W swojej najnowszej książce E. Michael Jones przedstawia błyskotliwe i oryginalne ujęcie dziejów kultury Zachodu z punktu widzenia gospodarki i systemu, który dominował w niej w czasach nowożytnych: kapitalizmu. Dystansując się od socjalizmu i neoliberalizmu, które traktuje jako dwie gałęzie tego samego materialistycznego pnia, Jones przedstawia historię kapitalizmu jako konfliktu między sankcjonowaną przez państwo lichwą a ludzką pracą, będącą podstawowym źródłem wartości. Lichwa stanowi podstawę całego współczesnego systemu bankowego, którego geneza sięga XV i XVI wieku. Pozwala ona na uzyskiwanie zysków bez wkładu pracy. Ten pasożytniczy mechanizm jest nie tylko źródłem fortun i gwarancją władzy, ale także przyczyną upadku współczesnego świata. Jedyną alternatywą dla niego jest, zdaniem Jonesa, katolicka wizja gospodarki, realizowana w Europie w czasach przedkapitalistycznych.
W drugim tomie książki „Jałowy pieniądz” autor omawia między innymi: rozwiązania i podstawy ideowe, towarzyszące błyskotliwemu rozwojowi przedsiębiorstw, jakim były redukcje prowadzone przez misjonarzy jezuickich w Ameryce Południowej; kapitalistyczne przyczyny kasaty zakonu Jezuitów; ekonomiczny aspekt wybuchu dwóch rewolucji tzw. chwalebnej i francuskiej; pierwsze eksperymenty inżynierii społecznej przeprowadzane w celu uformowania nowego otwartego społeczeństwa kapitalistycznego wg. wizji wigowskiej; zagadnienia związane z gospodarczą emancypacją Żydów w epoce napoleońskiej; zwycięski marsz rodziny Rotszyldów po prymat w europejskim świecie finansjery (Meyer Amschel Rotszyld jako archetyp postaci Mefistofelesa w Fauście Wolfganga Goethego); ostateczne uprawomocnienie zjawiska lichwy, jako fundamentu kapitalizmu.
Jones opisuje i opiniuje toczący się w XIX wieku spór pomiędzy, opartą o newtonowską fizykę i empiryczne teorie Davida Hume’a, koncepcją gospodarczą samoregulującego się rynku, której głównym architektem był Adam Smith, a rozwijaną na kontynencie – germańską ideą gospodarki, opartej o idee narodowej solidarności i mocnej roli państwa. Ta druga tradycja ekonomiczna, której motorem był racjonalizm Immanuela Kanta, jak twierdzi Jones: została brutalnie przerwana przez wnuka rabina z Trewiru, chodzi oczywiście o Karola Marksa. Jak pisze autor: Intelektualna alchemia, za sprawą której Karol Marks stał się antysemitą oraz żydowskim rewolucjonistą, na pierwszy rzut oka może wydać się czymś niezwykłym, ale zważywszy na nurty myśli tamtych czasów, także nietrudna do przewidzenia. To samo oświecenie, które w przypadku chrześcijaństwa zanegowało wszelkie obyczaje i przekonania religijne, sprowadziło judaizm do jego ontologicznego rdzenia, czyli odrzucenia logosu, czego ukoronowaniem jest rewolucja.
(…) Tak więc w czasach, gdy Kościół katolicki grał pierwsze skrzypce w całej Europie, tam, gdzie obowiązywał narzucony przez niego we współpracy z gildiami kanoniczny zakaz uprawiania lichwy, nie było żadnego „kapitalizmu”. Zanim kapitalizm mógł zatriumfować, musiał zostać zmieniony ów system społeczny. Rewolucja, która tego dokonała, znana jest pod nazwą reformacji. Po uprzednim rabunku własności kościelnej w Anglii, ustanowiono system prawny, „w którym… najwyższa, represyjna władza wielkiego kapitału” mogła „bez żadnych ograniczeń robić to, co chciała”. W tym systemie: nie ma żadnej naczelnej władzy wydającej rozkazy, lecz wszystko odbywa się na zasadzie „wolnych” relacji kontraktowych pomiędzy indywidualnymi jednostkami gospodarczymi, kierującymi się we wzajemnych relacjach wyłącznie własnym interesem. Przekonanie, że wszelki ład i porządek zawsze wiążą się z prawem, organizacją społeczną czy normami moralnymi, staje się czymś „staroświeckim”. Wszelkie narzucane z zewnątrz regulacje zostają odrzucone.
