1,5 bln zł to, jak niedawno podał Zakład Ubezpieczeń Społecznych, nominalna suma należnych składek za lata 1999 – 2013 na: Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, Fundusz Pracy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, powszechne ubezpieczenie zdrowotne oraz Fundusz Emerytur Pomostowych. Można więc w uproszczeniu przyjąć, że jest to obciążenie nieco więcej niż 13,5 mln pracowników i przedsiębiorców. W ciągu tych piętnastu lat zapłacili oni (albo byli zobowiązani do zapłacenia) dziewięć procent nominalnego PKB z tych lat. Ponieważ w tym czasie zmieniła się siła nabywcza pieniędzy to owe 1,5 bln zł składek za lata 1999 – 2013 to odpowiednik 135 proc. PKB z ostatniego roku, czyli ok 2,2 bln zł.
Z danych dla krajów OECD wynika, iż Polska ma większe obciążenia składkami na ubezpieczenie społeczne niż średnia dla OECD (u nas 30, średnia w OECD to 23 proc. kosztów pracy). Według danych z corocznej publikacji Komisji Europejskiej „Taxation in Europe 2014” obciążenie składkami na ubezpieczenie społeczne w 2012 r. (ostatnie porównywalne dane) wyniosło 12,3 proc. PKB. Był to 12 wynik wśród 28 krajów UE. Najwyższy poziom miała Francja (17 proc.), a najniższy Dania (0,9 proc.).
Składki i parapodatki stanowią lwią część klina płacowego. Gwałtownie zaczęły rosnąć pod koniec lat osiemdziesiątych. Liczba emerytów i rencistów wzrosła od 1989 do 2004 roku o ponad 2 mln osób do ponad 9 mln osób. Gdy w 1989 roku na 100 pracujących przypadało 39 świadczeniobiorców, to pięć lat później było to już 60 osób. W 2004 roku emeryci i renciści stanowili 23 proc. społeczeństwa. Nawet dodatkowe 500 mld złotych w ciągu 15 lat mogły kosztować podatników przywileje dla wybranych grup zawodowych (górników, służb mundurowych, czy prokuratorów i sędziów).
Na podstawie: forsal.pl
Najnowsze komentarze