Po morderczym ataku dwóch facetów z kałasznikowami na redakcję Charlie Hebdo nasz minister Schetyna zgłosił się do Amerykanów z ofertą polskiego uczestnictwa w „walce z Państwem Islamskim”. Jest to wiadomość jak z jakiegoś pisma satyrycznego – hipokryzja (bądź ignorancja) naszych władz nie ma końca. Tak czy siak, jeśli brać poważnie oświadczenie biednego Schetyny, należy wyjaśnić, co w naszych czasach znaczy „walczyć z terroryzmem”.
Spójrzmy na mapę Syrii opublikowaną przez jakże prestiżowy dziennik Wall Street Journal (wersja dla abonentów). Wynika z niej, że od kiedy USA ze swymi demokratycznymi sojusznikami, jak Arabia Saudyjska i Katar, „bombarduje” Państwo Islamskie – tj. od sierpnia ubiegłego roku – PI powiększyło swoje zdobycze terytorialne w Syrii trzykrotnie.
Dlaczego, ach, dlaczego? Cóż, jak twierdzą władze syryjskie (im jednak nie można wierzyć) i irackie (tu chyba można, bo jednak namaszczone przez Waszyngton), amerykańskie lotnictwo regularnie dokonuje zrzutów dozbrajających oddziały Państwa Islamskiego. Iracki rząd zwrócił się do Amerykanów o wyjaśnienia, ale odpowiedzi nie ma do dzisiaj. Amerykanie robią to w obu krajach: w Syrii ich priorytetem pozostaje przecież obalenie Baszara Al-Asada, a w Iraku podział kraju na trzy mniejsze jednostki – kurdyjską, sunnicką i szyicką. Państwo Islamskie już u zarania swego powstania, w czerwcu ubiegłego roku, obiecało nie atakować Izraela (więc i irackiego Kurdystanu, który dostarcza ropę Izraelowi), więc wszystko gra.
Amerykanie uważają, że w Syrii należy pomagać PI nie tylko ze względu na Baszara, ale też Turcję, której się podoba, że PI walczy z Kurdami syryjskimi, między innymi w Kobane. Ci Kurdowie są spisani na straty, bo z jednej strony są „komunistami” wspierającymi Baszara, a z drugiej są groźni, bo mogą wzmocnić kurdyjską opozycję w Turcji.
Z kolei inny nasz sojusznik, Izrael, pomaga w ten sam sposób Al-Kaidzie w Syrii, konkretnie Frontowi Al-Nusra. Tak przynajmniej twierdzi izraelski portal poświęcony wywiadowi DEBKAfile, cytowany w Europie nie tylko przez pisma satyryczne. Izraelowi chodzi już tylko o utrzymanie chaosu, bo trwale osłabia on jego wrogów, jak Baszar, czy libański Hezbollah. Nie ma się czego bać, bo Al-Kaida nigdy Izraela nie zaatakowała.
Słuchając Schetyny trzeba więc pamiętać, co znaczy „walka z terroryzmem”. Wynika z tego, że Polska pomoże dozbrajać Państwo Islamskie, niczym Ukrainę. Świat jest pełen paradoksów : faceci z kałasznikowami weszli do paryskiego pisma wydawanego przez spółkę o nazwie „Kalachnikov”. Wszystko zgadza się na odwrót, jak to w życiu.
Jerzy Szygiel
Najnowsze komentarze