Gdyby trzeba było scharakteryzować, w kilku słowach, istotę zmian, do jakich ostatnio doszło w Polsce, to można śmiało powiedzieć, że łajdaków, którzy obnosili się z udającym orła czekoladowym pterodaktylem – zastąpili łajdacy, którzy tego stwora zeżarli. To jest kwintesencja i istota nowego reżimu, który objął Polskę we władanie. Zmiana bez zmiany. Twórcza kontynuacja. Zaskoczenia – brak.
Przewidywaliśmy taki stan rzeczy, ostrzegaliśmy. Ta mądrość Kasandry nie brała się rzecz jasna z żadnego tajemnego źródła – obecni zwycięzcy nigdy niczego nie ukrywali. Ba, ich szczerość biła od zawsze, prosto po oczach, każdego, kto umie czytać, myśleć, słuchać. I jeśli są jeszcze w Polsce ludzie, którzy twierdzą, że Prawo i Sprawiedliwość, to formacja lepsza od poprzednich, że patriotyczna, że dba o Polskę i jej niepodległość – to mamy w ich przypadku do czynienia z podręcznikowym przykładem analfabetów. Albo imbecyli. Albo analfabetów imbecyli. Innych możliwości zdecydowanie nie ma.
Co jest bowiem podstawą oceny charakteru danej formacji/władzy? Skupiając się na zagadnieniach ogólnych, możemy wyróżnić dwa punkty. Pierwszy – podejście do roli kraju na arenie międzynarodowej, co w dzisiejszych czasach zawiera się w istnieniu stanu nie-podległości, bądź podległości w stosunku do sił zewnętrznych; i zagadnienie drugie, czyli układanie stosunków wewnętrznych w państwie.
Rzeczywistość końca wieku XX i początku XXI przyniosła nam, jak dżumę, Unię Europejską, która jest nawrotem do tradycji likwidowania państw suwerennych (rządzących się własnymi prawami) i tworzenia jednego, dużego organizmu państwowego. UE to dość sztywny konglomerat ustrojowo-polityczno-administracyjny, który określa – obowiązujące dla wszystkich – zasady wszelkiej rangi i wagi. Nie tylko kształt banana, sposób spuszczania wody w klozecie, ale formę i treść prawa, etyki, ekonomii, polityki społecznej. Przedział rozwiązań indywidualnych dla poszczególnych prowincji Unii jest wąski i nie narusza istoty narzuconych rozwiązań. Ot, taki drugi Związek sowiecki, tyle że językiem urzędowym nie jest rosyjski.
Taka jest właśnie „Europa” brukselska, i taka – zgodnie ze swoimi, powszechnie znanymi, założeniami – być miała. Liberalizm etyczny i gospodarczy, multikulti, niszczenie niedorżniętych elementów cywilizacji łacińskiej, rządy oligarchii, promocja zboczeń, biurokracja, dyktat międzynarodowego kapitału, polityczne ubezwłasnowolnienie obywateli – to nie są wypadki przy pracy przemęczonych wyjątkowo sutymi dietami urzędników unijnych, ale cel – u zarania Unii – jasno określony. I konsekwentnie realizowany.
Do tego obozu koncentracyjnego wepchnęli Polskę, wspólnie i w porozumieniu: ustępująca od władzy mafia PZPR (osławione zawołanie A. Kwaśniewskiego: „Tak właśnie: wczoraj Moskwa, dziś Bruksela!”), oraz środowiska polityczne, które z „czerwonymi”, pod koniec lat 80-tych ub. wieku, zawarły pakt polityczny, zwany „okrągłym stołem”. W tej grupie miejsce poczesne, a nawet okresowo wiodące, zajmowała formacja dziś znana, jako PiS, oraz jej lider, Jarosław Kaczyński.
