Na „umowach śmieciowych” zatrudnionych jest już co najmniej 1,6 mln Polaków. Bez praw, bez urlopu, bez wynagrodzenia za nadgodziny, otrzymujący za swoją pracę często nędzne ochłapy. Zatrudnienie na podstawie umowy-zlecenia i o dzieło jest najczęściej stosowane w firmach ochroniarskich i sprzątających. W ub. roku takie kontrakty miało tam ponad 400 tys. osób. Na drugim miejscu pod względem liczby osób zatrudnionych na takich warunkach jest przemysł przetwórczy – ponad 168 tys. osób. Dodajmy do tego około 1.5 mln Polaków zatrudnianych przez agencje pracy tymczasowej, którzy wprawdzie mają umowy o pracę (tymczasową), ale za tą samą pracę dostają wynagrodzenie znacznie niższe niż osoby zatrudnione w danej firmie na klasycznym etacie. W ten sposób przeważnie wielkie koncerny „racjonalizują koszty”. Prekariatem została nazwana społeczna grupa ludzi bez perspektyw życiowych, uzależniona od kogoś i zdana na jego łaskę, żyjących w stanie zagrożenia i niepewności. Prekariatem nazywa się też pracujących, ale nie mogących się samodzielnie utrzymać: pracujących biednych (ang. working poor). Prof. Guy Standing, brytyjski ekonomista, w ten sposób w wywiadzie dla pisma „Nowa Konfederacja” opisał proces powstania tej grupy społecznej:
Prekariat jest wynikiem globalizacji, zmian technologicznych oraz neoliberalnych strategii, uskutecznianych od lat 80-tych XX wieku. Kiedyś, gdy rosła produktywność, rosły także pensje. Jeśli spojrzy się jednak na dane z ostatnich 20 – 30 lat, wyraźnie widać, że gdy produktywność rosła, płace realne ulegały stagnacji, a w przypadku prekariatu – wyraźnie malały. To kuriozalne zjawisko. Dzieje się tak, ponieważ do głosu doszli piewcy konkurencyjności. Według nich państwa muszą być konkurencyjne tak samo jak przedsiębiorstwa, a żeby zyskać na globalnym rynku przewagę, należy ciąć koszty pracy. Czyli obniżać pensje, likwidować przywileje pracownicze itd. Zyskują na tym korporacje, krótko mówiąc: kapitał. Dzięki temu prekariat się stale powiększa. Globalny kapitalizm domaga się niskich płac, elastycznych godzin, outsourcingu. To problem strukturalny.
Na podstawie: PAP/nowakonfederacja.pl
Komentarz: Reżimowi dziennikarze i politycy dziwią się później wielkiej fali emigracji. Polecamy również tekst „Rzeczpospolita prekariuszy”, autorstwa redaktora portalu Nacjonalista.pl.
Najnowsze komentarze