W czasie, gdy tysiące młodych mężczyzn zdolnych do walki ucieka przed islamistami, kurdyjskie kobiety swoją postawą zawstydzają tchórzliwych amatorów zasiłków odgrywających role „uchodźców”. Na granicy syryjsko-irackiej ponad 40% walczących z barbarzyńcami stanowią bohaterskie Kurdyjki, które jak same twierdzą, muszą bronić swoich małych ojczyzn. W sumie na północnych terenach Syrii oraz w Iraku w różnego rodzaju milicjach z bronią w ręku islamistycznemu wrogowi wyzwanie rzuciło od 7000 do 10 000 kobiet, przeważnie w wieku 18-25 lat. Warto pamiętać, iż dla dżihadystów śmierć z ręki kobiety to największa hańba, która zamyka drogę do raju i skazuje od razu na piekło. Zanim jednak wojowniczki trafią na front, muszą przejść kilkumiesięczny trening – bez żadnej taryfy ulgowej: z pobudką o czwartej rano i capstrzykiem o dziesiątej wieczór, skromnymi posiłkami (bo żywią się tym, co podarują im okoliczni mieszkańcy), wreszcie – wielogodzinnymi szkoleniami teoretycznymi na przemian z ćwiczeniami fizycznymi i przygotowaniem do walki. Zgłaszają się jako ochotniczki, w każdej chwili mogą więc zrezygnować ze służby i wrócić do cywila tym bardziej, że nie otrzymują żołdu. W niektórych oddziałach, aby wykluczyć możliwość pojmania przez islamistów, wydano walczącym kobietom rozkazy, by zawsze miały w kieszeni jedną kulę…
Podobnie jak Kurdyjki, także Syryjski walczą na froncie z islamistami, preferując śmierć, niż ucieczkę. Pisaliśmy o tym TUTAJ. (WT)
Na podstawie: bvoltaire.fr/Nacjonalista.pl/wp.pl
7 maja 2020 o 20:06
Są bardziej męskie niż ci tak zwani ‚uchodźcy’