Nie kto inny, jak właśnie Jarosław Polskę Zbaw był głównym promotorem UE w w trakcie tzw. referendum unijnego w roku 2003. Kaczyński przebił wówczas wszystkich wrogów Polski, występując w propagandowym filmiku (puszczanym w mediach publicznych, a jakże!), w którym wprost i bez ogródek głosił: „wzywamy was do udziału w referendum i do głosowania za wejściem Polski do Unii Europejskiej”.
Dla niego i jego środowiska (już wówczas pod nazwą PiS), wyznacznikiem, sumieniem i dumą było zniszczenie niepodległości kraju. Nie przypadkiem, tuż przed ostatnimi wyborami, które przyniosły temu ugrupowaniu zwycięstwo, na jednym z ostatnich spotkań wyborczych z mieszkańcami Warszawy, Kaczyński – zdenerwowany upierdliwością pokrzywdzonych intelektualnie wielbicieli, którzy widzieli w nim zbawcę od unijnej niewoli – zmuszony był powtórzyć: „chcemy być w UE, a ci, którzy mówią, że chcemy z niej odchodzić, łgają w żywe oczy”. I dzisiaj w tej Unii nadal jesteśmy, i póki PiSowi sił starczy – będziemy.
Pisjonaria Beata Szydło, która – już jako premier nowego rządu – popielgrzymowała do Brukseli, by uspokoić przełożonych, że wymiana władzy w prowincji p.n. „Polska” nie zmienia nic w zależności od Unii: „Wierzę głęboko, że moje wyjaśnienia nadadzą nową jakość informacji o Polsce. Jestem przekonana, że właśnie w dialogu i w porozumieniu będziemy wspólnie budowali dobrą przyszłość Unii Europejskiej”. A wiernopoddańczych deklaracji nie było końca. Sypnijmy garścią cytatów:
„Wartością nadrzędną jest przyszłość Unii Europejskiej”.
„To jest nasza przyszłość i my chcemy być aktywnym członkiem takiej Unii Europejskiej”.
„Tylko zjednoczona Europa jest w stanie przeciwstawić się wyzwaniom, które stają przed nami”.
„Chcemy być championem UE”.
„Ważne jest to, byśmy w tych działaniach czuli wsparcie UE”.
„W dialogu i porozumieniu będziemy budowali dobrą przyszłość UE”.
„Chcemy zbudować Polskę równych szans, taką jaka jest UE”.
„Polska chce, żeby Unia Europejska była stabilna. Polska chce, żeby Unia a Europejska nie była wstrząsana różnego rodzaju kryzysami”.
I moja ulubiona wypowiedź, kiedy ze strony miłośników upadłej Platformy Obywatelskiej pada zarzut, że nowa władza prezentuje tendencje antyunijne: „Nie jesteśmy partią nacjonalistyczną. Takie uwagi uważam za obraźliwe i nie będę ich komentować”, bo przecież „nie chcę, żeby w moim kraju, żeby w Polsce, ludzie się bali, żeby narastały obawy antyeuropejskie”.
Kierunek działania nowego reżimu w sprawie podstawowej, w sprawie polskiej Niepodległości, jest więc jasny i od lat niezmienny. Mamy do czynienia z formacją równie w swych dążeniach „polską”, co nieświętej pamięci PZPR czy odsunięta od koryta Platforma Obywatelska; formacją, która nie będzie szczędzić wysiłku, by narodowe aspiracje Polaków zniszczyć, a ludzi walczących o niepodległość po prostu pozamykać. Mało kto pamięta, że to właśnie za poprzednich rządów PiS – pod premierem J. Kaczyńskim – przy komendach wojewódzkich policji utworzone zostały wydziały do walki z niepodległościowymi środowiskami „ekstremistów prawicowych”, a wiele spraw, w których oskarżonymi byli działacze narodowi, trafiło do sądów właśnie za sprawą ówczesnej władzy. Wielu zapomniało, my – pamiętamy…
A jak wygląda PiSowska „naprawa państwa” od wewnątrz? Nowy reżim dysponuje wszak większością w sejmie, większością w senacie, ma swój rząd i swojego prezydenta. Dodatkowo, część opozycji (ta z list „nieważne jakie masz poglądy, ale zostań posłem i zarób parę złotych”), łasi się w miarę regularnie do rządzących. Słowem: władza PiS jest pełna i niepodzielna. Może więc w zasadzie wszystko. I wszystko, to co chce, robi naprawdę błyskawicznie.
