W Budapeszcie blisko 1000 nacjonalistów wzięło udział w obchodach „Dnia Honoru” (Becsület Napja), wydarzenia mającego upamiętnić obrońców stolicy Węgier przed bolszewickimi hordami i krwawe walki z lutego 1945 roku, kiedy to niedobitki armii węgierskiej i niemieckiej oraz formacje Strzałokrzyżowców próbowały przerwać pierścień oblężenia.
Dzień Honoru 2017 zgromadził nie tylko aktywistów węgierskich organizacji: Ruchu 64 Komitatów (HVIM), Betyársereg, Narodowej Gwardii Węgierskiej, Hammerskins, Blood and Honour Hungaria, S4S, ale również nacjonalistów z Niemiec, Czech, Włoch, Grecji i Polski.
Jeden z głównych organizatorów, wiceprezes HVIM Béla Incze, w swoim przemówieniu podkreślił, że wciąż istnieją ludzie, którzy są wierni dziedzictwu przodków i choć walka w sensie fizycznym została przegrana, Idea jest niezwyciężona. Człowiek jest śmiertelny, lecz ona przetrwa na wieki. Zsolt Tyirityán, lider Betyársereg, scharakteryzował współczesny świat jako pole bitwy, a kto temu zaprzecza jest kłamcą. Europa zniszczona przez liberalizm, przyznająca przywileje zboczeńcom, staje się bezbronna. Tym bardziej więc należy przywoływać przykład obrońców Budapesztu, którzy walczyli do końca. Zsolt pełną emocji mowę zakończył okrzykiem: Chwała Waffen SS!
Uroczystości próbowała zakłócić kilkunastoosobowa grupka „antyfaszystów” i innych szabesgojów.
Obok manifestacji w „Dzień Honoru”, węgierscy nacjonaliści oddają również hołd broniącym stolicy w 1945 roku poprzez wielokilometrowe marsze (ok. 50 km), mające dać uczestnikom namiastkę tego, co czuli ich przodkowie. W tegorocznym, odbywającym się w dniach 4-5 lutego wziął m.in. burmistrz miasteczka Ásotthalom, Laszlo Toroczkai.
Najnowsze komentarze