Można sobie zadać pytanie, dlaczego prasa francuska ani prawicowa, ani lewicowa, ani centrowa nigdy nie pisze o Żydach. Chcę powiedzieć o Żydach czynnych, Żydach istotnych, Żydach rasistach.
A jeśli się nawet zdecyduje napisać coś o Żydach, gdy zmuszają do tego okoliczności, to robi się to zawsze w aksamitnych rękawiczkach, z niesłychaną ostrożnością, z wstępami pełnymi zastrzeżeń, z dziesiątkami tysięcy wszelkich pochlebstw:
„Ten wielki artysta izraelicki raczył nas przyjąć. Pochodzi ze znanej, zasłużonej rodziny. Wielki genialny finansista i filantrop ze szlachetnej rodziny Rotszyldów. Głęboki idealizm, wzruszający zapał, ten ogień, którym płoną jego źrenice, szlachetność porywów duszy tego młodego poety: „…duszy trawionej mesjanistycznym zapałem”.
Wszystkie te omówienia, to płaszczenie się, to psie służalstwo należy rozumieć dosłownie tak: „Ostrożnie, mój skrybo, ostrożnie! Te indywidua, co przed sobą widzisz — to wszystko Żydzi. Więc uważaj, strzeż się, jak tylko możesz! Oni należą do najpotężniejszej na ziemi rasy, a ty jesteś tylko jednym z ich sług. Jedno nieostrożne słowo pozbawi cię możności pracy i bezapelacyjnie umrzesz z głodu…”
„Szanowny panie Żydzie, życzy pan sobie, bym spuścił portki?… Czy będzie pan łaskaw wymierzyć mi?”
Takie, nie inne znaczenie mają te upokarzające przedmowy, taki jest sens tego wazeliniarstwa.
Gdy wybuchła afera Stawiskiego, dano wszystkim redakcjom świata rozkaz, stanowczy, nieodwołalny, którego wykonanie musiało kosztować kolosalne sumy. Tego paranoika żydziaka, nazwano Turkiem, przewrotnym cudzoziemcem, metekiem, wschodnim szpiegiem, polskim awanturnikiem, fryzjerem, heimatlosem, dentystą, rajfurem, ryzykantem, tabetykiem, wszystko jedno jak, byleby ocyganić czytelnika, ale nigdy nie użyto właściwej nazwy ŻYD, a był to przecież tylko i wyłącznie Żyd. Jeżeli mógł dokonać tyle krętactw i łajdactw, to tylko dzięki pomocy Żydów, tak samo jak Loewenstein, jak Barmat, jak pani Simpson, jak Bigore, jak wszyscy finansiści i cała pozostała reszta.
Zwróćcie nieco uwagi. Przy każdej podobnej okazji te same fanfary. Blaga prawicy, nieokreślony wrzask na lewicy, jarmark w centrum, wszędzie abdykacja. Sztuczka udała się wspaniale! Gdybyście zaryzykowali jakieś słówko, przeciwko inwazji parszywców, wasza skóra, wasze pośladki, we wszystkich gazetach byłyby w wielkim niebezpieczeństwie! Samochwalcy! Zgnili, sprostytuowani razem ze swoim atramentem, aż do ostatniej litery! Bylibyście zduszeni i wykończeni tak dokładnie, że w przeciągu 8 dni zapomniano by nawet waszego imienia. Ani jednego ogłoszenia, ani jednego teatru. W ciągu 5 minut sprawa byłaby rozstrzygnięta bezapelacyjnie. Ani kredytu, ani żadnego pozwolenia, ani papieru, a wkrótce żadnych wiadomości, żadnego telefonu — pustka. Czy to będzie bank, fabryka, teatr, gazeta — Żyd zawsze umie wytworzyć dokoła zupełną pustkę… Ford, który nie cierpi, nienawidzi Żydów, musiał zamknąć pysk, chociaż tak potężny. Groziło mu klapnięcie w ciągu kilku dni. Żyd smaruje, albo nie smaruje…złotem. Zależnie od tego interes się rozwija lub nie. Jeżeli nie, właściciel wylatuje z niego na złamany pysk, choćby nie wiem jak był dzielny, choćby odznaczał się nieprawdopodobną wprost wytrzymałością.
