Antoine Ratnik: Jego Eminencja ks. bp Richard Williamson powiedział kilka lat temu, że (cytuję) «Anglia stała się smutną wyspą». Wiele dziesiątek lat wcześniej związany z OAS francuski pisarz Jacques Perret powiedział o swoich rodakach, że z dawnych zdobywców i odkrywców stali się beneficjentami obowiązkowego ubezpieczenia społecznego. Co dzieje się z naszym kontynentem? Wedlug licznych analityków kryzys zaczął się po upadku Konstantynopola. Zgadza się Pan z tą datacją?
Tomasz Kosiński: W naszej, europejskiej kulturze mierzymy czas od wielkiego wydarzenia do kolejnego; tak odmierza się czas różnych epok. Według mnie Konstantynopol jest pewną, graniczną datą. Cały XV wiek to okres pęknięcia w Europie. Duch jedności i wspólnoty religijno-społecznej zaczął upadać. To okres wojen husyckich, utracenia przez Europę Albanii, drugiej bitwy na Kosowym Polu, wojny z Zakonem Krzyżackim i wielu innych wydarzeń, które osłabiły duchowe oblicze naszego kontynentu. W tym samym czasie zaczynają przebijać się zalążki idei świeckich, indywidualnych, antywspólnotowych. W drugiej połowie XV wieku urodził się Machiavelli, którego P. Manent uznaje za tego, który dał początek liberalizmowi.
Można przyjąć, że to właśnie wtedy zaczął się rozpad, który trwa do dziś. Oczywiście, ktoś może zgadzać się z Evolą i uznać, że miało to miejsce zdecydowanie wcześniej, ale nie o to w tym chodzi. Żyjemy w czasach, gdzie zanika ślad po dawnej Europie i jej mieszkańcach. Mamy piękne zabytki, ale co z tego skoro nie mamy tożsamości dawnego Europejczyka. Dawna Europa nie była idealna, ale niosła ze sobą wspólnotowość, hierarchię, poczucie dumy i walkę do końca. Patrząc na współczesne ludy zamieszkujące ten kontynent znajdziemy niewiele środowisk, w których odnajdziemy tego ducha. Europejczycy stali się konsumentami globalnego rynku, jego pseudokultury i pseudowartości, którym przyświeca hasło «pracuj, konsumuj i siedź cicho».
Ostatnie wydarzenia związane z gwałtownymi protestami w Belgii, Italii, Hiszpanii i w kilku innych państwach mogą napawać optymizmem, na razie przyglądam im się z zaciekawieniem i sympatią.
Antoine Ratnik: Léon Daudet, jeden z przywódców Akcji Francuskiej nazwał wiek XIX głupim. Stanisław Cat-Mackiewicz postawił tezę, że wiek XIX był okresem – wbrew różnym świetlanym pozorom – potężnego zwątpienia, i że dopiero faszyzm położył kres tej sytuacji. Czy mógłby Pan zrelacjonować i skomentować tezę Cata? Gdzie jest zawarta?
Tomasz Kosiński: Tak, faszyzm był bez wątpienia czymś nowym, co ożywiło skostniałą Europę. Europę dobrze bawiącej się arystokracji i mieszczańskich zwyczajów. Mussolini wprowadził Giovinezze – młodość. Tekst faszystowskiego hymnu zwiastuje coś nowego, odwołuje się do dawnego ducha Europy wojowników:
Chwała narodowi bohaterów,
Chwała nieśmiertelnej Ojczyźnie,
Twoi synowie odrodzili się na nowo;
z wiarą i ideałem,
z męstwem Twych wojowników,
z cnotą Twych pionierów,
Wizja Alighieriego świeci dziś w każdym sercu…
Faszyści nie chcieli restaurować dawnej Europy. Wiedzieli, że droga do odrodzenia nie prowadzi przez przywracanie czegoś co już było. Społeczeństwo było inne, trzeba było połączyć nieśmiertelne ideały z nowoczesnością i stworzyć nowy, silny ruch. Istotną rolę odegrał tutaj D’Annuzio, a jego zajęcie Rijeki (Fiume) rozpaliło serca młodych ludzi, chcieli dokonywać rzeczy wielki. Ruch faszystowski nie był doskonały, np. młodzi członkowie squadrate popełniali wiele głupstw typu rozboje po libacji alkoholowej, nie uchodzili za ideał rycerskiego męstwa, ale tworzyli nową rzeczywistość inną od mieszczańskiej hipokryzji. Z drugiej strony formował się ruch komunistyczny także odrzucający (w dużej mierze) wartości XIX wieku. Narastał konflikt dwóch antymieszczańskich ruchów. W pewnym sensie było to dobre; społeczeństwo Italii, a później innych państw zaczęło żyć ideami politycznymi, stało się aktywne i rządne zmiany. Dwie doktryny zaczęły kreować rzeczywistość międzywojnia, liberalizm odszedł – niestety na krótko – w odstawkę.
