Ponieważ zagadnienia związane z małżeństwem katolickim wywołały gwałtowną dyskusję podczas obecnej sesji synodu, warto przypomnieć pokrótce nauczanie Pisma św. w tej kwestii.
Punktem wyjściowym jest ustęp 24, 1–4 Księgi Powtórzonego Prawa: „Jeśli pojmie człowiek żonę i będzie ją już miał, a nie znajdzie łaski w oczach jego dla jakiejś sprośności, napisze list rozwodny i da jej w rękę, i puści ją z domu swego. A gdy odszedłszy pójdzie za innego męża i on by ją też miał w nienawiści, i dałby jej list rozwodny i puściłby ją z domu swego, albo by też umarł, nie będzie mógł pierwszy mąż wziąć jej znowu za żonę, bo jest skalana i stała się obrzydłą przed Panem; byś nie przyprawił o grzech ziemi twojej, którą Pan, Bóg twój, da tobie w posiadanie”.
Powyższy fragment stanowi podstawę prawa żydowskiego dotyczącego małżeństwa i rozwodów. W istocie nie usprawiedliwia on rozwodu, ale jedynie potwierdza istnienie tej praktyki w życiu społecznym. Pozwala mężowi, ale nie żonie, zainicjować postępowanie rozwodowe, wymaga też istnienia uzasadnionego po temu powodu. Hebrajskie sformułowanie erwa dabar, które oznacza „nieczystość” lub „coś hańbiącego”, nie posiada precyzyjnego znaczenia, a jego interpretacja stanowiła istotę dysput toczonych przez rabinów w kwestii natury podstaw do rozwodu. Za czasów Chrystusa istniały w tej sprawie wśród Żydów trzy poglądy. Szkoła Szammaja, zasadniczo liberalna w kwestiach przestrzegania prawa, była w tym przypadku najbardziej rygorystyczna. Utrzymywała, że jedynie cudzołóstwo (czy też ogólniej – niemoralność w sferze seksualnej) mogło usprawiedliwiać rozwód. Szkoła Hillela, generalnie rygorystyczna, była w tym przypadku liberalna, dopuszczała rozwód niemal z każdego powodu – jak np. przypalenie przez żonę obiadu. Wspólnota żydowska z Qumran, mająca powiązania z rygorystycznymi esseńczykami, utrzymywała, że ponowne zawarcie małżeństwa za życia pierwszej żony jest zabronione. W jednym ze zwojów znad Morza Martwego, tzw. Zwoju Świątynnym, można znaleźć następujący ustęp: „I nie będzie on brał sobie żony spośród córek narodów, ale z domu ojca swego weźmie sobie żonę, z rodziny swego ojca. I nie weźmie sobie innej żony poza nią, gdyż jedynie ona będzie z nim przez wszystkie dni jej życia. Gdyby jednak umarła, może on wziąć sobie inną [żonę] z domu swego ojca, z jego rodziny”.
Dla uzupełnienia kontekstu, w jakim zostało sformułowane nauczanie Zbawiciela w tej materii, warto też powiedzieć parę słów na temat rzymskiego prawa rozwodowego z czasów Jego ziemskiego życia. W prawie rzymskim rozwód nie był aktem orzekanym przez władze cywilne, ale bezpośrednim porozumieniem między stronami. Dopuszczalne były dwie jego formy: rozwód za obopólną zgodą, communi consensu, bez orzekania o winie, oraz rozwód ze względu na winę jednej ze stron. Przyczyny usprawiedliwiające tę drugą formę rozwodu były szczegółowo określone przez prawo. Ilość zarzutów, jakie mógł postawić mąż, była zdecydowanie większa niż w przypadku żony, jednak w ograniczonej liczbie przypadków również ona mogła zainicjować postępowanie rozwodowe. W przypadku niektórych poważniejszych kategorii uchybień prawo nie tylko zezwalało na rozwód, ale wręcz go nakazywało. Lex Iulia de adulteriis coërcendis, promulgowane przez cesarza Augusta w roku 18 przed Chrystusem, wymagało, aby mąż, który mógł udowodnić swej żonie cudzołóstwo, doniósł o tym do władz miejskich i rozwiódł się z nią. Uchylenie się od tego obowiązku czyniło męża winnym lenocinium, przestępstwa karanego śmiercią.
