Twórczość Johna Ronalda Reuela Tolkiena jest w europejskich kręgach narodowo-rewolucyjnych otaczana szczególną estymą od dziesięcioleci, że wspomnę tylko o legendarnych festiwalach Campi Hobbit, zespołach (szczególnie włoskiej) sceny alternatywnej, inspirowanych prozą autora „Władcy Pierścieni” czy o stowarzyszeniach kulturalnych. Sam zresztą Tolkien, wierny syn Albionu był i tradycjonalistycznym katolikiem, i wyznawcą nacjonalizmu oraz dystrybucjonizmu, co doskonale widać zarówno w jego powieściach jak i w prywatnej korespondencji. Był poprostu jednym z nas. Samo zagadnienie twórczości Tolkiena w świetle wyznawanych przez niego idei jest zresztą doskonałym tematem na niejedną pracę magisterską czy rozprawę doktorską z dziedziny filologii, filozofii czy socjologii. Stanowi też niesłabnącą inspirację dla radykalnych nacjonalistów, którzy, zafascynowani historiami opisanymi na kartach „Hobbita”, „Władcy Pierścieni” czy „Silmarillionu”, czerpią garściami z tego źródła alegorii, personifikacji oraz porównań, jakim jest spuścizna wybitnego Anglika.
Najbardziej znanymi postaciami z powieści Tolkiena są oczywiście hobbici, zwłaszcza Bilbo Baggins, bohater „Hobbit: tam i z powrotem” oraz jego krewniak, Frodo, który pojawia się na kartach Trylogii. Te sympatyczne małe stworzenia zostały z powodzeniem zaadaptowane przez nacjonalistów kilkadziesiąt lat temu i stały się wręcz literackim odpowiednikiem bojowników narodowo-rewolucyjnej sprawy. Dlaczego? Odpowiedzi należy szukać oczywiście u Tolkiena lecz także i zagłębiając się w historię ruchów NR na przestrzeni ostatnich 30, 40 lat. Co tak zafascynowało naszych poprzedników w kreślonych przez Tolkiena historiach, że działacze narodowo-rewolucyjni cały czas identyfikują się z fikcyjnym światem Shire’u, zamieszkałym przez lubujących się w dobrym piwie i ceniących sobie tradycyjne życie niziołków? Jak wspomniałem wyżej, J.R.R. Tolkien zawarł w swych powieściach potężny ładunek bardziej lub mniej czytelnych odniesień i porównań, m.in. religijnych, społecznych, ale też i ekonomicznych czy psychologicznych. Barwne opisy wędrówek Bilba, Froda oraz ich towarzyszy są odniesieniem do ludzkich zachowań w ogóle, szczególnie zaś dobrze obrazują ludzką naturę w obliczu wyzwań, zagrożeń czy zdawałoby się, nieuniknionej śmierci. Tu właśnie doskonale widać jak bliska ideowym i świadomym nacjonalistom jest więź braterstwa, upór w dążeniu do celu, hart ducha w obliczu przeważającej siły wroga, co cechowało przecież pozornie skazanych na sromotna klęskę zuchwalców, ośmielających się stawić czoła miażdżącej przewadze nieprzyjaciela, by bronić przed armią Zła wszystko to co najdroższe, na czele z Shire ˗ ojczyzną.
Tacy jesteśmy i my. Nie jesteśmy żadnymi herosami lecz zwykłymi ludźmi, ze swoimi słabościami i ułomnościmi, z bagażem wszystkich swoich przywar. Jesteśmy zwykłymi ludźmi którzy jednak w obliczu zagrożenia zdecydowali się podjąć heroiczną walkę, stawiając czoła demoliberalnemu reżimowi niczym osławione trzy setki Spartan pod Termopilami czy właśnie Frodo Baggins, który zdecydował się na koszmarne zmagania z potęgą Saurona, mając przy sobie jedynie garstkę wiernych druhów, oraz bedąc świadomym jak nagle i boleśnie może się ta batalia skończyć. Jesteśmy nacjonalistami-hobbitami, stawiającymi czoła demoliberalnemu Mordorowi. Bronimy swoich Shire’ów przed tyranią „demokracji”, kapitalizmu, Nowego Porządku Światowego. Jesteśmy małą armią tych, którzy nie ulękli się pozornej wszechmocy systemu, nie poszli na skurwiałe „kompromisy”, jak ci wszyscy którzy udają sprzymierzeńców Sprawy, wdzięcząc się jednak do władającego nieograniczonym zasobem środków „wroga”, bez którego jednak nie są w stanie dalej egzystować.
Narodowo-rewolucyjna droga walki, trzeciopozycyjna doktryna, siła Idei ˗ wszystko to zazębia się się z pięknie odmalowanymi u Tolkiena zmaganiami sił Dobra ze Złem. Obok szlachetnych, odważnych, prawych czynów znajdziemy tam również opisy zwykłej podłości, interesowności, okrucieństwa i głupoty, co jest, podobnie jak brak zrozumienia u innych, ukryta lub jawna wrogość, poczucie osamotnienia, wszystkim z czym przyjdzie się mierzyć każdemu, kto zdecydował się na śmiały krok dołączenia do armii Politycznych Żołnierzy, którzy stawili czoła siłom demoliberalnego reżimu. Mordor, będący alegorią tego reżimu, jest w istocie przerażająco realistycznym przedstawieniem współczesnego zglobalizowanego świata, ze światowym hegemonem, najeżdżającym i okupującym niezależne kraje, ciemiężonymi przezeń narodami, destrukcją lokalnych więzi społecznych i gospodarczych na rzecz kapitalistycznego molocha, degradacją środowiska, odrzuceniem Tradycji na rzecz „postępu” na czele.
Fantastyczny świat stworzony przez Tolkiena nie jest więc jedynie kolejną powiastką dla dzieci i młodzieży. Jest czymś zdecydowanie więcej, a dla nas ̵ fanatyków Narodowej Rewolucji i trzeciopozycyjnego porządku, zakochanych i zakorzenionych w Tradycji białej chrześcijańskiej Europy, przez swoje jakże aktualne nawiązania do wspomnianych wyżej jak najbardziej prawdziwych kwestii, jest i pewnego rodzaju latarnią, oświetlającą mroki współczesnego świata, i swoistym memento, jak i pokrzepiającym słowem dla podejmujących często niewidoczny dla ogółu trud walki z demoliberalnym Sauronem.
Idziemy cały czas. Napotykamy na swej drodze przeszkody, potykamy się, czasem upadamy. Zawsze jednak po to, by wstać. Niepozornych lecz upartych i wytrwałych hobbitów wcale nie tak łatwo było unicestwić. Nas też nie jest.
Najnowsze komentarze