Vera Yammine, członkini kierownictwa chrześcijańskiego Ruchu Marada reprezentowanego w parlamencie, jedna z najpopularniejszych kobiet w libańskiej polityce, rozmawiając z dziennikarzem włoskiego dziennika Il Giornale przedstawiła stosunek wielu swoich współwyznawców do Hezbollahu:
Jako libańska chrześcijanka jestem dumna z Hezbollahu. Ten ruch oporu chroni naszą tożsamość i suwerenność. Jestem także dumna ze wsparcia militarnego jakiego udziela Syrii. Broniąc Syrii, bronią Libanu. Geografia, ale nie tylko ona, nas jednoczy.
Liban ma tylko jedną granicę, z Syrią, gdyż na południu jest izraelski wróg. Destabilizacja Syrii ma wpływ także na mój kraj, który zamienia się w wielki obóz uchodźców, bez tożsamości, pozbawiony wpływu na sytuację w regionie. Pewne siły dążą także do zmiany demografii, szczególnie kosztem chrześcijańskich maronitów.
Neokonserwatywne i syjonistyczne intrygi w Libanie powoli kończą się fiaskiem. Zarówno wyznawcy Chrystusa, jak i inne grupy religijne oraz etniczne dostrzegają, iż mają wspólnego wroga. Warto przypomnieć, jak Hezbollah witał Ojca Świętego Benedykta XVI w trakcie jego wizyty w tym kraju, lub postać Julii Boutros, chrześcijańskiej piosenkarki i nacjonalistki, która regularnie w swoich utworach oddaje hołd Politycznym Żołnierzom z Partii Boga.
Na podstawie: Nacjonalista.pl/ilgiornale.it
Najnowsze komentarze