O, obłudna walko! O, skompromitowaną wściekłości! O, nieszczęsne świętoszkostwo! O, gderanie starych fagasów!
Możecie się zaklinać, kląć, możecie grozić księżycowi, rozbijać, mydlane bańki komunizmu, możecie dąć w puzony — nie ma to znaczenia, absolutnie żadnego znaczenia. Absolutnymi panami świata są sami, wyłącznie sami parszywcy. Panami Nowego Jorku, Hollywoodu, Mediolanu, Pragi, Berlina, Moskwy. Wbrew wszelkim pozorom wszędzie ci sami wspólnicy z tej samej komicznej farsy. Cóż więc ich może obłazić, że zamknięci żelaznym ogrodzeniem niewolnicy ruszają się, krzyczą, wstrząsają łańcuchami, że burzy się w nich krew? Wszystko to głupstwo! Wystarczy co pewien czas zacisnąć mocniej więzy… i spokój. A rewolucje? Służą właśnie temu celowi, służą jedynie i wyłącznie do wzmacniania okowów, pięknych stalowych okowów.
Cóż nas obchodzi, mówią sobie parszywcy, ta lub inna konstytucja? Przecież, od nas, Żydów zależy jej charakter, jej wykonanie. Komunizm? Cóż dla nas bardziej pożądanego? Gdy zamkną giełdy, wszyscy zostaniemy komisarzami. Przede wszystkim muszą być zamknięte giełdy, bo tam są luki, są goje, którzy korzystają jeszcze z przywilejów, z pieniędzy. To się musi stanowczo skończyć.
To nadużycie musi być usunięte. To będzie uporządkowane, każdy kto nie jest Żydem, musi należeć do stada… To znaczy, że rentierzy muszą jeść odpadki razem z innymi psami. Złoto?
To my, Żydzi. Żyd ze złota… i spokój. Świat do nas należy. Do nas, Żydów, do nas paranoików, najżarłoczniejszych ze wszystkich stworzeń ziemi. Nowe oszustwo jest gotowe, „maszyna do robienia pieniędzy”. Absolutnie całkowicie żydowska pod mongolską strażą maszyna do przeistoczenia stosunków finansowo-politycznych. Edykty są już gotowe. Wystarczy je tylko ogłosić.
W lożach są już znane i budzą zachwyty.
„1) Wszystko złoto prawdziwych demokracji i prawdziwych rządów ludowych będzie odtąd zarezerwowane wyłącznie do wymiany międzynarodowej.
2) Papiery wartościowe i banknoty nie będą mieć obiegu zagranicą i służyć będą wyłącznie do wymiany wewnętrznej”.
Tak oto wyglądają edykty przyszłości.
Znaczy to, że wtedy podróżować będą mogli jedynie Żydzi. Pojedynczo albo z rodzinami, lub lepiej jeszcze w towarzystwie swych „przyjaciółek”, pochodzących z miejscowej ludności, z krajowców. Dzięki tej manipulacji, złoto stanie się całkowitą własnością Żydów, żydowskich polityków, komisarzy, artystów. Rozumiecie?
Od tej chwili krajowcy otrzymują za swoją pracę wynagrodzenie wyłącznie fikcyjne, w „małpiej monecie”, „drobnych stopniach”. Ich nikłe zarobki, zależne całkowicie od żydowskich władców, wypłacane będą pieniądzem wewnętrznym, zwanym narodowym, za który będzie można kupić jedynie kawał chleba, trumnę lub kilka zabawek.
