Ostatnio natrafiłem w internecie na takie oto zdjęcie. Fotografia przedstawia czołowych polityków rządu min. Piotra Glińskiego i Mateusza Morawieckiego, którzy na głowie mają … uwaga (to nie żart) – jarmułki! Fotka została wykonana podczas szabasowej kolacji u Żyda Jonny’ego Danielsa. Ów przedstawiciel tzw. narodu wybranego jest założycielem oraz prezesem fundacji From the Depths. Na kolacji gościł także izraelski minister telekomunikacji Ajjub Kara. Pozostałymi gośćmi ze świata polskiej polityki byli: Adam Bielan, Jan Dziedziczak i Arkadiusz Mularczyk. Fundacja wspomnianego wcześniej Danielsa zajmuje się (przynajmniej oficjalnie) zachowaniem pamięci o Holokauście, a sam jej właściciel bardzo dobrze wypowiada się o Polsce i Polakach. Mimo wszystko w głowie zrodziły się pytania. Dlaczego polscy politycy mają na głowie tradycyjne żydowskie nakrycia głowy? O co tutaj chodzi? Kim oni są i komu właściwie służą?
Spotkanie oczywiście miało charakter nieoficjalny, lecz minister Ajjub Kara poinformował o nim na swoim profilu w serwisie Facebook. Jest także nagranie wideo na, którym izraelski minister mówi o współpracy z Polską.
Wiadomo nie od dziś, że obecny na kolacji Mateusz Morawiecki ma powiązania ze światem żydowskiej finansjery. Przecież to nie nikt inny jak on zapowiedział sprowadzenie do Polski amerykańskiego banku JP Morgan. Jest to duży bank inwestycyjny zamieszany w wywołanie kryzysu gospodarczego w USA, liczne afery korupcyjne i manipulowanie kursami walut – czyli typowa banksterka zza oceanu. Jest więc mało prawdopodobne, że ludzie z JP Morgan, którzy oszukiwali na własnym podwórku w Polsce będą uczciwi.
Wróćmy jednak do głównego wątku. Noszenie jarmułki jest w zasadzie charakterystyczne tylko dla wyznawców judaizmu, zatem w większości dla Żydów. Polscy politycy w jarmułkach na głowie albo są wyznawcami judaizmu (chociaż na co dzień się z tym nie obnoszą) lub są polskimi Żydami bądź też nie są ani wyznawcami judaizmu czy też polskimi Żydami a jedynie Polakami, którzy chcieli im w ten sposób okazać szacunek. Chociaż może być też tak, że są żydowskimi sługusami, co byłoby ewidentną zdradą Polaków. Patrząc przez lata na to, w jaki sposób państwo polskie prowadzi swoją politykę wobec Żydów można mieć takie przypuszczenia.
Warto dodać, że wspomniany na początku PR-owiec Jonny Daniels publicznie pomówił Marsz Niepodległości o antysemickie hasła, których na nim nie było. Pomimo tego, że kreuje się w mediach na przyjaciela Polski, przyłączył się do antypolskiej kampanii nienawiści przeciwko uczestnikom tego wspaniałego, patriotycznego wydarzenia. Polska nie potrzebuje takich „przyjaciół”.
Cała sytuacja budzi we mnie niepokój i pozostawia po sobie niesmak, ponieważ widok polskich polityków w jarmułkach skutecznie niszczy moją wiarę w to, że my Polacy mamy jeszcze w Polsce coś do powiedzenia.
Aj waj!
Łukasz O.
19 grudnia 2017 o 12:50
Lokalni (w prowincjach kontrolowanych przez City of London – Wall Street) satrapowie mają widocznie obowiązek dawać wyraz swej uległości swoim panom – stąd obowiązkowe zakładanie mycki, obchodzenie purim w siedzibach najważniejszych instytucji państwowych, a w przypadku wizyty w Izraelu, obowiązkowy spacerek pod „ścianę płaczu”.
To tak, jakbyśmy od przedstawicieli innych państw o innych religiach wymagali zakładania krzyżyka na szyję, a podczas wizyt w Polsce udania się do Częstochowy i składania pokłonów przed Obrazem Matki Boskiej Jasnogórskiej. Gdybyśmy się tego domagali, obcokrajowcy uznaliby to za wyraz szaleństwa lub bezczelności i wywołałoby to skandal dyplomatyczny, tymczasem Żydzi to robią, a cały zachodni świat (raczej półświatek) polityczny uznaje to za coś naturalnego i się do tego grzecznie dostosowuje.
20 grudnia 2017 o 16:52
Chodziło oczywiście o chanukę, a nie purim (choć purim też pewnie zaczną kiedyś w parlamentach i pałacach prezydenckich państw uległych Żydom obchodzić).