Analiza Cata jest bardzo trafna; XIX wiek był ostatnim wiekiem dominacji Europy. Ostatnim wiekiem brutalnego kolonializmu i ekspansji. Wiekiem, w którym silne, europejskie państwa zaczęły tracić swoją pozycję. Wartościowy jest akapit poświęcony prądowi secesji, oderwania od XIX-wiecznego myślenia (pojawia się tam nawet postać Ch. Maurrasa), mieszania stylów różnych czasów, epok i idei….do tego próbuje się wrócić w XXI wieku.
Antoine Ratnik: Lewica to wartości mieszczańskie à rebours. Po Evoliańsku uważam, że prawdziwa rewolucja nie może być ani burżuazyjna, ani proletariacka. Musimy stworzyć arystokrację ducha, a nie rozdawać kawior ubogim. No cóż, nie zgadzamy się w tej kwestii już od dawna, w związku z czym przechodzę do kolejnego pytania.
Według Maurycego Bardèche’a Europa została po 1945 roku celowo wykastrowana. Celem operacji dokonanej – wciąż według opinii francuskiego teoretyka faszyzmu – za zgodą i wręcz z radosnym przyzwoleniem ludności, było właśnie uniemożliwienie odrodzenia się ducha męskiego w Europie. Czy Pańskim zdaniem operacja powiodła się całkowicie i czy są dziś w Europie jakieś środowiska obdarzone choćby resztkami mentalności Rolanda i Sobieskiego?
Tomasz Kosiński: Tak, II wojna światowa była bez wątpienia konfliktem dwóch idei. Zbudowano mit złych Niemców, zapominając o zbrodniach alianckich (m.in. północna Francja, Drezno etc.) zrzucono winę na doktrynę faszyzmu, wprowadzano anglosaskie demoliberalne wartości i powoli Europa zniewieściała. Rewolucje lat 60., rozrost globalizacji, konsumpcjonizm. Uległ temu nawet Kościół ze swoim nieszczęsnym II Soborem Watykańskim.
Od początku pojawiały się ruchy, które występowały przeciwko takim zmianom – Oswald Mosley już po wojnie zaczął działać na rzecz utworzenia międzynarodówki w dawnym duchu faszyzmu. Nie zrozumiał, że nadeszły nowe czasy, gdzie trzeba zmienić formę działania. Takie rozwiązanie we Francji wprowadziła istniejąca do dziś Groupe Union Defense. «Czarne Szczury» zanegowały ówczesny świat, odrzuciły dotychczasowe idee i wystąpiły przeciwko nowoczesnemu światu. Czerpały ze wszystkich idei antysystemowych co pozwoliło na zbudowanie ruchu nowej jakości. Stali się wzorem dla wielu innych ugrupowań w Europie. Powstała również Nowa Prawica – Nouvelle Droite, która do dziś ma spory wpływ na wielu nacjonalistów w Europie.