Zawsze niespokojni, zawsze „uciskani” żydowscy panowie będą bezustannie w podróży od jednego do drugiego końca planety — ich planety! I nigdy już nie przestaną podróżować: Z Nowego Jorku do Jokohamy, od jednego krewnego do drugiego, z Trebizondy na Kamczatkę; będą podpisywali układy, umowy, będą przygotowywali deportacje i zsyłki niewolników, posiłki stachanowcom. Oto wizja wolności, o jakiej mówi nam ciągle Dorgeles. Żydzi w nieustającym ruchu, w wiecznej podróży.
Dręczeni, żyjący w chłodzie i głodzie, skazani na wojnę i szaleństwa, tresowani twardą nieubłaganą ręką: okrutnie, mściwie nieszczęśliwi krajowcy nie będą mieli prawa do paszportów. Co? Co? Paszport dla nie-Żyda?! Mogą sobie spacerować wewnątrz granic, po swych olbrzymich psiarniach, każda sfora osobno w swej żelaznej klatce, pod sztandarami, z muzyką, z charczącym śpiewem, z magicznymi transparentami, z godłami swych więzień, swych turm, z olbrzymimi napisami, głoszącymi żydowskie hasła. Nie trzeba wysiłku wyobraźni aby zdać sobie sprawę z tego, jak wygląda dzisiejsza Rosja. Tam jest obraz waszej przyszłości. Możemy ją oglądać, wcale się nie ukrywa. Tylko aryjczycy nie są ciekawi, siedzą u siebie, grają w brydża, wylegują się w słońcu na piaskach, baraszkują, parzą się po zaroślach. Żydzi zaś wolą podróżować, jadą hurmem do Sowietów, badają, uczą się. Dziewięćdziesiąt osiem procent zagranicznych turystów w Z. S. R. R., ministrowie, agitatory, markizy, inżynierowie, szpiegi, handlarze futer, handlarze diamentów, bankierzy, wielcy pisarze, krytycy sztuki, komedianci — wszystko żydy.
Jadą tam nałykać się wiatru azjatyckiego i o przyszłości słodko marzyć. Ci zaś turyści, co nie są parszywcami, to są przynajmniej masonami, wielkimi demokratami, wielkimi demagogami. Słowem to najgorliwsi z naszych zdrajców, zaciekli propagandziści, zaprzysiężeni głosiciele pacyfizmu, wszyscy z zamkniętymi, kaprawymi, zaprzedanymi oczyma. Wszystko co im powiedzą strawią… żarłoki, chciwcy, bez charakteru.
Co do maleńkich klanów opornych, to skrzeczą akurat tyle, ile to jest konieczne. Są oni niezbędni. Gdyby tych zgniłków nie było, to trzeba by ich stworzyć.
Oni prowokują, dają możność upozorowania niektórych zarządzeń… Np. aresztowań. „Wszelkie antysemickie rozmowy będą odtąd podlegały karze śmierci”. Oto przykład niezmiernie odpowiedniej ustawy. I założyłbym się, że wkrótce ujrzymy takie same i na naszych murach. Robią co potrzeba.
Na skutek strasznej wojny ogólnej, w której zginie trzy czwarte mieszkańców, wszystkie narody zostaną przykute do tronu Izraela. Trzysta oślic będzie nosić klucze od skarbca.
TALMUD.
— Ależ to antysemityzm, mój kochany. To brzydko. To przesąd. — Nie mam nic specjalnego przeciwko Żydom, jako Żydom, jako dwunogom, szukającym pożywienia… Absolutnie mi nie przeszkadzają. Być może, iż Żyd jest takim samym człowiekiem, jak każdy inny. Być może. Lecz jeśli się we mnie wszystko burzy, gotuje, aż do samego dna, to tylko przeciwko rasizmowi żydowskiemu. Wołam, krzyczę! A oni, czy nie pomstują, czy nie wyją na rasistów? Czy nie skarżą się bezustannie na wstrętne pogromy, na wiekowe prześladowania? To ich gigantyczne alibi. To ich tort z kremem. Nikt mi nie wybije ze łba, że dobrze musieli szukać guza, że dobrze sobie na te pogromy, na te prześladowania zasłużyli. Czy mam nie wierzyć swemu własnemu doświadczeniu?
