Intrygujące jest to, że francuski Front Narodowy mimo kilkunastoprocentowego poparcia nie może otrzymać konkretnej ilości mandatów w parlamencie. Stoi za tym system wyborczy, który jest dostosowany w taki sposób „aby do władzy nie dorwali się ekstremiści“ – sama konstytucja została napisana w sposób umożliwiający jej szeroką interpretację. Ordynacja wyborcza często była bardzo krzywdząca dla partii chcących wnieść powiew świeżości do parlamentu i zmieniana w taki sposób, aby odebrać im szanse na zburzenie starego ładu. Wśród tych partii najbardziej uwidacznia się FN.
We Francji tylko raz, w wyborach w 1986 r., obowiązywała ordynacja proporcjonalna: wtedy, po raz pierwszy, Front Narodowy zdobył 35 mandatów w Zgromadzeniu Narodowym, a głosowało na nich 9,9% uczestniczących w wyborach. Po wyborach została przywrócona ordynacja większościową, ponieważ obawiano się, że w przypadku stosowania ordynacji proporcjonalnej Front Narodowy Le Pena może powtórzyć sukces. W wyborach w 1988 roku według ordynacji większościowej tylko jeden przedstawiciel Frontu Narodowego zdobył mandat pomimo, że na kandydatów tej partii oddano w całej Francji 9,65% głosów.
W ostatnich wyborach parlamentarnych w roku 2012 na partię Le Pen oddano w pierwszej turze oddano ponad 3,5 miliona głosów co stanowiło 13,6% wszystkich głosów, jednak w drugiej turze partia otrzymała jedynie 840 tysięcy głosów co dało im 3,66%, oraz 2 mandaty. Dla porównania socjal-liberalna partia Nowe Centrum zdobywając kolejno 2,2% w pierwszej i 2,5 w drugiej turze otrzymała aż 12 mandatów.
Czym jest to spowodowane? Otóż Francja naturalnie jest państwem w którym podział na lewicę i prawicę ma kluczowe znaczenie. Ma to swoje korzenia historyczne jeszcze w Rewolucji Francuskiej. Drugim powodem jest też to, że mnogość partii o skrajnie odmiennych poglądach uniemożliwia rząd koalicyjny i pójście na tzw. kompromis. Rząd jednej partii też jest niemożliwy ze względu na to, że żadna z partii nie ma wyraźnie dominującego poparcia. We Francji panuje system wielopartyjny blokowy, tworzący dwa bloki – „Pluralistyczną lewicę” i „Demokratyczną centro-prawicę”. Istnieją również partie wychodzące poza ten podział i nie będące w żadnym z tych bloków, jednak francuski system wyborczy nie daje praktycznie szans takim ugrupowaniom na zdobycie realnej ilości mandatów. Wśród tych partii jest m.in. Front Narodowy, co automatycznie mimo dużego poparcia deklasuje go w walce o większość w Zgromadzeniu Narodowym, którą w tej chwili posiada blok lewicy z partią socjalistyczną na czele.
We Francji panuje jednak system semiprezydencki w którym są trzy ośrodki władzy, czyli poza rządem i parlamentem dużo do powiedzenia ma również prezydent. Czy więc ostatnie przodowanie w sondażach pani Marine Le Pen jest optymistyczną prognozą i szansą na przebicie się narodowców? Otóż sytuacja nie jest tak kolorowa… Można bowiem przypomnieć sobie sytuacje z przed 15 lat kiedy to do drugiej tury weszli Jacques Chirac (UMP) z 19,88% poparciem i Jean-Marie Le Pen (FN) z poparciem 16,86%. Po licznych protestach przeciwko przywódcy Frontu Narodowego i integracji wszelkich innych środowisk przeciwko niemu przegrał on z kretesem, a jego przeciwnik otrzymał aż 82,2% głosów. Niestety prawdopodobnie taki sam los czeka córkę Pana Le Pena. Środowiska narodowe krytykują Marine Le Pen za brak radykalizmu i stopniową centryzację poglądów, jednak jest to jedyna szansa na niepodzielenie losu ojca i zdobycie głosów elektoratu prawicy w wypadku, gdyby do drugiej tury trafiła z lewicowcem Emanuelem Macron’em, który jest najczęściej w sondażach na drugim miejscu po pani Le Pen. W takim wypadku być może bardziej konserwatywny elektorat głosujący w pierwszej turze na Nicolasa Dupont-Aignana dostrzegłby w przywódczyni Frontu Narodowego osobę bliższą swoim przekonaniom.
Reasumując, choć próba zaistnienia Frontu Narodowego we francuskiej polityce wydaje się być walką z wiatrakami, to w ostatnim czasie przez swoje antyimigranckie poglądy partia zdobywa coraz większe poparcie i być może 2017 rok będzie właśnie tym przełomowym dla ruchu nacjonalistycznego we Francji, czego serdecznie im życzę, aczkolwiek przy obecnym systemie wyborczym przebudzenie Francji wydaje się wręcz niemożliwe.
Rafał Wszechpolski
21 lutego 2017 o 23:59
Interesujący tekst. Nie kojarzę żeby ten Pan już tu publikował ale zapowiada się nieźle