, a jego słowa zabrzmiały pod tym dachem niczym wyzwanie: – Biorę oto dla siebie ten oręż, a wraz z nim los, jaki zsobą niesie. A kiedy uniósł tarczę, odkrył, iż jest nadspodziewanie lekka i poręczna, sporządzono ją bowiem z drewna pokrytego przez elfich mistrzów metalem, cienkim, lecz odpornym naciosy, robactwo i wilgoć. I przywdział Tuor kolczugę, włożył na głowę hełm i przypasał miecz z czarnym pasem i pochwą, ozdobionymi jedynie srebrnymi klamrami. Tak uzbrojony opuścił dwór Turgona i stanął na tarasie, skąpany w krwawym blasku zachodzącego słońca. Niczyje oczy nie oglądały go w tej godzinie, i nie wiedział, że z dala przypomina potężnych władców Zachodu, człeka godnego, by zostać ojcem królów ludzkiego plemienia zza Morza…..
Najnowsze komentarze