Kiedy jako nastoletni chłopak, szykujący się właśnie do liceum (a było to dawno, dawno temu, w innym czasie i przestrzeni), po raz pierwszy przeczytałem wzmiankę o Żelaznej Gwardii, urzekła mnie prostota przekazu, prezentowanego przez rumuńskich legionistów. Źródłem wiedzy była wówczas, a bo co innego, jakaś bolszewicka publikacja, w której zdeterminowany klasowo autor przestrzegał przed „europejską brunatną falą”, która ma swoje czarne i krwawe korzenie m.in. w rumuńskiej Żelaznej Gwardii, której to działacze masowo, za pomocą rzeźniczych haków, siekier i metalowych łomów, dokonywali rzezi Żydów i komunistów. W czerwono-holocaustycznej peerelowskiej rzeczywistości opis taki brzmiał ujmująco, przejmująco, ale i sympatycznie. No bo można było? Oczywiście!
Życie to jednak nie bajka, a bajki komunistyczne to nie życie. Już w trakcie formowania się, czy raczej odradzania się w naszym kraju nacjonalizmu, po kilku dekadach nieobecności organizacyjnej (czyli NOP, bo – co tu dużo się rozwodzić – nie było wtedy poza Narodowym Odrodzeniem Polski nic innego), także Codreanu i jego dzieło znalazło się w orbicie naszych zainteresowań. Mocno przesadzone legendy o ostatecznych sposobach rozwiązywania kwestii zdrady narodowej i ideowego odstępstwa – za pomocą niezawodnych browningów i narzędzi gospodarstwa domowego – zeszły na plan dalszy. Z pewnym zdziwieniem odkrywaliśmy podobieństwa, wynikające z dziedzictwa polskiego narodowego radykalizmu; z naszego w podejściu do wiary, czy szerzej, do wartości duchowych i ich kluczowej roli w formowaniu się idei; do wymiaru spirytualistycznego, jako podstawy nacjonalizmu. I kiedy pod koniec lat 80. europejskie kontakty polityczne stały się częściej niż sporadyczne, okazało się, że Codreanu jest znakomitym pomostem polskiego nacjonalizmu z zresztą cywilizowanego, nacjonalistycznego świata. Tam odkrywano Żelazną Gwardię wcześniej, chłonąc jej duchowość i sposób myślenia; my – znaliśmy to od zarania idei. Ale dzięki temu Codreanu stał się – mówiąc przenośnią – międzynarodowym językiem, którym swobodnie władaliśmy: my, europejscy nacjonaliści.
Co ciekawe, i co trzeba zaznaczyć, Kapitan i jego dzieło odcisnęli wyraźne piętno na zachodnio-europejskich ruchach nacjonalistycznych w dwóch ostatnich dekadach wieku XX. Mitologia Żelaznej Gwardii, jej klarowna duchowość, spowodowała chrystianizację nacjonalizmu w Europie Zachodniej i odrzucenie statolatrycznego bełkotu, pokłosia lat 30. I jest to swoistym paradoksem, a zarazem oznaką uniwersalizmu postawy duchowości w działalności ideowo-politycznej, że na drogę tradycyjnego katolicyzmu pchnął Włochów, Francuzów czy Hiszpanów prawosławny idealista. Życie bywa jednak pełne niespodzianek.
Niniejszą publikacją chcemy odświeżyć pamięć o Kapitanie. W czasach wszechobecnego internetu, dzięki któremu znaleźć można wszystko, niewielu znajduje to, co dobre. O ile szuka, o ile wie, czego szukać. Tekstem przewodnim książki jest esej zmarłego w 2012 r. Bogdana Kozieła. Publikowany był on na łamach „Szczerbca”, w kilku częściach, w roku 1995. Bogdan, przez wiele lat szef śląskich struktur NOP i współpracownik „Szczerbca”, jest bez wątpienia pierwszym w szeregu ludzi, którzy Codreanu pokazali Polsce współczesnej. Nie tylko o nim pisał, ale i tłumaczył. Ta publikacja to także nasz skromny hołd dla zmarłego Przyjaciela. W publikacji nie zabrakło oczywiście i tekstów samego Kapitana, wywiadów z nim (z przedwojennej prasy narodowo-radykalnej) oraz krótkich wspomnień wdowy po nim. I już na zakończenie. Pisząc ten tekst z zaskoczeniem zauważyłem, że ta książka to 13. tom Biblioteki „Szczerbca”. Mistyczna dla Codreanu liczba pojawia się i u nas. Deus lo volt!
Adam Gmurczyk
Przedmowa do książki „Żelazna Gwardia”. Szczegóły wydawnictwa TUTAJ
Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Najnowsze komentarze