Skutkuje to: brakiem troski o innych, graniczącej wręcz z przestępstwem. Jest to brak troski o tych, którzy zużywają swą energię życiową jako pracownicy i robotnicy na służbie u kapitalistycznych przedsiębiorców; jest to brak troski o konkurentów, których upadek przynosi zysk, a którzy w wielu przypadkach są zwalczani za pomocą różnorakich brudnych metod i doprowadzani do upadku; jest to brak troski o konsumentów, którzy znacznie rzadziej zyskują, otrzymując dobry produkt za przyzwoitą cenę, ponieważ oni także są jedynie elementem służącym interesom producentów i kupców; jest to brak troski o własny naród i państwo, którego najpilniejsze interesy są spychane na drugi plan i ustępują miejsca interesom wielkiego międzynarodowego kapitału.
Krótko mówiąc: kapitalizm jest lichwą żerującą na pracy. Albo – jak ujmuje to Ruhland – „kapitalizm jest systemem, w którym panuje wolność uprawiania lichwy przy aprobacie ze strony państwa”, bądź „systemem społecznym, w którym wolność uprawiania lichwy jest mniej lub bardziej akceptowana przez prawo”.
(…) Od czasów reformacji aż do krachu z roku 2008 żadna teoria ekonomiczna nie zajmowała pośredniego miejsca pomiędzy kapitalistami głoszącymi, że zdrowa gospodarka oparta jest na instynktach ludzkich i mechanicznych „siłach” wolnego rynku, a komunistami, którzy twierdzili, że sprzeczności tkwiące w tym systemie doprowadzą do nędzy i w końcu do jego odrzucenia. (…) Zamiast przybierać rozmaite maski, jak czyni to pseudo-fizyka, ekonomia musi powrócić do korzeni, to znaczy do moralności i praktycznego rozumu. Ekonomia powinna być ponownie umieszczona w obrębie tradycji filozoficznej, która głosi, iż człowiek, jako stworzenie rozumne, może ingerować w gospodarkę i kształtować ją tak, by służyła dobru, zarówno w wymiarze ostatecznym, jak i doczesnym. Rozumne poszukiwanie dobra znane jest jako prawo moralne. Jeśli gospodarka ma znaleźć sposób na wydostanie się z impasu spowodowanego zadłużeniem, w którym znajduje się dziś, w początkach XXI wieku, musi podporządkować się prawu moralnemu, od którego oderwała się w wieku XVIII. Gospodarka musi być działaniem rozumnym, opartym na zasadach rozumu praktycznego, to znaczy moralności. Jeśli ma być efektywna, musi funkcjonować w oparciu o zasady sprawiedliwości. Ostatecznym testem dla każdej gospodarki jest zatem to, czy stawia pracę ponad lichwą, czy lichwę ponad pracą.
(…) Pieniądz nie może się reprodukować. Jeśli włożymy dwie złote monety do szuflady i zajrzymy do niej po miesiącu, nie znajdziemy w niej nic więcej poza tymi dwiema monetami. W odróżnieniu od myszy, które potrafią się rozmnażać, pieniądze same z siebie nie są w stanie wytwarzać wartości. Nic z tego, co umysł ludzki kojarzy z dobrobytem, nie może zaistnieć bez ludzkiej pracy. Wartość – jak w przypadku wina – nie jest jedynie funkcją ludzkiej pracy, jednakże to ta praca właśnie jest jedyną rzeczą, która potrafi wytwarzać wartość, posługując się pieniędzmi, kapitałem czy Bożym stworzeniem.
Książka wydana w trzech tomach.
E. Michael Jones (ur. 1948), amerykański pisarz, wykładowca, komentator, wydawca periodyku „Culture Wars”. W swoich publikacjach demaskuje nowoczesne ideologie, które pod hasłami emancypacji i wyzwolenia usiłują wprowadzić nowy rodzaj totalitarnej kontroli. W Polsce ukazały się jego książki: „Libido dominandi. Seks jako narzędzie społecznej kontroli” oraz „Gwiazda i krzyż”. Doktor jest także znanym krytykiem wpływu żydowskiego lobby na politykę Stanów Zjednoczonych oraz innych państw.
Najnowsze komentarze