W tej książce francuski historyk Reynald Secher (ur. 1955) podejmuje bolesny, wprost traumatyczny temat z historii Francji: wojny wandejskie. Była to w sumie jedna przewlekła wojna domowa rozpoczęta w 1793 roku, gdy w trakcie rewolucji Francja stała się republiką. W Wandei, północno-zachodniej części kraju, w obronie religii i monarchii wybuchło powstanie – głównie chłopskie. Po jego stłumieniu doszło do represji mających zdaniem autora charakter ludobójstwa. Władze republiki oczekiwały od armii całkowitej eksterminacji ludności Wandei. Secher szczegółowo przedstawia historię wojen, przywołuje bardzo obfity, wstrząsający materiał w postaci dokumentów, relacji i danych statystycznych w celu zobrazowania przebiegu wydarzeń oraz ustalenia faktycznej liczby ofiar i zakresu strat materialnych. Źródła są w dużej mierze lokalne, często prywatne, odnalezione przez autora wśród mieszkańców Wandei. Teza o ludobójstwie wywołała we Francji żywy spór. Jego stawką jest niesławna rola Francji jako „prekursorki” totalitarnej przemocy, której ofiarą padła Europa w XX wieku. Secher, sam urodzony na terenie Wandei, od kilku dekad prowadzi walkę z „pamięciobójstwem” – walkę trudną, bo każdy naród wolałby zapomnieć o takich tragediach, jak we Francji sprawa katarów, protestanckich kamizardów w XVIII wieku czy szuanów w czasie rewolucji. Obecnie niektórzy parlamentarzyści francuscy chcą uznania wojen wandejskich za ludobójstwo.
***
Pierwsze powstanie wandejskie wybuchło 7 marca 1793 roku. Powstańcy nazywali siebie Wielką Armią Katolicką i Królewską. Dzielnością i męstwem nadrabiali braki w uzbrojeniu oraz przede wszystkim wyszkoleniu wojskowym. Większość na piersiach miała zawieszony krzyż lub obrazek Najświętszego Serca Jezusowego, do kurty przypinano wyhaftowane na kawałku płótna czerwone serce z napisem „Bóg i Król”. Do boju powstańcy szli z modlitwą na ustach.
Od 21 stycznia 1794 r. podzielone na 20 kolumn wojska republiki pod wodzą gen. Turreau, zwane kolumnami piekielnymi, posuwały się koncentrycznie w głąb Wandei, niszcząc dosłownie wszystkich i wszystko. 6 lutego parlament polecił generałowi: „Eksterminować bandytów co do jednego – oto twoje zadanie”.
Mordowano każdego, kto znalazł się na drodze piekielnych kolumn, twierdząc, iż każdy Wandejczyk to wróg rewolucji. Niemowlęta obnoszono na bagnetach, kobiety w stanie błogosławionym „prasowano” prasą z winnicy, odrąbane głowy Wandejczyków wieszano na bramach miejskich w dowód tryumfu wolności nad ciemnotą. Ze zdartej z Wandejczyków skóry wytwarzano spodnie. Studnie zatruwano arszenikiem, na szeroką skalę stosowano gazy trujące. Żywych ludzi „grillowano” dla uzyskania tłuszczu, który następnie przelewano do beczek i sprzedawano…
(Wandea – pierwsze ludobójstwo w Europie, Nasz Dziennik, Nr 163 (2573), piątek, 14 lipca 2006)
Najnowsze komentarze