Lata decyzji (1933), książka Oswalda Spenglera (1880–1936), niemieckiego filozofa kultury, w okresie publikacji przewyższyła, jeśli chodzi o nakłady i popularność, Zmierzch Zachodu, z którego dziś Spengler jest najbardziej znany. W tym dziele Spengler zajmuje się ogólnie opisem sytuacji polityczno-społecznej w świecie lat 30. XX wieku, rysuje apokaliptyczny obraz przyszłych wojen i rewolucji (klasowej i rasowej) i zapowiada, oczywiście, „zmierzch”, a nawet upadek Zachodu. W przedmowie z lipca 1933 roku pisał: „narodowy przełom 1933 roku był doniosły”. Nie jest to jednak książka nazistowska: powstała w większości przed przejęciem władzy przez Adolfa Hitlera i jest zupełnie niezgodna z ideologią nazizmu mimo retoryki „rasy”, „kolorowych” czy „bolszewizmu”. Spengler nie znalazł uznania w oczach Goebbelsa, który już w grudniu 1933 roku ocenił dyskusję wokół jego dzieła jako niepożądaną i zalecał ją wyciszyć. Zasadnicza niezgodność dotyczyła sprawy partii. Spengler wieszczył nadejście epoki „cezaryzmu”, panowania silnych jednostek, która zastąpi „tymczasową” fazę władzy rozmaitych partii z nazistowską włącznie. Po wszystkich kataklizmach, które na szczęście nie były udziałem dzisiejszych pokoleń, lektura tych wizji Spenglera uświadamia czytelnikowi grozę, ale i nadzieję płynącą z historii.
ISBN 978-83-62858-74-3
Wydawnictwo Aletheia
przeł. Bogdan Baran
oprawa miękka
122 x 195 mm
268 s.
***
Nikt bardziej niż ja nie wyglądał tegorocznych przemian narodowych. Od pierwszego dnia nienawidziłem brudnej rewolucji 1918 roku jako zdrady, jakiej mniej wartościowa część naszego narodu dopuściła się wobec tej części silnej, niezużytej, która powstała w 1914 roku, gdyż mogła i chciała mieć przed sobą przyszłość. Wszystko, co potem pisałem o polityce, było skierowane przeciw siłom, które z pomocą naszych wrogów okopały się na górze naszej nędzy i nieszczęścia, by tę przyszłość uniemożliwić. Każda linijka miała przyczyniać się do ich obalenia i mam nadzieję, że tak właśnie było. Coś musiało nadejść, w jakiejś postaci, by uwolnić od tego ucisku najgłębsze instynkty naszej krwi, jeśli mieliśmy mieć głos i współudział w przyszłych decyzjach co do światowych procesów, nie zaś padać tylko ich ofiarą. Wielka gra światowej polityki nie skończyła się. Dopiero teraz czyni się najwyższe zakłady. W odniesieniu do każdego narodu stawką jest wielkość lub zagłada. Wydarzenia bieżącego roku dają nam wszakże nadzieję, że ta kwestia dla nas się jeszcze nie rozstrzygnęła, że kiedyś – jak w czasach Bismarcka – znów będziemy podmiotem, a nie tylko przedmiotem historii. Żyjemy w burzliwych dekadach, burzliwych – to znaczy strasznych i nieszczęsnych. Wielkość i szczęście to osobne rzeczy, a my nie mamy możliwości wyboru. Nie będzie szczęśliwy nikt z dziś żyjących gdzieś w świecie, wielu jednak ma możliwość kroczyć torem swoich lat w sposób wielki lub mały odpowiednio do własnej woli. Kto jednak szuka tylko przyjemności, nie jest wart życia.
Oswald Spengler, fragment Wstępu, Monachium, w lipcu 1933
***
Człowiek, który coś znaczy, żyje w taki sposób, że jego życie jest poświęceniem dla jego idei.
Optymizm jest tchórzostwem. Urodziliśmy się w tej epoce i musimy dzielnie iść do końca drogą nam wyznaczoną. Nie pozostaje nam nic innego. Naszym obowiązkiem jest wytrwać na straconej pozycji, bez nadziei i bez ratunku. Wytrwać jak ów rzymski żołnierz, którego szkielet znaleziono przed bramą w Pompei, a który zginął, ponieważ podczas wybuchu Wezuwiusza zapomniano odwołać go z posterunku. To jest wielkość, to oznacza mieć rasę. Honorowy koniec jest jedyną rzeczą, jakiej nie można ludziom odebrać.
(Oswald Spengler)
Najnowsze komentarze