Nacjonalizm, tak jak każda inna, prężnie rozwijająca się w sercach ludzi idea, musi zostać podparty nie tylko pewnym programem czy zbiorem wartości. Niezbędne do jej dalszego rozwoju wydają się być także pewne punkty odniesienia – ludzkie uczucia, które towarzyszą prawie każdemu z nas, a które jednocześnie pozostają podporą w chwilach zwątpienia i niepewności. W naszej idei takimi uczuciami są przede wszystkim miłość i nienawiść.
Nacjonalizm polski – chrześcijański, nierozłącznie związany z duchem rzymskiego katolicyzmu – jest bez wątpienia przepełniony miłością. Miłością do własnego kraju i narodu, własnej tożsamości kulturowej i cywilizacyjnej czy wreszcie do samego Boga, stanowiącego Absolut i wyznacznik wszystkich wartości programowych (sprzeciw wobec promowania homoseksualizmu jako coś normalnego, sprzeciw wobec aborcji, akcje społeczne mające na celu pomoc w poprawie bytu rodaków). My, nacjonaliści, nie możemy jednak ukryć, a wręcz przeciwnie – nie powinniśmy pod żadnym pozorem ukrywać tego w imię demoliberalnych trendów debaty publicznej, czy przesiąkąjącej też czasem i nasze środowisko politycznej poprawności – że umiemy też nienawidzić. Nienawiść, choć jest uczuciem zupełnie sprzecznym z miłością, to jednak napędza nasz radykalizm i uświęca ideę równie mocno, co ona. Zepsucie współczesnego świata, tłumy ludzi bez jakiejkolwiek wartości w życiu, opresyjny system gospodarczo-polityczny, który wyzyskuje nasz naród – to właśnie tego nienawidzimy, bowiem jest napisane w Piśmie: „Wy, którzy miłujecie Pana, miejcie w nienawiści zło!” (Psalm 97.10a). Nie chodzi tu zatem o uczucie, które uderza bezpośrednio w inne osoby, tylko o swego rodzaju miecz, który należy skierować przeciwko wrogiej narodowi, moralnej zgniliźnie.
„Nienawiść jak ogień pozwala ci wciąż wierzyć
Choć czasem zwątpienie w twym sercu budzi się
I nie wiesz co robić gdy czujesz że masz dosyć
Jest zawsze przy tobie, wskazuje ci twój cel”
Tak z kolei śpiewał niegdyś Adam Bartnikiewicz, wokalista legendarnego, nacjonalistycznego zespołu Konkwista 88. I co by nie mówić o innych, często kontrowersyjnych utworach tego zespołu, to akurat fragment tej piosenki – „Nienawiść” – jak najtrafniej wpasowuje się w tezę mówiącą o tym, że nacjonalizm potrzebuje zarówno miłości, jak i nienawiści. Miłość stanowi pierwszy punkt odniesienia, to ona popycha do wielkich i wspaniałych czynów, to ona wskazuje nam wartości, do jakich powinniśmy się odnosić. Nienawiść z kolei (ta dobra, wymierzona w całe zło tego świata) stanowi drugi punkt odniesienia, do którego możemy się cofać ilekolwiek poczujemy chwilę zwątpienia. Rodzi w naszych sercach słuszny gniew, który uśmierzyć może tylko nieustanna walka w imię idei narodowej. Nie istnieje więc żaden romantyczny nacjonalizm oparty wyłącznie na miłości – to jest mrzonka przywoływana wyłącznie na potrzeby współczesnego, jakże „tolerancyjnego” dyskursu publicznego. Nacjonalizm z miłości i nienawiści zarazem, to z kolei prawdziwa idea, mogąca wstrząsać posadami świata i gładzić całe jego zło, czego w żadnym wypadku nie powinniśmy się bać. Nasi ideowi przodkowie z lat 20 i 30 XX wieku nie bali się.
Idea narodowa oparta na samej nienawiści jest jednak równie mizerna, co ta zbudowana na samej miłości. Taki właśnie był niemiecki nazizm, który zaprowadził Europę na skraj przepaści. Odrzucał katolickie wartości, ulegający prymitywnemu pogaństwu, a czasem nawet i wpływom okultystycznym – stawiał na kult agresji i siły, zapominając o czymś takim, jak wyższa moralność. Przegraną w wojnie, niemiecki nazizm skompromitował się na zawsze wśród ludzkości; polska idea narodowa natomiast jest wciąż nieśmiertelna i choć odradza się bardzo powoli, to śmiertelnie niebezpieczna dla jej wrogów. Ma bowiem bohaterów, których jej wrogowie choćby próbowali z całych sił, nie będą w stanie oczernić (np. Jan Mosdorf – choć w latach 30 XX wieku toczył walkę ekonomiczną i polityczną z Żydami, to po zesłaniu do Auschwitz-Birkenau i stanięciu w obliczu ich całkowitej, biologicznej zagłady, odniósł się do uczucia miłości i w duchu katolicyzmu stanął w ich obronie). Cała sztuka polega na odnalezieniu złotego środka pomiędzy miłością, a nienawiścią – a to już chyba każdy z nas musi uczynić indywidualnie.
Jan Kuśmierczyk
Najnowsze komentarze