Emil Cioran (1911-1995), należy do najwybitniejszych i najbardziej kontrowersyjnych filozofów XX wieku. Swoim trudnym połączeniem pesymizmu (życie nie ma sensu, zakończenie go byłoby najlepszym wyjściem) z pragnieniem życia fascynował kolejne pokolenia. Brewiarz powstał w latach 1941-1944. Jest to ostatnia książka napisana przez autora po rumuńsku i pierwsza stworzona we Francji, w tym czasie bowiem Cioran emigrował już z Rumunii, gdzie się urodził i gdzie powstało po rumuńsku pięć jego innych książek. Po Brewiarzu wypowiadał się już tylko języku francuskim. Polski czytelnik (tak samo zresztą jak czytelnicy z innych krajów) znał Brewiarz w przekładzie z francuskiego. Na dodatek była to tylko część pierwotnego manuskryptu. Niniejsze wydanie jest tłumaczeniem całości z rumuńskiego oryginału. Ukazuje się w dwóch tomach (Brewiarz zwyciężonych i Brewiarz zwyciężonych II), tak jak ukazywało się w Rumunii w ostatnich latach. Stres przeprowadzki z kraju do kraju i z języka do języka inspiruje autora do rozliczeń z ojczystym narodem i Bałkanami, z religią, a przede wszystkim z własną egzystencjalną sytuacją samotnika zawieszonego między ojczyznami i nękanego poczuciem bezsensu. Cioran buduje tu własną wersję rodzącego się wówczas we Francji „egzystencjalizmu”, a jednocześnie tworzy dzieło rzadkiej poetyckiej urody – filozoficzny poemat prozą.
„Brewiarz zwyciężonych” – tak mógł brzmieć zbiorczy tytuł dla wszystkich moich książek. Raz na zawsze zostałem naznaczony przez widowisko, jakim są ludzkie odpadki. Odpadki? Wszak cała ludzkość to nic innego, tylko suma tych odpadków. Upadli? Wyróżniam ich trzy kategorie: posuwający się do przodu, drepczący w miejscu, cofający się. Mędrcy są bodaj pośrodku, wśród tych, co tkwią nieruchomo. Substancją utworu jest niemożność – to, czego nie można było osiągnąć, co nie mogło być dane; jest to suma wszystkich rzeczy, jakich nam odmówiono. Ilekroć widzę, że ktoś czepia się mnie kurczowo, pokłada swą nadzieję w najwątlejszej z istot, ogarnia mnie prawdziwa rozpacz. Z takim trudem znoszę samego siebie, ze myśl o dodatkowej pańszczyźnie wydaje mi się nie do zniesienia. Wbrew powszechnemu mniemaniu cierpienia przywiązują nas do życia: są to nasze cierpienia, pochlebia nam, że potrafimy je znosić, świadczą one, ze jesteśmy istotami, a nie widmami. A duma z tego, że się cierpi, jest tak potężna, iż przewyższa ją tylko duma z tego, ze się cierpiało.
Prof. Jacek Bartyzel tak podsumował postać Ciorana:
Urodził się w Siedmiogrodzie jako syn prawosławnego duchownego; studiował filozofię na uniwersytecie w Bukareszcie, gdzie wraz z innymi uczniami (M. Eliade, E. Ionesco, C. Noica) charyzmatycznego wykładowcy, Nae Ionescu, tworzył „potężną gromadkę” najznakomitszego pokolenia intelektualistów rumuńskich, tworzących klub dyskusyjny Axa („Oś), afiliowany do narodowo-radykalnego Legionu Michała Archanioła, pod wodza charyzmatycznego Corneliu Z. Codreanu, nacjonalistycznego Legionu Michała Archanioła; za pierwszą, napisaną w 22 roku życia książkę Na szczytach rozpaczy otrzymał nagrodę literacką króla Karola II; w 1937 roku przeżył kryzys religijny i wyjechał na studia doktoranckie do Paryża, gdzie pozostał już do końca życia, pisząc odtąd po francusku; pomimo światowej sławy żył niezwykle skromnie, a przez ostatnie lata życia cierpiał na chorobę Alzheimera; jego perfekcyjna stylistycznie twórczość była manifestacją najskrajniejszego pesymizmu i poczucia bezsensu egzystencji – cierpienie było dla niego osnową bytu, a świat jawił mu się jako nieudany twór złego demiurga; pogardzał „tyranią historii”, terrorystycznymi ideologiami, wulgarnością demokracji oraz miałkością liberalizmu; Zachód był dla niego „zgnilizną, która ładnie pachnie, uperfumowanym trupem”; jego nihilizm był heroiczny, a niewiara („nie-teizm”, jak podkreślał, nie zaś „ateizm”) nieustannie poszukująca absolutu; mierziło go chrześcijaństwo zantropomorfizowane, zmodernizowane i dopasowane do liberalnej hipokryzji („Jakże czcić Boga »postępowego«, Boga skrojonego według ostatniej mody?”), ale zachował fascynację irracjonalną, męczeńską, „ciemną” stroną chrześcijaństwa i równie „ciemną” myślą reakcyjną J. de Maistre’a; zdemaskowany w końcu przez tropicieli antysemityzmu, nie tylko odmówił pokajania się za młodzieńczy faszyzm, ale bronił „krwawych męczenników” z Ruchu Legionowego, jako tych, którzy „odkupili grzechy ojczyzny swoim obłędem”.
Zanim pojawił się Corneliu Codreanu, Rumunia była niczym Sahara pełna ludzi. Pod sklepieniem niebios wiedli oni żywot, którego jedyną treścią było oczekiwanie. Ktoś musiał przyjść. Kapitan zaoferował Rumunii sens. (Emil Cioran)
Najnowsze komentarze