Głośna medialnie, wspólna manifestacja polskich i brytyjskich nacjonalistów w Londynie, wywołała autentyczne oburzenie środowisk syjonistycznych i „antyfaszystowskich” oraz nagonkę, której symbolem były interwencje premiera Davida Camerona i jego kolegów, którzy zasłynęli wezwaniem Polski do uznania żydowskich roszczeń majątkowych. Jak zwykle przy tego typu wydarzeniach, wyciągnięto z szafy nieśmiertelne oskarżenia o „faszyzm, nazizm, rasizm, antysemityzm etc.”. Prezes Narodowego Odrodzenia Polski, którego działacze byli współorganizatorami akcji, odpowiedział lewicowemu portalowi Vice na kilka pytań:
VICE: Wielu naszych brytyjskich znajomych nie rozumie, dlaczego imigranci protestowali na ulicach Londynu przeciwko obecności w brytyjskim życiu publicznym imigrantów. Jak rozumiem z relacji, nie chodziło o imigrantów w ogóle, tylko o Żydów. Ale czy Polacy nie mają takich samych praw do życia w Wlk. Brytanii, jak Żydzi? Jak to wygląda z perspektywy NOP?
Adam Gmurczyk: Londyńska pikieta z 4 lipca nie dotyczyła zagadnień imigracji, a sprawy bardzo konkretnej: była protestem, kolejnym, przedstawicieli brytyjskich i polskich środowisk patriotycznych przeciwko działającym pod parasolem ochronnym policji londyńskiej nielegalnych – z punktu widzenia prawa brytyjskiego – bojówek żydowskich „Shomrim”. To niedopuszczalne w europejskim prawie i zwyczaju, by jakaś grupa etniczna stała ponad państwem. Takie są być może tradycje w afro-azjatyckiej kulturze żydowskiej, ale na pewno nie w naszej, europejskiej. Ochroną wewnętrzną w każdym kraju zajmują się wyspecjalizowane formacje, państwu podległe. Czyli – policja. A nie etniczne patrole plemienne. Wielka Brytania to kraj europejski, a nie jakiś tam Izrael, i prawo ma tu obowiązywać wszystkich równo. W pełni podzielamy to stanowisko, co do zasady od dawna przez nas głoszone, a co do szczegółu – prezentowane dziś także przez brytyjskich patriotów.
Choć nie podają tego mainstreamowe media, protest był wymierzony konkretnie we współpracujące z Metropolitan Police patrole Shomrim, powołane by zwalczać działalność antysemicką. Dlaczego przeszkadzają one polskim patriotom na obczyźnie?
Kwestia bojówek „Shomrim” jest, generalnie, przez mainstreamowe media zgrabnie wtapiana w tło szumu informacyjnego. Fakt istnienia formacji paramilitarnej, działającej ponad prawem, ale i pod opieką tegoż prawa, jest – sam w sobie – szokujący. Dlatego informacje z akcji anty”shomrimowych” są albo wyciszane, albo też sprowadzane do prostego, jak konstrukcja cepa, przekazu: Naziści – Żydzi- Holocaust. Bla, bla bla – komory gazowe.
Wyobraźmy sobie, że angielscy patrioci powołują do życia patrole „Nationalist Security”, które – podszywając się pod policję – zajmują się zwalczaniem działalności antybrytyjskiej. Jak długo członkowie takich grup chodziliby na wolności? 12 godzin? Dzień? „Shomrim” jest formacją mającą poparcie polityczne, za to żadnego umocowania prawnego. O wyjaśnienie tej sytuacji przedstawiciele NOP w Wielkiej Brytanii zwrócili się do policji metropolitalnej i nikt, podkreślam, NIKT, nie był w stanie podać – poza wyjątkowo oszczędnym propagandowym bełkotem – konkretnych podstaw do zalegalizowania działań „Shomrim” i wsparcia, jakie ta bojówka dostaje od policji.
„Shomrim” jest zagrożeniem dla wszystkich – od rodowitych Brytyjczyków poczynając, a na turystach kończąc.
Co by było, gdyby brytyjscy Żydzi zaczęli protestować przeciwko działalności publicznej Polaków w Brytanii? Czy nie budziłoby to Państwa oburzenia?
Przecież dokładnie to robią – protestują i organizują publiczne kampanie polityczne przeciwko innym nie-żydom, nie tylko Polakom. Także przeciwko angielskim środowiskom patriotycznym. Sama idea powołania quasi policyjnych bojówek „Shomrim” jest przecież skierowana przeciwko wszystkim, którzy nie mieszczą się w formule „I love Israel”. A więc także przeciwko rodowitym Brytyjczykom, gospodarzom kraju. Ambicje mieszkających w Królestwie Żydów znacznie przekraczają granice Wielkiej Brytanii. W kontekście Polski wystarczy wspomnieć ich rolę sprawczą w stanowisku Izby Lordów z 2014 roku w sprawie t.zw. odszkodowań wojennych dla Żydów w Polsce, czy kilka lat wcześniej zablokowanie ekstradycji zbrodniarki komunistycznej, odpowiedzialnej za zamordowanie gen. Nila-Fieldorfa, prokurator Fajgi Mindler vel Heleny Wolińskiej. Przykłady antypolskiego zaangażowania Żydów w Wielkiej Brytanii możemy mnożyć, sięgając nawet kilkadziesiąt lat wstecz. Powiedzmy jasno – Żydzi nie są świętą krową i próbując znacząco wpływać na kształtowanie przestrzeni publicznej muszą się liczyć z reakcją tych, których próbują wyrychtować pod swoją wizję świata. A jak są tym zaskoczeni, to już ich problem.
Dlaczego polscy patrioci – jeśli nie podoba się im w Wlk. Brytanii – nie wrócą do ojczyzny?
A kto powiedział, że polskim patriotom nie podoba się w Wielkiej Brytanii? Oczywiście, pobyt tam to wymuszona konieczność ekonomiczna, niemniej jest to wspaniały kraj i wielu w nim wspaniałych ludzi. To, że polscy nacjonaliści są tam mile widzianymi gośćmi świadczy fakt znakomitej współpracy z brytyjskimi środowiskami patriotycznymi. A przecież, co wynika z definicji i zasady, to właśnie narodowcy, patrioci swoich Ojczyzn, są najbardziej wyczuleni na zagrożenia dla własnego kraju. A brytyjscy patrioci są zadowoleni z obecności i aktywności na terenie Królestwa polskich nacjonalistów. Za to brytyjscy patrioci są niezadowoleni z obecności i aktywności na terenie Królestwa zorganizowanych środowisk żydowskich. Wniosek jest oczywisty: Welcome Poles, Jews goodbye!
***
Najnowsze komentarze