Prawicowi populiści i amatorzy gimbopatriotyzmu ochoczo wrzucają do jednego worka islamistyczną dzicz i Politycznych Żołnierzy z Hezbollahu, którzy z poświęceniem, a nie w internecie bronią chrześcijan w Syrii i Libanie oraz walczą z syjonistycznym wrogiem. Sekretarz generalny Partii Boga, szejk Hassan Nasrallah, w wywiadzie dla stacji Al-Majadin powiedział:
Weszliśmy do Syrii, aby uchronić ten kraj przed wpadnięciem w ręce Państwa Islamskiego i frontu Al-Nusra, nikt nas nie zwolnił z przyjętej na siebie odpowiedzialności. Zostaniemy dopóty, dopóki ich ostatecznie nie pokonamy. To, czy Rosjanie się wycofują czy zostają, powiem nawet więcej: to czy Irańczycy wyjdą czy zostaną, nie ma dla nas żadnego znaczenia. Losy Hezbollahu i naszych braci w Syrii są ściśle związane. O ich porzuceniu nie może być mowy.
W oświadczeniu Hezbollahu potępiającym zamachy terrorystyczne w stolicy Belgii czytamy m.in.: „Ogień, trawiący cały świat, a w szczególności Europę, został podłożony przez te same reżimy, które podpaliły Syrię i inne państwa w regionie„. Z koli rząd Syrii ocenił akty terroru w Brukseli jako „nieuniknione skutki błędnej polityki tolerancji dla terroryzmu”.
Jako narodowi radykałowie zdecydowanie odcinamy się od paranoi i teorii serwowanych przez środowiska neokonserwatywne i zdecydowanie wspieramy walkę bojowników Hezbollahu – naszych sojuszników w walce z międzynarodowym syjonizmem i jego sojusznikami.
Na podstawie: nacjonalista.pl/Al Manar
Najnowsze komentarze