Formacje nowego ruchu tworzyły się w Europie zachodniej przez cały okres zimnej wojny. W każdym państwie istniały organizacje nowego typu sprawiające problemy demoliberalnym rządom. Aktywna była skrajna lewica antyimperialistyczna, Czerwone Brygady, Autonomia Operaia, Frakcja Czerwonej Armii i wiele innych grup, które podobnie jak umownie nazywana «prawica» występowały przeciwko nachalnej globalizacji oraz amerykańskiej dominacji w sferze politycznej i kulturowej. To były lata walki.
Obecnie lewica przepadła, skupia się na prawach mniejszości zapominając o tym, o co kiedyś walczyła. Nic dziwnego, że starzy działacze RAF współpracują teraz z niemieckimi nacjonalistami, w końcu ich program jest bliższy działaniom Autonomicznych Nacjonalistów. Ruchy «prawicowe» również przeszły ewolucję, dużą rolę odegrał tutaj zapoczątkowany w Niemczech autonomiczny nacjonalizm oraz narodowy-anarchizm T. Southgate’a. Nikt nie opowiada się już za państwem (o ile jeszcze dziś możemy mówić o państwach); często pada hasło «naród przeciw państwu» – nacjonaliści chcą działać dla całej Europy, pojawia się solidarność z buntującymi się społeczeństwami całego świata – stąd wsparcie dla EZLN, Hamasu, Hezbollahu i wielu innych grup. Współcześni zachodnioeuropejscy nacjonaliści (na szczęście!) nie patrzą już przez pryzmat koloru skóry i wyznania. Wiedzą, że w dzisiejszych czasach potrzebna jest «globalizacja buntu» w imię hasła: Widzimy zatem, że na całym świecie przegrani stawiają opór. Oznacza to, że tak jak istnieje neoliberalna globalizacja, istnieje też globalizacja buntu.
Inaczej sprawa wygląda w Europie Wschodniej. Tutaj dużą rolę odegrały czasy żelaznej kurtyny, w społeczeństwach brakuje aktywizmu. Mało ludzi angażuje się w sprawy społeczne. W Rosji i na Ukrainie od pewnego czasu zmienia się to na lepsze, niestety w Polsce organizacje o potencjale antysystemowym żyją historią żołnierzy wyklętych, Jana Mosdorfa, czy marzeniami o powrocie Romana Dmowskiego i najchętniej maszerowałyby w rocznice wydarzeń historycznych, sporadycznie startując w wyborach i robiąc akcje prospołeczne. Wiele w kierunku zmiany robią grupy czerpiące z autonomicznego nacjonalizmu, jednak dalej ta forma aktywności nie jest zbyt popularna.
Antoine Ratnik: Uważam, że nowatorskie środowiska popełniają ogromny błąd i przez to nie maja właściwie samoświadomości politycznej. Nacjonaliści paneuropejscy sami siebie uważają za buntowników i za rebeliantów. W związku z powyższym instynktownie spoglądają w stronę lewaków i przejmują ich wzory. Tymczasem to nie oni są buntownikami. Oto bowiem św. Tomasz z Akwinu wykazał, że seditio jest zbrodnią, której dopuszcza się tyran, wtedy, kiedy celowo dzieli i korumpuje moralnie społeczność po to, aby jego władza lepiej i pewniej się ostała. Liberalizm i personalizm doprowadziły do tyranii ! To nie od Antify trzeba czerpać wzory. Lewica jest zawsze indywidualistyczna. Kolektyw to suma indywiduów. Lewica zawsze atakuje wszelkie społeczeństwo organiczne – innego zresztą nie ma. Nasi młodzi przyjaciele zrobiliby lepiej, gdyby spojrzeli w stronę Platona, Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu, gdzie znajdą dokładnie wszystko, czego szukają. Wystawanie w kolejce do lewackich księgarń jest zaczynem ich przyszłej klęski. Pan się oczywiście ze mną nie zgadza?
