Lektura „Co jest złe w świecie” to dobra okazja, by prześledzić drogę, która doprowadziła Chestertona do idei dystrybutyzmu. Nie była to zupełnie nowa idea, a sugestię jak najszerszego rozdziału własności proponował w encyklice „De Rerum Novarum” papież Leon XIII już w 1891 roku. Dystrybutyzm miał zapobiegać kumulacji gigantycznego kapitału i tworzenia się olbrzymich obszarów nędzy. Nie zgadzając się zarówno z uniformizacją i przymusową opieką proponowaną przez socjalistów, jak też z „ideałem pychy”, który zastąpił umiarkowanie w bogaceniu się, Chesterton jawił się jako zagorzały zwolennik zarówno własności prywatnej, jak i równości, choć – mimo wszystko – czytelników może trochę zaskoczyć asumpt żywiony przez niego do rewolucji francuskiej. Według niego najświatlejsze projekty ludzkości to chrześcijańskie średniowiecze i rewolucja francuska właśnie – oba udały się tylko połowicznie, z obu projektów ludzkość wycofała się chyłkiem, choć ich duch pozostał. Chesterton broni średniowiecznych cechów zamiast gigantycznych korporacji, broni też ideałów republikańskich („Republika to idea kraju zamieszkanego przez zwykłych obywateli posiadających minimum dobrych manier i minimum majątku”).
„Katolicki nonkonformizm Chestertona”
Zatytułowałem tę książkę „Co jest złe w świecie”, na co można jasno i łatwo odpowiedzieć. Złe jest to, że nie pytamy, co jest dobre. Jeśli mam mówić o tym, co złe, to jedną z pierwszych złych rzeczy jest owo głębokie i milczące współczesne założenie, że rzeczy przeszłe stały się niemożliwe. Dawni tyrani powoływali się na przeszłość, nowi tyrani będą się powoływać na przyszłość. Ludzie wynajdują nowe ideały, bo nie mają odwagi podjąć dawnych. Patrzą przed siebie z entuzjazmem, bo obawiają się spojrzeć wstecz. Niezliczone nowoczesne kobiety buntują się przeciwko życiu rodzinnemu w teorii, ponieważ nigdy nie poznały go w praktyce. Można powiedzieć, że instytucja ogniska domowego to jedyna instytucja anarchiczna. Jest starsza od prawa i nie podlega państwu. Nowoczesne kobiety bronią swojego biura z całą zaciekłością walki o rodzinę. Walczą o biurko i maszynę do pisania jak o ognisko domowe i stają się wierne jak wilczyce niewidzialnemu szefowi firmy. Każda kobieta to uwięziona królowa. Ale każdy tłum kobiet to jedynie wypuszczony na wolność harem. We wszystkich bowiem legendach mężczyźni postrzegali kobiety jako cudowne osobno, ale straszliwe w stadzie. W powszechnej edukacji nie ma żadnego myślenia, żadnego zastanowienia nad tym, czym jest płeć, czy ma jakieś znaczenie i dlaczego. Nawet dzikus zrozumiałby przynajmniej tyle, że to, co fizycznie dobre dla mężczyzny, będzie bardzo prawdopodobnie złe dla kobiety.
Gilbert Keith Chesterton
Najnowsze komentarze