Stresa w maju.
Nad jeziorem kwiaty
Stresa weszła w ostatnią fazę wiosny. Jeszcze parę dni, jeszcze tydzień, a przyjdzie lato. Na razie wszystko kwitnie. Wzdłuż Lago Maggiore, na pobliskich wyspach, w każdym ogrodzie i przy każdej ulicy roztacza się przepych kwiatów. Piętrowe azalie tworzą liliowe, różowe i czerwone ściany. W ogrodzie obok drzewo azaliowe tysiącem kwiatów złoto-krwawych wystrzela, jak ognisty słup. Wszędzie wielkie rododendrony, całe tęczowe gąszcze. Przed hotelem Delle Isole Borromee rosną duże magnolie, niczem dęby; teraz nie widać liści, tylko na długich, czarnych gałęziach kielich przy kielichu, fioletowo-sine kwiaty. Żelazne balustrady nad wodą, wzdłuż Corso Yittorio Emanuele zdają się uginać pod ciężarem spiętrzonych bukietów hortensji. Przed pałacami atłasowe kamelie. Wieczorami upajająco pachną kwiaty, gwiazdy i woda.
Il Duce pyta
Mój młody przyjaciel Zerio przyjechał właśnie ze szkoły z Navary i rozmawia ze mną o sobie.
— Wie pan, ja mówiłem z wodzem!
— Kiedy?
— Dwa lata temu w Iperii. Pojechałem tam na kurs kierowników. Jestem przecież „caposquadra“…
Rzeczywiście oczy Zeria są bystre. kierownicze. Głowę trzyma wysoko, jak Mussolini. Kiedy mówi, widać, że to fanatyk.
— Po skończonym kursie prz y jechał do Sperii Duce. Staliśmy w wyciągniętym dwuszeregu. Miał przejść przed frontonem. Wszystkim biło serce mocno, gdy się zbliżał. Nie wiem, dlaczego stanął przede mną. Popatrzył i pyta: „Jak się nazywasz? – „Zaverio Ripossi“. „Gdzie mieszkasz ?“ — „W Stresie”. „Ile masz lat?” — „14″. „Ojciec? — „Naczelnik stacji. Taka była rozmowa. Cały czas stałem na baczność tak sprężyście, jakbym wrósł w ziemię. Duce się uśmiechnął. „Jesteś dzielnym chłopcem”— powiedział. Zerio jest dumny, że „zna” wodza. I nie raz w ciężkich chwilach życia przypomina sobie, że: „Jesteś dzielnym chłopcem”. Te słowa zobowiązują: trzeba je umotywować życiem.
Hotel Białego Krzyża
Dzielność okazuje się w czynach. I dlatego Zerio czeka tylko chwili, w której ukończy gimnazjum, ażeby iść do szkoły morskiej. Oficer marynarki… Wielkość Italii płynie przecież ciepłymi wodami Morza Śródziemnego. Rodzice Zeria nie mają jeszcze w sobie tej siły entuzjazmu, co ich syn. Snują więc stateczne projekty wykształcenia Zeria na hotelarza. W dwóch domach, jakie mają w Stresie urządzą hotel. Jacyś ich krewni mieli tu nawet hotel — Hotel Białego Krzyża. Dotąd widać resztki napisu na frontonie domu. Kiedy pani Ripossi opowiada mi o tych projektach na przyszłe życie syna, Zerio nie mówi nic. Ale z zaciśniętych ust, z oczu twardych w postanowieniu widzę, że hotelarzem nie będzie. Jak to zrobi? — nie wiem. Ojciec jest bezwzględny, matka surowa, ale Zerio zawzięty i sprytny. „Lepiej żyć jeden dzień jak lew, niż sto lat jak owca —powiedział Mussolini!
