Choć Japonia prezentuje zdrowe stanowisko w kwestii masowej imigracji i tzw. uchodźców, to powojenny liberalizm i amerykanizacja skutecznie niszczą Tradycję i produkują kolejne pokolenia ciot i pierdół. Dawny duch samurajów umarł, a na jego miejsce pojawili się ludzie zmagający się z chorobami psychicznymi, bojący się walki i poddający się w obliczu przeciwności, a przede wszystkim ślepo podążający za materialistycznymi „wartościami” Nowego Wspaniałego Świata i tzw. karierą.
„Hikikomori” to japoński termin określający „wycofanie społeczne”. Obejmuje ponad pół miliona młodych osób w Japonii, którzy pozostają w domu i unikają interakcji z osobami spoza najbliższej rodziny. Ataki lękowe powodują, że stopniowo wycofują się z życia społecznego i zamykają się we własnych pokojach. Nie uczęszczają do szkoły, ani nie wychodzą na zewnątrz. W zaawansowanych stadiach nawet unikają domowników, a jedzenie jest im dostarczane przez rodziców pod drzwi pokojów. Szacuje się, że nawet połowa młodych Japończyków doświadczyła „hikikomori”. Większość z nich poradziła sobie z problemem, ale najcięższe przypadki wymagają leczenia. Kilkadziesiąt lat temu przypadek tego schorzenia był wstydliwy i ukrywano go. W XXI wieku uznano to za chorobę cywilizacyjną Japonii.
Nie ma jednej przyczyny choroby, choć lekarze i psycholodzy zgadzają się że czynnikiem wyzwalającym schorzenie jest stres. Około 541 tys. młodych Japończyków ma „hikikomori’, czyli 1,6 proc. populacji w tej grupie wiekowej.
Na podstawie: forsal.pl
26 listopada 2019 o 20:04
(((Liberalizm))) zabija wyższe rasy: Ariów i Japończyków.