Rzeczywisty kontekst słów Chrystusa odnoszących się do małżeństwa i rozwodów stanowiły spory pomiędzy szkołami rabinicznymi. Przypomnijmy tu najważniejsze fragmenty nauczania Zbawiciela w tej kwestii.
Każdy, który opuszcza żonę swą, a drugą pojmuje, cudzołoży; a kto od męża opuszczoną pojmuje, cudzołoży (Łk 16, 18).
A przystąpiwszy faryzeusze, pytali go, kusząc: Czy godzi się mężowi opuścić żonę? On zaś odpowiadając, rzekł im: Co wam przykazał Mojżesz? A oni rzekli: Mojżesz pozwolił „napisać list rozwodowy i opuścić”. Odpowiadając im Jezus, rzekł: Dla twardości serca waszego napisał wam taki nakaz. Ale od początku stworzenia „mężczyzną i niewiastą uczynił ich” Bóg. „Dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę, a przyłączy się do żony swojej; i będą dwoje w jednym ciele”. Tak więc już nie są dwoje, ale jedno ciało. Co tedy Bóg złączył, niechaj człowiek nie rozłącza. A w domu znów o to samo pytali go uczniowie jego. I rzecze im: Ktokolwiek opuściłby żonę swoją, a pojąłby inną, cudzołóstwa się dopuszcza przeciwko niej. I jeśliby żona opuściła męża swojego, a wyszłaby za drugiego, cudzołoży (Mk 10, 2–12).
Powiedziano zaś: „Ktokolwiek opuści żonę swoją, niech jej da list rozwodowy”. Lecz ja wam powiadam, że wszelki, który opuści żonę swoją, wyjąwszy przyczynę porubstwa, sprawia, że ona cudzołoży, i kto by opuszczoną pojął, cudzołoży (Mt 5, 31–32).
I przyszli do niego faryzeusze, kusząc go i mówiąc: Czy godzi się człowiekowi opuścić żonę swoją z jakiejkolwiek przyczyny? A on odpowiadając rzekł im: Nie czytaliście, że ten który stworzył człowieka na początku, „mężczyzną i niewiastą stworzył ich?” I rzekł: „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i złączy się z żoną swoją, i będą dwoje w jednym ciele”. A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało. Co więc Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza. Rzekli mu: Czemuż więc Mojżesz kazał dać list rozwodowy i odprawić? Rzekł im: Mojżesz dla twardości serca waszego pozwolił wam opuszczać żony wasze, lecz od początku nie było tak. A powiadam wam: Iż ktokolwiek opuściłby żonę swoją, oprócz dla porubstwa, a pojąłby inną, cudzołoży; a kto by opuszczoną pojął, cudzołoży. Rzekli mu uczniowie jego: Jeśli tak się ma sprawa mężczyzny z żoną, niepożyteczno się żenić. A on im rzekł: Nie wszyscy pojmują to słowo, ale ci, którym jest dane. Albowiem są rzezańcy, którzy z żywota matki tak się narodzili, i są rzezańcy, których ludzie uczynili, i są rzezańcy, którzy się sami otrzebili dla królestwa niebieskiego. Kto może pojąć, niechaj pojmuje (Mt 19, 3–12).
Także św. Paweł powtarza to nauczanie Chrystusa w 1 Liście do Koryntian: „Tym zaś, co są złączeni małżeństwem, rozkazuję nie ja, ale Pan, żeby żona nie odchodziła od męża. A jeśliby odeszła, niech zostanie bez męża, albo niech się pojedna z mężem swoim. I mąż niech żony nie opuszcza” (7, 10–11).
Liberalny i sceptyczny krytyk biblijny E.P. Sanders określa powyższe deklaracje dotyczące rozwodów jako najlepiej poświadczone przez Ewangelie nauczanie Chrystusa. Uznaje za niezbity fakt historyczny, że Chrystus po prostu zakazał rozwodów, nie dopuszczając żadnych wyjątków. Zauważa też, że „zakazując rozwodu Jezus nie występował bezpośrednio przeciwko prawu mojżeszowemu. Jest ogólnie przyjętą zasadą, że zachowywanie rygoryzmu w stopniu większym, niż wymaga tego prawo, nie stanowi jego pogwałcenia […]. W ustępach Nowego Testamentu Jezus zakazuje rozwodu. Nie można utrzymywać, że kwestionował On istniejące prawo. W rzeczywistości wydaje się, że wprowadza On tu prawo w sferze, w której ono nie istniało: zakazuje rozwodów”. Tę konkluzję Sanders formułuje opierając się na czysto świeckim i naukowym rozumowaniu, nie dopuszczającym uciekania się do argumentów natury teologicznej przy formułowaniu wniosków historycznych.