Wizyta u dostojnika
Zerio jest jak prawdziwy faszysta, bezwzględny w przeprowadzaniu powziętych postanowień. Na przykład: Studiuje w centralnym mieście prowincji — Navarze. Jest w jakiejś klasztornej szkole, skąd wychodzić wolno tylko za specjalnym pozwoleniem i to w święta. Tymczasem swe zebrania „awangwardzistów” ma Zerio w dni powszednie. Nie chcą go wypuszczać. Chodzi od profesora do profesora, prosi samego dyrektora szkoły — i nic. Wreszcie udaje mu się wymknąć któregoś dnia do miasta. Nie namyślając się idzie Zerio do kancelarii największego dostojnika prowincji: sekretarza federalnego partii faszystowskiej. Po wielu przeszkodach dostaje się do jego gabinetu. „Gerarca” jest mocno zdziwiony, ale słucha. Zerio tłumaczy mu niewłaściwe z faszystowskiego punktu widzenia postępowanie kierownika gimnazjum. Poważny pan w mundurze śmieje się, ale dzwoni do szkoły i każe zawsze, na każde zebranie i na wszystkie ćwiczenia wypuszczać Zeria do miasta…
Do Rzymu
Przed paru dniami Zerio został zaszczytnie wyróżniony. Jeden na całą Stresę ma jechać do Rzymu na miesięczny kurs, kształcący na „capocenturia” (kierownik 100 młodych awangwardzistów). Naturalnie w domu wszyscy są niesłychanie dumni. Zerio, który uczy się ze względną pilnością, siedzi teraz całymi dniami nad książką; zbiera fachowe wiadomości polityczne i wojskowe dotyczące ćwiczeń, musztry. Przed wyjazdem czeka go jeszcze jeden egzamin eliminacyjny. Rzym… Mundur Zeria nie jest prosto z igły, trzebaby kupić nowy. W Rzymie ponownie ujrzy wodza! Rodzice uważają, że mundur jest dobry i nie chcą dać pieniędzy na nowy. Ale Zerio postanowił sprawić sobie mundur i dopiął celu.
Musztra
Idę kiedyś na plac ćwiczeń. Zerio na czele oddziału w pełnym umundurowaniu, z lekkim karabinem w ręce kieruje musztrą. Szeregi wyciągnięte symetrycznie wykonywują sprawnie szybkie zwroty, rozsypują się w tyralierkę, padają na ziemię, to znów maszerują miarowo. Zerio, po skończonym ćwiczeniu podbiega do mnie „salutando romanamente” — z wyciągniętą po faszystowsku ręką. Patrzy z dumą na rosłe postacie młodych chłopców w czarnych koszulach.
— Widzi Pan… Teraz, w tej chwili w setkach miast włoskich tysiące młodych faszystów robi to samo. Te same zwroty, identyczne ćwiczenia. Oni wszyscy, ogromna większość z nich idzie do wojska. Każdy z nas śni o wielkich czynach. Kiedy trzymam karabin zdaje mi się, że ściskam w ręku potęgę Rzymu…
Zerio podnosi głowę tym samym dumnym ruchem, który tak mi się u niego podoba.
Czy to dobrze?
Takie pytanie nasuwa mi się, gdy schodzę z placu ćwiczeń. Czy to dobrze, że lwia część młodego pokolenia włoskiego myśli tylko o służbie wojskowej? Idę wzdłuż ulicy, gdzie każdy pałac, każda willa jest cudownym dziełem sztuki. Mijam pomniki, gdzie w bryle kamienia zaklęty jest olbrzymi dynamizm piękna. I może dlatego jestem najgłębie j przekonany, że Włochom starczy zasobów kultry przynajmniej na jedno pokolenie. Bo przecież, według wodzów faszyzmu to właśnie pokolenie, na które patrzę ma ostatecznie wywalczyć i ugruntować odnowione, Rzymskie Imperium.
Jan Borzym
Pismo Narodowo-Radykalne „Falanga”, 1937.
30 kwietnia 2019 o 10:32
MŁODOŚĆ! PRZYJAŹŃ! FASZYZM!
https://www.youtube.com/watch?v=1ornS63i52k
MAKE LOVE AND WAR!
Eja eja alala!