Tomasz Kosiński: Oczywiście, że nie. Należy czerpać z tego co działa i się sprawdza. Idee Che Guevary, Fidela Castro, subcommandante Marcosa, anarchistów takich, jak Bakunin, czy Proudhon oraz rewolucjonistów takich jak Sorel, wpasowują się we współczesny nacjonalizm. Trzeba czerpać z szerokiego wachlarza idei, aby wypracować własne stanowisko. Ileż można czytać Dmowskiego, czy Mosdorfa i ciągle ich cytować, jak to robią niektórzy działacze „Ruchu Narodowego” na swoich profilach facebookowych…. Stara lewica antyimperialistyczna wnosi wiele pożytecznego do budowania własnych poglądów gospodarczych i wspólnotowych, na pewno więcej niż regularne odświeżanie «Gospodarki narodowej» Doboszyńskiego.
Antoine Ratnik: Czy ruchy takie jak Straight Edge, Autonomiczni Nacjonaliści i Solidaryści są rezultatem post-rewolucyjnego wykorzenienia czy też współczesną próbą powrotu do Tradycji, do Średniowiecza? Dla ułatwienia dodam, ze np. u Roberta Brasillacha obecne są jednocześnie obydwa elementy.
Tomasz Kosiński: Robert Brasillach jest postacią ważną, w Polsce oczywiście pomijaną i nieznaną w kręgach narodowych. Francuscy faszyści na czele z Brasillachem i Bardèchem starali się łączyć tendencje lewicowe i prawicowe już w międzywojniu. Dzięki temu wypracowali unikalne idee. Współczesne ruchy są różne, mają wiele celów, jednak według mnie trudno ocenić, czy chcą powrotu do tradycji i ducha średniowiecza. Skłaniam się ku tezie, że działają podobnie jak faszyści w Italii, czy towarzysze Brasillacha. Wiedzą, że nie przywrócą dawnego ładu, dlatego chcą stworzyć coś nowego na fundamencie dawnego ducha rewolucyjnymi metodami XX i XXI wieku.
Antoine Ratnik: Ale nie stworzyli Movimento! Kontynuujmy. Stara prawica wypaliła się. Dziś przeciętny Europejczyk jest już tylko konsumentem. Narody z ich specyfiką zostały zredukowane do lokalnej kolorystyki buntu. Nie ma już ani Polaków, ani Francuzów. Jak w takim razie ocenić powracające często nawoływania o powrót do Lwowa, o powrót na Kresy? To są jakieś fikcje…
Tomasz Kosiński: Takie nawoływania budzą u mnie zawsze lekki uśmiech. Byłem we Lwowie oraz kilka razy w Wilnie. Zapisany jest tam kawałek polskiej historii, o której należy pamiętać, ale rewizjonizm w dzisiejszych czasach to naprawdę śmieszność. W czasach kiedy upada cały kontynent, gdy państwa są fikcją, sentymenty trzeba zostawić i współpracować na rzecz ogółu. Wiele regionów i miast w Europie ma tradycje łączącą wiele kultur (Górny Śląsk, Alzacja, Lotaryngia, Katalonia, sztuczne państwo belgijskie czy wspomniane Wilno i Lwów).
W dzisiejszych czasach szowinizm to głupota. Kiedy świat jest zamerykanizowany, powinno się promować «lokalność» i kulturę ludową. Demoliberalne rządy tego na pewno nie zrobią, wiadomo komu służą. Dlatego to właśnie ruchy radykalne powinny skupić się na promowaniu lokalnej tożsamości. Za przykład można wziąć EZLN, nie trzeba wcale walczyć z bronią w ręku. Wszystkie ludy Europy posiadają swój folklor, tradycje i to powinno być promowane. Po co nam Halloween i podobne anglosaskie święta? Wiem, że łatwiej jest krzyczeć «polski Lwów» i potem wziąć udział w imprezie halloweenowej, ale to chyba nie o to chodzi…
W Europie Zachodniej powstaje «Movimento»; świetnym przykładem jest Casa Pound w Italii, mniejsze ruchy jak HoGeSa w RFN, Genération Identitare we Francji, Hogar Social w Hiszpanii i jeszcze kilka innych. Tworzy się wiele ruchów, problemem jest bierność społeczna. Widzimy to w Polsce, ideowi ludzie angażują się w działalność organizacji o przedwojennym rodowodzie, hierarchiczne i oficjalne. Nie ma ducha samoorganizacji i chęci stworzenia czegoś nowego, jeśli już się pojawia to często nie wychodzi poza internet.