Powinniśmy rozróżnić pomiędzy doktryną o małżeństwie, której Kościół nauczał w oparciu o te teksty, a ich precyzyjną interpretacją. Na podstawie słów Chrystusa Kościół w nieomylny sposób nauczał, że skonsumowane sakramentalne małżeństwo pomiędzy chrześcijanami może być rozwiązane jedynie przez śmierć jednej ze stron. To nieomylne nauczanie można odnaleźć w powszechnym Magisterium katolickich biskupów oraz w kanonach uchwalonych po XXIV sesji Soboru Trydenckiego:
Kanon 5: Gdyby ktoś mówił, że węzeł małżeński może być rozwiązany z powodu herezji, uciążliwości pożycia lub ciągłej nieobecności małżonka – niech będzie wyklęty.
Kanon 7: Gdyby ktoś mówił, że Kościół jest w błędzie, gdy nauczał i naucza zgodnie z nauką Ewangelii i apostołów, iż z powodu cudzołóstwa jednego z małżonków węzeł małżeński nie może być rozwiązany, i żadna ze stron, nawet niewinna, która nie dała powodu do cudzołóstwa, nie może zawrzeć innego małżeństwa za życia swego małżonka, oraz że cudzołoży mąż, który opuściwszy cudzołożną żonę pojął inną, i żona, która opuściwszy cudzołożnego męża wyszła za innego – niech będzie wyklęty.
Kontrowersje w interpretacji dotyczą terminu „cudzołóstwo”, występującego w Ewangelii św. Mateusza. Tak bowiem przetłumaczono grecki termin porneia, który w istocie nie oznacza w tym języku cudzołóstwa, ale ogólnie niemoralność w sferze seksualnej. Pierwsi protestanci utrzymywali, że Chrystus podał tu wyjątek od ogólnego zakazu rozwodów, które w tym konkretnym przypadku byłyby dopuszczalne. Ta interpretacja jest jednak nie do przyjęcia, a to z następujących powodów:
- Relacje o bezwzględnym zakazie rozwodów można znaleźć u św. Mateusza, św. Marka, św. Łukasza i św. Pawła, jednakże zastrzeżenie odnoszące się do porneia występuje jedynie u św. Mateusza. Interpretacja tego zastrzeżenia jako potencjalnego uzasadnienia dla rozwodów równałaby się twierdzeniu, że ten ustęp pozostaje w sprzeczności z innymi księgami Pisma św. To zaś jest nie do przyjęcia zarówno z punktu widzenia teologii, jak i historii.
- Nie wyjaśnia to, dlaczego rozdział 19 Ewangelii św. Mateusza stwierdza, że faryzeusze wystawiali Pana Jezusa na próbę, jako że zgodnie z tą interpretacją Chrystus wyrażał pogląd zgodny z nauką jednej ze szkół rabinicznych.
- Nie wyjaśnia to konsternacji uczniów (Mt 19, 10). Byłaby ona przesadna, gdyby Chrystus powtarzał jedynie naukę głoszoną przez szkołę Szammaja.
- Nie wyjaśnia to słów Chrystusa o eunuchach, które trudno byłoby zrozumieć, o ile istniałaby realna możliwość rozwodu.
- W innych miejscach Ewangelii św. Mateusza (5, 31–32; 19, 3–12 etc.) w odniesieniu do cudzołóstwa jest używany rzeczownik moicheia (czas. moicheio). Dlaczego więc w dyskutowanym przez nas tekście Ewangelista posłużył się innym terminem na określenie tego aktu?
- Wszystkie inne potępienia wygłoszone przez Chrystusa w Kazaniu na górze odrzucają interpretacje Prawa przedstawiane przez faryzeuszy. Trudno przypuszczać, aby ustęp 5, 32 z Ewangelii św. Mateusza miał stanowić pod tym względem wyjątek, podtrzymując nauczanie szkoły faryzejskiej.