Gdyby nie dopuszczali się na powierzchni całego ziemskiego globu rozmaitych świństw i łajdactw, gdyby mniej prowokowali, mniej drażnili, to być może, inaczej by się te stosunki ułożyły. Ci, co ich trochę powywieszali, mieli niewątpliwie po temu powody. Należało przecież przywołać gudłajów do porządku, dać im ostrzeżenie. Musieli parszywcy nadużyć cierpliwości. Pogromy nie rodzą się tak z niczego. Pogrom to wielka eksplozja w swoim rodzaju, to ujawnienie się czegoś, co było ukryte. Człowiek nie może pojąć, nie może uwierzyć, aby wszyscy nie-Żydzi mieli być jedynie gnojem. To byłoby zbyt piękne.
Zwróćmy uwagę na to, że we Francji nikt im nigdy nie robił przykrości. Robili, co chcieli, rozwijali się, bogacili, teraz są wszędzie pierwsi, zajęli miejsce dawnej szlachty. Byliśmy wobec nich krańcowo liberalni, a mimo to, jak się teraz zachowują? To wrzaskliwe stado szczurów, to banda nieubłaganych, nieprzejednanych wrogów. Prześladowania Żydów, to bęben o fenomenalnej sile głosu, którym huczą nad głowami chrześcijan, nad głowami głupich i nadętych gojów, zawsze oszukiwanych entuzjastów. Dwa miliony „męczenników” w jednej tylko Francji, to siła nie byle jaka, to potęga. Prawdę rzekłszy niezwyciężona. Wdrapawszy się raz na nasze karki, rozmiękczywszy na galaretę nasze serca i mózgi, nabrawszy przekonania, że opanowali nas z bebechami, Żydzi stają się od razu despotami i tak bezczelnymi, tak okropnymi arogantami, jakich jeszcze nie znała nigdy historia.
Napoleon mawiał: „Moja neutralność to dla innych rozbrojenie”. Zasada wspaniała. Żydzi mogą powiedzieć: „Nasz komunizm, to dla wszystkich innych niewola”.
Popatrzcie na ofiary, poniesione przez Żydów w tylu, tylu wojnach, jakie się toczyły na przestrzeni wieków. Zawsze wychodzili z nich nie najgorzej (taki mały narodek), nigdy nie dały się one im we znaki tak, jak tym tępym łbom ariom. Płacz konserwuje. Żydzi nigdy się nie spieszą na front.
Wolą operować pieniądzem, cyframi, niż bronią. Hekatomby? To dla innych, dla nich księgi handlowe.
Stawszy się panami Rosji, jewreje nie bawili się w ceregiele z ariami i wymordowali ich miliony. Żydzi nie lubią patrzeć na krew. Nie lubią przelewać krwi, ale oczywiście tylko swojej, żydowskiej. Lecz gdy chodzi o krew gojów, są bardziej wyrozumiali. Nie zapominajmy, że dla Żyda każdy nie-Żyd to tylko zwierzę. Zwierzę co najwyżej zajmujące, pożyteczne, niebezpieczne lub ładne, ale tylko i wyłącznie zwierzę.
U nas wybrany naród jeszcze nie przeprowadził masowych egzekucji. Zdarzały się tylko sporadyczne wypadki morderstwa. Jednak przyjdzie i na nas pora, przyjdzie niebawem. Na to wielkie przedstawienie zwierzę musi być przygotowywane w sposób łagodny, stopniowo. Dziś trzeba mu zakneblować pysk, jutro wpakować strzałę pomiędzy przednie łopatki, ażeby oszalałe z bólu rzucało się na arenie, żeby się męczyło, żeby wypluwało z siebie powoli krew na piasek i… do kieszeni Żydów. Ach, jak Żydzi to lubią! Aż się oblizują na samo wspomnienie. A kiedy wyczerpane do ostateczności zwierzę upadnie na kolana, wtedy będzie czas go dokończyć bez obawy oporu.