Antoine Ratnik: Ostatnie pytanie. Jak widzi Pan przyszłość nacjonalizmu paneuropejskiego? Czy te ruchy pozostaną tylko luźnymi grupkami kolegów czy też będą starały się zaproponować alternatywne formy działania? Inaczej mówiąc, czy znów po ulicach naszych miast i w świetlicach naszych wsi dumne piersi zaintonują pieśń entuzjazmu, a mroczne noce rozświetlą się tysiącem pochodni? Trudność polega na tym, że System jest w nas. W każdym z nas, i w Panu i we mnie, tkwią następstwa grzechu pierworodnego. Jak w takim razie nie popełnić starych błędów?
Tomasz Kosiński: Według mnie będą to nieformalne grupy pracujące u podstaw, utrzymujące kontakty z grupami z całej Europy, wspierające się na różnych akcjach. Mogą to być grupy AN, które mają swój nazwijmy to umownie wspólny program, bądź wykształci się nowa forma aktywności. W RFN powstały ruchy PEGIDA i HoGeSa; skupiły w sobie wielu ludzi niezwiązanych z ideą narodową, może to będzie ten kierunek?
Interesująco prezentuje się też rosyjski White Rex inicjatywa organizująca gale MMA zarówno zawodowe, jak i amatorskie o silnym, nacjonalistycznym wydźwięku (oprócz Rosji, gale były m.in. we Francji i Italii).
Na razie pozostaje obserwowanie tych ruchów, na pewno nie mogą pójść drogą partyjną tylko drogą pojedynczych, autonomicznych, niezrzeszonych grup. W ten sposób unikną głupich walk o władzę w partii oraz innych nieporozumień wynikających z formalizacji.
Antoine Ratnik: Gdyby prof. Jean de Viguerie znał język polski – zaaprobowałby to, co zostało powiedziane w trakcie niniejszej rozmowy. To taka może troszkę nieoczekiwana konkluzja tego wywiadu z Panem.
Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że nie ustaniemy w drodze.
Z Tomaszem Kosińskim, redaktorem portalu konserwatyzm.pl, rozmawiał Antoine Ratnik.
Źródło: RADICI
13 marca 2015 o 12:59
Oczywiście nie znaczy to, że nacjonaliści polscy powinni iść tylko w kierunku antypaństwowym i absolutnie za ideą Europy Wolnych Narodów, bo zasadniczo był to dawny cel naszych demoliberalnych oponentów – zdemontować państwa narodowe, nałożyć łatki „antysystemowości/rasizmu/antysemityzmu/ksenofobii” dla alternatywnych wizji Polski i Europy Środkowej i trzymać to co zostało z państw narodowych w karbach unijnych dyrektyw, syjonizmu i dorobku wspólnotowego.
Zastrzeżenie nr 1:
„Jak widzi Pan przyszłość nacjonalizmu paneuropejskiego?”
(…)
„Nikt nie opowiada się już za państwem (o ile jeszcze dziś możemy mówić o państwach); często pada hasło «naród przeciw państwu» – nacjonaliści chcą działać dla całej Europy, pojawia się solidarność z buntującymi się społeczeństwami całego świata – stąd wsparcie dla EZLN, Hamasu, Hezbollahu i wielu innych grup.”
Koncepcja ta ociera się o marksistowski internacjonalizm i zasadniczo, jeśli nie odróżnić swoich interesów państwowo – narodowych, to po ewentualnej udanej walce z globalizacją i syjonizmem mogą pojawić się znowu ruchy na rzecz integracji Europy i zasadniczo możemy nie różnić się od swoich demoliberalnych oponentów, bo internacjonalizm implikuje rozmycie się odpowiedzialności narodowych za swój kraj, ba, może to doprowadzić do powrotu globalizacji, gdyż na jeden zjednoczony organizm ze swoją walutą łatwiej naciskać. Już to przerabiamy. Owszem, walczyć razem, to tak, ale po co niszczyć państwo, zwłaszcza, kiedy narody Europy Środkowej miały tak mało niepodległości?