Katoliccy egzegeci podają dwa różne wyjaśnienia tego rzekomego wyjątku [w kwestii dopuszczalności rozwodu]. Zgodnie z interpretacją starszą, podawaną przez św. Hieronima i św. Augustyna, cudzołóstwo nie zostało tu podane jako potencjalna przyczyna rozwodu, ale separacji od stołu i łoża. Bardziej współczesna interpretacja, proponowana przez J. Bonsirvena i J. Meiera sugeruje, że występujące w tekście św. Mateusza słowo porneia odnosi się do małżeństw zawieranych pomiędzy bliskimi krewnymi, w stopniu pokrewieństwa zakazywanym przez prawo mojżeszowe. Takie małżeństwa były powszechne wśród pogan przed ich nawróceniem na chrześcijaństwo. Nowy Testament zakazywał takich związków w Dziejach Apostolskich (15, 29) i 1 Liście do Koryntian (5, 1). Oba te teksty używają na określenie takich małżeństw właśnie terminu porneia. Tak więc użycie tego słowa w opisanych przez św. Mateusza dyskusjach dotyczących rozwodów oznaczałoby, że wyrażony przez Chrystusa zakaz rozwodów nie dotyczył takich sytuacji (ponieważ te małżeństwa były ze swej istoty nieważne – przyp. tłum.). Ta interpretacja wydaje się najbardziej logiczna; oczywiście jej przyjęcie nie oznacza odrzucenia nauczania, zgodnie z którym cudzołóstwo stanowi podstawę do separacji od stołu i łoża, do której czyni aluzję 1 List do Koryntian (7, 10–11).
Z powyższych rozważań wynikają trzy rzeczy. Pierwszą z nich jest oczywiście fakt, że katolicka doktryna o małżeństwie i rozwodach była głoszona bezpośrednio przez samego Chrystusa i nie może być odrzucana w teorii ani w praktyce bez odrzucenia Chrystusa oraz Jego nauki. Po drugie, w toczonej obecnie dyskusji przeocza się istotę nauczania Zbawiciela. Nie powiedział On: „Nie rozwódźcie się i nie zawierajcie kolejnych związków”, ale „Nie rozwódźcie się!”. Jego słowa o „powtórnym małżeństwie” po rozwodzie miały z założenia wyjaśnić i uzupełnić to nauczanie, nie stanowiły samej jego istoty. Po trzecie, to nauczanie jest potwierdzone nie tylko przez tradycję katolicką, ale także przez świeckie badania historyczne. Gdybyśmy je odrzucili, odrzucilibyśmy nie tylko autorytet doktrynalny Kościoła katolickiego, jak uczynili to pierwsi protestanci. Musielibyśmy odrzucić także osobisty autorytet słów samego Chrystusa, to zaś oznaczałoby odrzucenie wcielenia i utrzymywanie, że Chrystus był jedynie zwykłym rabinem z I wieku, którego nauki były często nowe i inspirujące, nie można im jednak przypisywać boskiego autorytetu.
Tak właśnie postępuje większość biskupów oraz teologów, którzy w trakcie obecnego synodu usiłują obalić katolicką teologię dotyczącą małżeństwa. Dla osób zaznajomionych ze współczesną teologią zjawisko kwestionowania bóstwa Chrystusa nie jest niczym nowym. Przeciętny świecki katolik zazwyczaj jednak nie zdaje sobie z tego sprawy, zaś władze rzymskie, które ten błąd powinny piętnować, pozostają całkowicie bierne. Trzeba też zauważyć, że to lekceważenie przez Rzym negowania bóstwa Chrystusa nie datuje się dopiero na pontyfikat papieża Franciszka, ale w istocie miało miejsce już za czasów Pawła VI, Jana Pawła II oraz Benedykta XVI. Obecnie, podczas Synodu o rodzinie, zbieramy tego gorzkie owoce.
John Lamont
Artykuł ukazał się w czasopiśmie “Zawsze Wierni” nr 5/2017
Pismo do nabycia: http://www.tedeum.pl/ oraz w salonach RUCHu i EMPIKu.
Najnowsze komentarze