„Reprywatyzacja” w III RP, czyli tragedia tysięcy rodzin i zyski dla plutokracji – wąskiej kasty beneficjentów nadwiślańskiej wersji kapitalizmu. Beata Siemieniako, która od 2014 roku nieodpłatnie udziela porad prawnych w Komitecie Obrony Praw Lokatorów, w rozmowie z Onetem podzieliła się swoimi spostrzeżeniami na temat afery „reprywatyzacyjnej”:
Musimy jednak pamiętać, że tzw. afera reprywatyzacyjna nie wybuchła po tym, jak znaleziono zwęglone zwłoki Jolanty Brzeskiej na Kabatach, ale po ujawnieniu, że „zreprywatyzowano” kawałek parkingu w centrum Warszawy wart 160 mln zł. Do wyobraźni polskiej opinii publicznej bardziej trafia wizja przekrętów na gigantyczne pieniądze niż dramaty dziesiątek tysięcy lokatorów z mieszkań komunalnych.
Ilu lokatorów w Polsce padło ofiarą „reprywatyzacji”? – pytam o to, ilu musiało opuścić mieszkania, które wraz z rodzinami zajmowali przez wiele lat.
W samej Warszawie zapewne kilkadziesiąt tysięcy ludzi – a przecież zjawisko dotyczy nie tylko stolicy, ale również Poznania, Łodzi, Krakowa czy Trójmiasta.
Nie da się ustalić dokładnych liczb. Pewna część lokatorów nie została przecież eksmitowana, ale wyprowadziła się pod naciskiem, którego częścią były drastyczne podwyżki czynszów. Inni wyprowadzali się z pozoru dobrowolnie, bo na podstawie „ugody” z nowym właścicielem – tyle że w istocie chodziło o to, aby wyprowadzili się jak najszybciej, za to bez narastającego zadłużenia z tytułu czynszu.
Na podstawie: onet.pl
Najnowsze komentarze