2.
„Lewica jest zawsze indywidualistyczna. Kolektyw to suma indywiduów. Lewica zawsze atakuje wszelkie społeczeństwo organiczne – innego zresztą nie ma.”
Jak w takim razie wytłumaczyć politykę prorodzinną i wysoki przyrost naturalny w PRL i względny okres spokoju na linii państwo – Kościół po czasach drastycznych zniszczeń wojennych, tzn od 1956 roku?
3. „W dzisiejszych czasach szowinizm to głupota. Kiedy świat jest zamerykanizowany, powinno się promować «lokalność» i kulturę ludową. Demoliberalne rządy tego na pewno nie zrobią, wiadomo komu służą. Dlatego to właśnie ruchy radykalne powinny skupić się na promowaniu lokalnej tożsamości. Za przykład można wziąć EZLN, nie trzeba wcale walczyć z bronią w ręku. Wszystkie ludy Europy posiadają swój folklor, tradycje i to powinno być promowane. ”
Wyobrażacie sobie współpracę NOP i AN z RAŚ w tej kwestii?
13 marca 2015 o 13:41
Ad 3. Albo z tymi od „niemieckich powstańców śląskich”? Zgoda, trzeba odbudowywać kultury lokalne i dalej przez nią – kulturę narodowej Polski. Może z TVS, tutaj jeszcze się da coś ugrać. Są też koła gospodyń wiejskich na terenie całego kraju i różne instytucje, ale z separatystami to nie, z racji tego, że żerują na problemach neoliberalnej, balcerowiczowskiej transformacji i wskazują Polskę jako problem, a nie szansę.
13 marca 2015 o 14:13
4. „Tomasz Kosiński: Oczywiście, że nie. Należy czerpać z tego co działa i się sprawdza. Idee Che Guevary, Fidela Castro, subcommandante Marcosa, anarchistów takich, jak Bakunin, czy Proudhon oraz rewolucjonistów takich jak Sorel, wpasowują się we współczesny nacjonalizm. Trzeba czerpać z szerokiego wachlarza idei, aby wypracować własne stanowisko. Ileż można czytać Dmowskiego, czy Mosdorfa i ciągle ich cytować, jak to robią niektórzy działacze „Ruchu Narodowego” na swoich profilach facebookowych…. Stara lewica antyimperialistyczna wnosi wiele pożytecznego do budowania własnych poglądów gospodarczych i wspólnotowych, na pewno więcej niż regularne odświeżanie «Gospodarki narodowej» Doboszyńskiego.”
a) Panie Tomaszu, z pewnością ma pan rację co do Dmowskiego, powiem więcej, są trzy stanowiska w sprawie nacjonalizmu po 1981 roku:
1) Promować nacjonalizm od Dmowskiego do Doboszyńskiego ( jest to robione na Nacjonaliście, chociaż całość problematyki jest słuszna i dzisiaj).
2) Odrzucić (może z niewielkimi wyjątkami) nacjonalistów przedwojennych, tworząc nacjonalizm wyłącznie na bazie Trzeciej Pozycji, obowiązku obecnego rozeznania sytuacji politycznej przez daną partię, implikowane przez Deklarację Trzeciej Pozycji i obecnych problemach gospodarczych i etnicznych kraju;
3) Dostosować nacjonalistów przedwojennych do obecnego rozeznania sytuacji.
b) Pan chyba zapomina o polskiej szkole interwencjonistów ekonomicznych (Zaleski, Kieżun, Kwiatkowski, Bobrowski, Lange, Trzeciakowski, Beksiak, Gwiazda). Poglądy te nie współgrają z liberalizmem, ale poza późną II RP i PRL nie były wykorzystywane z niekorzyścią dla nas wszystkich. Co więcej, współgrają one z subsydiarnością dystrybucjonizmu.