Ile zarobili Żydzi na zamachu Frontu Ludowego? Na trzykrotnej, czterokrotnej dewaluacji? To się nie da obliczyć. Wskażcie mi choć jednego ministra, który by cośkolwiek stracił? Jeszcze żaden niezależny naród nie okazał się tak szlachetnie, tak wspaniale hojnym dla swoich „oswobodzicieli”. Gdzie się podziały miliardy, złożone na obronę kraju? Przeszły do innych Żydów, do Żydów Genewy, Nowego Jorku, Londynu, zostały ulokowane w pięknych, rozkosznie urządzonych willach, w przedsiębiorstwach fabrycznych.
Nie sami tylko Żydzi spekulują, szachrują na świecie. Mają dobraną kompanię. Naturalnie robią to i chrześcijanie. Oni też umieją korzystać z każdej klęski, oczywiście, oczywiście. I oni też umieją być szakalami. Tylko istnieje tu pewne „ale”. Dni kapitalistów nie-Żydów są policzone, bo oni tylko przeszkadzają. Oni też są jedynie zwierzętami. Nie powinni o tym zapominać. Żydzi nie zapominają nigdy. W wigilię żydowskiego triumfu zginą, jak giną wieprze przed weselną uroczystością. Na próżno się łudzą. Nie dostąpią szczęścia. Oni są tylko zakładnikami. Żyd posuwając się naprzód, zamyka za sobą wszystkie przejścia… Nikt nie uniknie Przeznaczenia. Żyd strzeże wszystkich kluczy. Od czasu do czasu rzuci nieco ochłapów, aby wyróżnić i przyciągnąć najbardziej żarłocznych. Będą służyć za wabia, za przynętę, jak te specjalnie tresowane w rzeźniach zwierzęta, używane do prowadzenia pod nóż innych, głupich, beczących bezmyślnie zwierząt.
Louis-Ferdinand Céline
Jeden z najwybitniejszych francuskich pisarzy – Louis-Ferdinand Céline – wciąż jest obiektem ostracyzmu ze strony pewnych środowisk, które nie mogą mu wybaczyć niechęci do Żydów i bolszewizmu. Po zakończeniu wojny oskarżono go o kolaborację z Niemcami, określano go mianem „hańby narodowej”, Jean-Paul Sartre domagał się dla niego kary śmierci. Przypominamy fragment jego głośnej pracy „Pogromowe drobiazgi”, którą w odcinkach drukowało w latach 1938 – 1939 legendarne pismo „Prosto z Mostu”.
27 maja 2024 o 20:39
Louis-Ferdinand Céline, właśc. Louis-Ferdinand Destouches (ur. 27 maja 1894 w Courbevoie na przedmieściach Paryża, zm. 1 lipca 1961 w Meudon) – francuski prozaik; pisarz i eseista, zwany „enfant terrible świata literackiego”. Uczestnik I wojny światowej. Jeden z najważniejszych, najbardziej wpływowych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych pisarzy XX wieku, prekursor egzystencjalizmu w literaturze, porównywany nieraz do Markiza de Sade. Z wykształcenia lekarz, co znalazło odzwierciedlenie w percepcji świata w jego powieściach. Innowator języka literackiego, który wzbogacił o argot i specyfikę języka mówionego, wyzwolonego ze składni francuskiej. Znany zwłaszcza dzięki skandalizującej powieści Podróż do kresu nocy, określanej przez Jerzego Stempowskiego jako powieść bez estetyzmu. Wyróżniał się ostrym, prowokacyjnym stylem obfitującym w wulgaryzmy, pełnym ironii, satyry i czarnego humoru. Uznany za jednego z największych (obok Jeana-Paula Sartre’a, Alberta Camusa i Samuela Becketta) pisarzy opisujących kondycję człowieka XX wieku.
.
Do dziś toczą się spory i kontrowersje wokół „antysemickich” poglądów Céline’a oraz sprawy rozmiarów jego kolaboracji z okupantem niemieckim w czasie II wojny światowej.
.
Aj waj, „antysemita i kolaborant” – najlepsza rekomendacja