Pierwszym znaczącym aktem politycznym było ułaskawienie przez Andrzeja Dudę (takiego współczesnego nam prezydenta Bieruta XXI wieku), byłego ministra służby bezpieczeństwa, który obok ścigania przestępców gospodarczych zajmował się także ich produkowaniem.
Kolejny bój, to walka o obsadę Trybunału Konstytucyjnego, instytucji kosztownej i całkowicie dla Polski zbędnej. Dalej, ustawa legalizująca dotychczas nielegalne podsłuchy i kontrolę elektroniczną obywateli., To, co miniony rząd PO czynił masowo i poza prawem (3 miliony podsłuchów rocznie!), rząd PiS zalegalizował a nawet rozszerzył. Ba! Zapowiedział przywrócenie przepisów o wykorzystywaniu w postępowaniach karnych dowodów zdobytych nielegalnie. Nie zapominajmy też o takiej drobnostce, jak zmiany w ustawie prawo o zgromadzeniach, która w obecnym kształcie daje władzy możliwość utrącania dużych protestów publicznych praktycznie w ostatniej chwili. Jakie prawo, taka i sprawiedliwość.
A czy oprócz działań przeciwko obywatelom, reżim oferuje coś dla nich? Mamy tu wyłącznie ów nieszczęsny projekt „500+”, który zamiast faktycznie być programem pomocowym dla rodzin w potrzebie (choćby i ograniczał się do familii wielodzietnych), jest mechanistycznym rzuceniem pieniędzy, które inną ręką, z drugiej kieszeni samego beneficjenta, rząd szybko wyciągnie. Projekt ma jeszcze jedno dno, dla nowej władzy istotniejsze: zakłada zatrudnienie w administracji samorządowej nowych pracowników do jego obsługi – w skali kraju oznacza to nie mniej, niż 10 tysięcy osób i koszty utrzymania ich na poziomie ok. 3/4 miliarda złotych rocznie. Armia wiernych rośnie w siłę…
I to w zasadzie tyle, co można powiedzieć o zamiarach i działaniach podjętych przez nowe władze. Zapowiedzi nie różnią się wiele od dotychczasowych „osiągnięć” zarówno tego, jak i poprzedniego reżimu: utrzymanie Polski w niewoli unijnej, całkowita kontrola obywateli, rozbudowa klientelizmu i jakiś ochłap „dla ludu”, ale też bez przesady, tak od czasu do czasu, żeby z tej radości nie powariowali.
„No tak, ale wyrzucają przecież tych łajdaków z Platformy” – napisał mi ktoś na jednym z portali społecznościowych. To prawda. Dodam, że w święta państwowe machają biało-czerwonymi flagami nawet częściej, niż odeszła w cień władza. Zaiste, prawdziwi patrioci, bo przecież mogliby w ogóle nie machać. I za to im podziękujemy. Odpowiednio.
Adam Gmurczyk
Tekst ukazał się w 151. numerze magazynu „Szczerbiec”. Szczegóły wydawnictwa TUTAJ.
Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone.
23 grudnia 2018 o 21:36
Powiedzcie mi sami drodzy Bracia i Siostry nacjonalistyczni co ja mogę teraz zrobić?Przepraszam Was Bracia i Siostry nacjonalistyczni,że w 2015 roku głosowałem za PiSuarem i rezydentem Judą:-(…Na swe usprawiedliwienie mam tylko to,że uważałem w 2015 roku iż Polska nasza jedyna nie przetrwa kolejnych 8 lat rządów POj…w…Z całego serca przebraszam…Nigdy więcej ,,mniejszego zła”…