Jednym z przejawów gospodarczego neokolonializmu w III RP są specjalne strefy ekonomiczne, gdzie wielki biznes, głównie zagraniczny, otrzymuje „cieplarniane warunki”, które są nieosiągalne dla polskich małych i średnich przedsiębiorstw. Jak mówi w wywiadzie dla „Nowego Obywatela” Małgorzata Maciejewska zajmująca się tematem: „Specjalne strefy ekonomiczne są enklawami, gdzie polskie i zagraniczne firmy zostały zwolnione z płacenia podatków od dochodów oraz otrzymały inne formy wsparcia: bezzwrotne dotacje, zwolnienia z podatku od nieruchomości, możliwość zakupu ziemi po niższych kosztach. Nikt w Polsce nie przeprowadził dotychczas audytu kosztów istnienia i działania stref, także kosztów pozaekonomicznych, np. społecznych. Lokalne społeczności nie mają praktycznie nic z istnienia stref – jedyny podatek odprowadzany z nich to podatek od pensji pracowniczych. W strefach jest wysokie zatrudnienie na umowach cywilnoprawnych czy poprzez agencje pracy tymczasowej”.
Mechanizm stref krytykuje szefowa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego prof. Elżbieta Mączyńska. – „Jeżeli w specjalnej strefie ekonomicznej udziela się producentowi zagranicznemu ulgi, pod wpływem czego niknie produkcja krajowa, to nie wiem, czy prowadzimy w ogóle rachunek kompleksowy i długookresowy. W konsekwencji padają małe biznesy, ludzie idą po zasiłek, stają się bezrobotnymi, wymagają pomocy i w końcu wszyscy podatnicy za to płacą”. Specjalistka ds. HR i rynku pracy Violetta Rymszewicz podsumowuje krótko: „Specjalne Strefy Ekonomiczne są jak… prezent rządu dla obcego kapitału”, zaś prof. Leokadia Oręziak z SGH dodaje: „Wystarczająco dużo przywilejów kapitał zagraniczny otrzymał dotychczas w Polsce”.
Na podstawie: nowyobywatel.pl/natemat.pl/PAP/Nacjonalista.pl
Najnowsze komentarze