Konsumpcjonizm, materializm, upadek duchowy i moralny przynoszą owoce. Choć w 2016 r. urodziło się o 13 tys. więcej dzieci niż rok wcześniej, to i tak był on piątym z kolei rokiem z ujemnym przyrostem naturalnym – wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego. W końcu 2016 r. było nas ok. 38 mln 433 tys., czyli o ponad 4 tys. mniej niż w 2015. Rok 2016 był piątym z kolei, w którym odnotowano spadek liczby ludności.
Z wyliczeń Urzędu wynika, że w 2016 r. zarejestrowano o prawie 5,8 tys. mniej urodzeń niż zgonów. „Tym samym współczynnik przyrostu naturalnego (liczony na 1000 ludności) był ujemny i wyniósł -0,2 prom.” – czytamy w publikacji GUS. Urząd zaznaczył, że ujemny przyrost naturalny notowany jest od 2013 r., choć ubytek naturalny miał miejsce także w latach 2002-2003. W 2015 r. współczynnik wyniósł -0,7 prom., w 2000 r. jego wartość była bliska 0 prom., natomiast na początku lat 90. XX w. kształtował się na poziomie ponad 4 prom.
Analitycy GUS zauważyli, że liczba urodzeń jest obecnie prawie o połowę niższa w stosunku do wielkości rejestrowanych podczas ostatniego wyżu demograficznego, tj. w pierwszej połowie lat 80. XX w. „Niska liczba urodzeń nie gwarantuje – już od 25 lat – prostej zastępowalności pokoleń. Od 1990 roku wartość współczynnika dzietności kształtuje się poniżej 2, podczas gdy wielkość optymalna – określana jako korzystna dla stabilnego rozwoju demograficznego – to 2,1-2,15, tj. gdy w danym roku na 100 kobiet w wieku 15-49 lat przypada średnio 210-215 urodzonych dzieci” – napisano. W 2016 r. współczynnik dzietności wyniósł 1,36, co oznacza, że na 100 kobiet w wieku rozrodczym (15-49 lat) przypadało 136 urodzonych dzieci (w miastach – 133, na wsi – 139).
Nie pomogą żadne programy typu 500 plus. Słusznie pisał wielki Leon Degrelle: „Choroba wieku to nie choroba ciała. Ciało jest chore, bo chora jest dusza. Ją to trzeba było i trzeba będzie uzdrowić oraz ożywić za wszelką cenę„.
Na podstawie: forsal.pl/nacjonalista.pl
Najnowsze komentarze