Do naszego grodu przyfrunął kanclerz Niemiec, wicekanclerz właściwie. Nie, nie ten, którego macie na myśli, i którego wszyscy tak ciepło wspominamy. Tamten, o ile jeszcze żyje gdzieś w Boliwii czy innej Argentynie był kanclerzem Niemiec i Niemców. Ten, który przybył do naszego grodu obecnie to raczej kanclerz imigrantów na terenie Niemiec, względnie – kanclerz Emiratów Niemieckich czy innego Sułtanatu na terenie niemieckich landów.
Jak przystało na sabat spod znaku politycznej poprawności ów dżentelmen spotkał się z ambasadorem lewactwa wszelakiego, namiestnikiem szaleństwa politycznej poprawności – adiutantem ideowym majora NKWD Baumana, piratem drogowym – Franciszkiem z Mikstatu.
Puenta ze spotkania była jedna. Inna być nie mogła jak przystało na szopkę politycznej poprawności. Teraz, gdy na niemieckich ulicach imigranci gwałcą kobiety, a polityczny establishment drży ze strachu przed lobby żydowskim, teraz ten przebieraniec udający kanclerza Niemiec stwierdza wszem i wobec, iż największym problemem spędzającym sen z powiek naszego kontynentu jest … nacjonalizm. Bo, według tego szarlatana politycznej poprawności, nie będzie w Europie spokoju o ile żywy będzie nacjonalizm.
I my się z tym, jak zwykle przewrotnie, zgadzamy. Nacjonalizm jest gwarantem wojny – wojny sprawiedliwej, wojny w obronie naszej wolności, w obronie bezpieczeństwa naszych rodzin, naszej wiary, naszej kultury, naszych – białych narodów. Bez nacjonalizmu w Europie banda hipsterów żrących jarmuż, sekciarzy jeżdżących wegańskimi rowerami, oazowców z mopami na głowach, ideologicznych eunuchów pląsających w rytm bezglutenowych tam-tamów i trzoda zwolenników wtykania parówki w kakao podda kontynent bez walki. My będziemy walczyć zawsze.
wroclawianie.info
Wroclawianie Wrocław (facebook)
Najnowsze komentarze