- A wszystko, co najgorsze w Rzeczypospolitej, bierze się z tej ohydnej przywary, zwanej tolerancją! – wykrzyknął ongiś ksiądz Piotr Skarga, sumienie polskiego narodu.
Zacny duchowny mógł sobie narzekać na zbyt daleko, jego zdaniem, posuniętą tolerancję religijną wobec innowierców, ale przynajmniej w owych czasach szlachcic-katolik wcale nie miał obowiązku chwalić kacerskich i schizmatyckich błędów. Minęły wieki, problem się spotęgował. Dziś tolerancja (rozciągnięta na wszelkie przejawy ludzkiej aktywności) urosła do rangi świeckiej religii.
***
Kiedyś żyłem w błędnym przekonaniu, że jestem osobą wielce tolerancyjną. Dla przykładu, szczerze współczułem nieszczęśnikom dotkniętym wrodzonym homoseksualizmem.
– Bo jeśli mężczyzna czuje pociąg seksualny do facetów, to nie da się ukryć, ma coś nie tak z głową, i wymaga medycznej pomocy – rozumowałem.
Owszem, osobnikami z pederastią nabytą, owocem folgowania zboczonym zachciankom, po prostu się brzydzę – ale przecież nie rzucam się tym jegomościom z nożem do gardła, ani do pogromów nie nawołuję. Krótko mówiąc, TOLERUJĘ ich zachowanie, choć jest ono dla mnie ohydne.
Szybko jednak uświadomiono mi, że to dziś nie wystarcza. Według nowej wykładni, tolerancja oznacza teraz AKCEPTACJĘ, zatem miłosne uciechy (bueee…) dwojga satyrów tej samej płci winny wzbudzać mój entuzjazm. Niedoczekanie!
***
Kiedy ogłaszają cię wrogiem tolerancji?
Nie trzeba wiele. Wystarczy, że powiesz, że udzielenie zgody na adoptowanie dziecka przez parę dewiantów to zbrodnicza głupota.
Albo, że nie uznajesz „prawa wyboru” do mordowania dzieci nienarodzonych.
I że nie stawiasz wszystkich religii na tym samym poziomie (dajmy na to, chrześcijaństwa i satanizmu), i że jesteś przeciw swobodzie wyznaniowej dla czcicieli bogini Kali i Quetzalcoatla.
I że, twoim zadaniem, mniejszości narodowe mają nie tylko takie same prawa, ale i obowiązki, jak reszta obywateli.
I jeszcze, że „walka o równouprawnienie kobiet” w kraju, w którym niewiasty żyją średnio o osiem lat dłużej od mężczyzn, i pięć lat wcześniej od nich przechodzą na emeryturę – jest zwykłym zawracaniem głowy.
I że to wielkie szczęście dla Kościoła i dla Polski, że w naszej historii znalazło się mnóstwo „nietolerancyjnych fanatyków”, co nie bali się głośno wyrazić swego zdania, i twardo go bronili.
***
- Tolerancja jest cnotą ludzi bez przekonań – pisał przed wojną wielki Chesterton. A młody polski narodowiec Jan Mosdorf (co potem bohatersko zginie w Auschwitz) wtórował mu słowami:
- Jesteśmy fanatykami, bo tylko fanatycy umieją dokonać wielkich rzeczy. Nienawidzimy kompromisu – jest to nie tylko cechą młodości naszej, ale ducha czasów, w których żyjemy.
Andrzej Solak
Tekst ukazał się pierwotnie w piśmie „Wzrastanie”.
Najnowsze komentarze