Krótki tekst dla wszystkich zwolenników „niepodległej” Katalonii, głoszących totalną różność kulturową i językową Katalończyków od Hiszpanów. Oba ludy są różne, ale nie tak zupełne… To ludy romańskie, a języki są bardzo podobne. Także kultura jest bardzo podobna – wyrosła na fundamencie rzymsko-katolickim. Z niezależnych źródeł wiadomo, że: „Połowa Katalończyków nie popiera działań separatystów – są przekonani, iż tożsamość można wzmacniać w ramach historycznej wspólnoty Hiszpanii.” Można tu dodać, że Partit Popular de Catalunya (Partido Popular), ciesząca się około 20% poparciem, głosi ideę ograniczenia autonomii.
Skąd więc taka determinacja „niepodległościowa” tej drugiej połowy? W przeciwieństwie do większości znanych nam „zrywów niepodległościowych”, mających podstawy w nacjonalizmie, ten jest zupełnie inny – bo lewicowo-liberalny. Katalonia była owego czasu bastionem prokomunistycznej republiki. Dziś jednym z głównych motorów „niepodległości” jest partia Esquerra Republicana de Catalunya (ERC) – bardzo lewicowa. Na czoło wysuwa się też burmistrz Barcelony (wraz ze swoją zepsutą moralnie świtą). Mało to niepodległościowa walka o niepodległość, skoro innymi przesłankami „niepodległościowców” jest totalna laicyzacja regionu, oraz przyjmowanie na masową skalę uchodźców.
Pomimo zbieżności opinii Brukseli do zdania Madrytu w całej sytuacji, widzimy tu dalszy etap globalizacji, poprzez budowę unijnego, multikulturowego „superpaństwa” – Europy regionów, a nie narodów. Bo taka ma być według globalizmu Europa – zcentralizowana politycznie, za to maksymalnie podzielona – niezdolna do przeciwstawienia się hegemonii politykierów będących na smyczy banksterów i korporacji. My Polacy, z uwagi na własne doświadczenia niepodległościowe, sami sobie wmawiamy sympatie dla „niepodległościowców”, ale wystarczy dobry drenaż tematu i można dostrzec, że taka „niepodległość” to krok w kierunku ZAGŁADY tożsamości Katalończyków. Celem jest, by ten najbardziej uprzemysłowiony region Hiszpanii stał się multikulturowym tyglem, w którym poróżnione etnicznie masy ludzkie, karmione ułudą liberalnej wolności, pokornie oddały swoją wolność globalizmowi.
Hiszpania bowiem, wciąż ma jeszcze szansę zawrócić z drogi, jaką obrała Szwecja, Francja, Belgia – w skali całego kraju, ludzie coraz bardziej sceptycznie patrzą na przyjmowanie uchodźców i zaczynają czuć smród lewicowego liberalizmu. Katalonia budzi się wolniej, a lewackość ma tam się wciaż dobrze. Stąd ten pomysł – rozbicia Hiszpanii na regiony. Dziś Katalonia, jutro Kraj Basków i Galicia, a pojutrze emigranci odrodzą Emirat Grenady, a może i całej Andaluzji – wszystko to oczywiście w ramach Unii Europejskiej, czyli z niepodległością tylko teoretyczną.
Jarosław Rajchert
Najnowsze komentarze