Dalecy jesteśmy od zachwytów nad kremlowskim reżimem, ale decyzje zarządców III RP są potwierdzeniem opinii o bezdrożach głupoty w naszym kraju. Na początku sierpnia resort spraw wewnętrznych poinformował, że Polska przywraca zawieszony na czas szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży ruch graniczny z Ukrainą. Takiej decyzji nie podjęto natomiast dla obwodu kaliningradzkiego, który graniczy z Polską na długości 232 km.
Z danych GUS wynika, że w ubiegłym roku Rosjanie wydali w Polsce 567 mln zł, czyli 147 mln dol. To około 113 dol. na osobę. Pieniądze te napędzały lokalny biznes przy granicy. „Ludzie tu mają dobre relacje Rosjanami” – mówi Monika Rejt, wiceburmistrz Bartoszyc. To przygraniczne miasteczko liczy 22 tys. mieszkańców, a stopa bezrobocia sięga tu 29 proc., ponad trzy razy tyle, co krajowa średnia. „Utrzymujemy się dzięki handlowi, sprzedajemy im żywność i leki, a nawet naprawiamy ich samochody” – dodaje. Rejt podkreśla, że przygraniczny handel z mieszkańcami Kaliningradu zamarł zaraz po wprowadzeniu ograniczeń 4 lipca. Dwa nowe centra handlowe w Bartoszycach natychmiast opustoszały.
„Wszędzie widać tu, że aktywność biznesu zamiera, ulice i parkingi są puste” – mówi Irena Kupis, współwłaścicielka warsztatu samochodowego w Bartoszycach. „Rosjanie wydawali tu pieniądze, a Polakom żyło się dobrze. Teraz nie ma Rosjan, a Polacy zostali bez grosza” – mówi.
Na podstawie: forsal.pl
Najnowsze komentarze