…żadna rodzina bez dachu nad głową,
żaden rolnik bez ziemi,
żaden pracownik bez praw,
żadna osoba bez godności pracy.
Franciszek
Zarówno z punktu widzenia katolickiej Tradycji, jak i trzeciopozycyjnego nacjonalizmu, dotychczasowy przebieg pontyfikatu argentyńskiego papieża należy ocenić jako klęskę. Mimo pokładanych w nim nadziei, papież Franciszek stał się żywym symbolem posoborowego szaleństwa, które przez lata w urosło w Kościele do monstrualnych wręcz rozmiarów. Wykrzywianie katolickiej liturgii, fałszywy ekumenizm, źle rozumiany dialog z wyznaniami niechrześcijańskimi, wsparcie dla zjawiska imigracji, czy wreszcie brylowanie „na salonach”, w progach instytucji jak najbardziej wrogich tradycyjnej katolickiej doktrynie – to wszystko prawda. Z faktami się nie polemizuje, a są one takie, że obecny papież jest bodaj najbardziej hołubionym przez tzw. mainstream biskupem Rzymu, w mniej lub bardziej zawoalowany sposób wspierając antykatolickie i antynarodowe siły „demokratyczne”, dążące do urządzenia świata na swój odrażający obraz i podobieństwo.
Należy też jednak dostrzec jasne punkty obecnego pontyfikatu, do których z całą pewnością zalicza się stosunek Franciszka do kwestii socjalnych. Wszelkie słowa krytyki, spadające nań z tego właśnie powodu, są też krytykowaniem tradycyjnego nauczania Kościoła w tej materii, zaś wszyscy ci, którzy ochoczo atakują obecnego papieża za jego prospołeczne (w domyśle: „socjalistyczne”) nastawienie, rekrutują się spośród wyznawców liberalnej doktryny, dokładnie to samo myślących też i o tradycyjnej nauce zawartej w Rerum novarum czy Quadragesimo Anno. Ostatnio w struny te uderzył nie kto inny jak znany komiwojażer liberalnych bredni, Janusz Korwin-Mikke, europoseł Kongresu Nowej Prawicy, który komentując wystąpienie Franciszka w Parlamencie Europejskim, usiłował przedstawić papieża jako rozsadnika idei lewicowych, a przez to tak ochoczo przyjmowanego przez skompromitowanych po wielokroć brukselskich eurokratów, wykorzystujących osobę papieża do własnej brudnej propagandy. Pomijając fakt, że wystąpienia głowy Kościoła w tego typu miejscach powinny budzić i budzą wiele kontrowersji, szczytem idiotyzmu jest przypisywanie obecnemu papieżowi, a co za tym idzie, także całej katolickiej nauce społecznej, cech socjalistycznych, tylko dlatego, że używają pojęć kompletnie niezrozumiałych dla kogoś, kto hołduje zgoła przeciwnym ewangelicznej miłości bliźniego ideom. Solidaryzm społeczny, wsparcie walczących o godną pracę i godziwe za nią wynagrodzenie, krytyka egoistycznego kapitalizmu oraz zabójczego wyzysku – wszystko to nie mieści się w sztywnych ramach liberalnej doktryny, zatem już automatycznie jest „lewicowe” i „socjalistyczne”…
Sam papież przyznaje, że wielokrotnie jego słowa, jak choćby te przywołane na wstępie, są opacznie rozumiane jako ujawnienie sympatii do idei lewicowych – socjalistycznych, czy wręcz komunistycznych. Takiego postrzegania słów Franciszka z pewnością nie zmieni niedawne spotkanie, na które do Watykanu przybyli działacze ruchów ludowych z Ameryki Łacińskiej, oraz przyjęcie na osobistej audiencji prezydenta Boliwii, Evo Moralesa. Tymczasem wyrażana przez papieża troska o bliźnich, w szczególności tych najsłabszych i najbardziej potrzebujących, w pełni komponuje się z tym, co na kartach swoich encyklik społecznych zawarli dwaj jego znakomici poprzednicy, Leon XIII oraz Pius XI. Czy to się komuś podoba czy nie, postawa papieża Franciszka w pełni odzwierciedla zasady tradycyjnej nauki społecznej Kościoła. Jeśli ktoś w swojej ograniczoności dopatruje się jakichkolwiek sympatii do marksistowskiego socjalizmu czy (o zgrozo!) komunizmu, niech najpierw zada sobie trud sięgnięcia do źródeł, czyli wspomnianych wyżej encyklik papieskich, bądź też innych opracowań traktujących o katolickiej nauce społecznej, a później, w ramach pokuty, kilka razy solidnie zdzieli się nimi po głowie. Czy okaże się to wystarczające na zakute łby liberalnych sekciarzy, śmiem jednak wątpić.
2 grudnia 2014 o 17:20
Ten „socjalizm” to w zasadzie jedyny duży plus jego pontyfikatu. Cała reszta to jakiś smutny cyrk, włącznie z porównywaniem ISIS do Assada…
2 grudnia 2014 o 23:20
Jak mozna stac w obronie tego heretyka?
Czy nie widzicie jakie numery odpierdziela ten falszywy prorok?
3 grudnia 2014 o 20:22
Czytanie ze zrozumieniem. Uczą tego już w szkole podstawowej.
16 grudnia 2014 o 22:23
Czy uczą to bym polemizował, bo uczenie literek i składania literek w wyrazy oraz czytanie wyrazów, dalekie jest od rozumienia. Polecam ciekawy felieton na ten temat http://www.piotrjaroszynski.pl/felietony-wywiady/1533-polanalfabetyzm
3 grudnia 2014 o 20:25
Umiejętność czytania ze zrozumieniem to jak widać wciąż duże wyzwanie dla miotających oskarżenia z łatwością i szybkością charakterystyczną dla internetowych anonimów. Warto jednak pomagać błądzącym, więc:
„Zarówno z punktu widzenia katolickiej Tradycji, jak i trzeciopozycyjnego nacjonalizmu, dotychczasowy przebieg pontyfikatu argentyńskiego papieża należy ocenić jako klęskę. Mimo pokładanych w nim nadziei, papież Franciszek stał się żywym symbolem posoborowego szaleństwa”
P.S. Świetny tekst, przypominający o czymś, co dla każdego katolika zainteresowanego nauką społeczną Kościoła powinno być oczywiste.
26 grudnia 2014 o 13:44
Proba wyszukiwania w owczesnym Papiezu jego dobrych slow,gestow jest taka samo bezsesowna jak wyszukiwanie dobrych gestow i slow w pontyfikacie takich wariatow jak Pawel VI czy Jan Pawel II.Franciszek jest kieruje sie tym samym torem co jego poprzednicy,nie wliczajac tu Benedykta XVI ktory byl niewygodny i trzeba bylo go zepchac z tronu.Dzisiejszy kosciol zmienil swoj tor juz na soborze watykanskim i bedzie szedl tym torem do konca.bedzie atakowal we wszystko i wszystkich co ma cos wspolnego z tradycja.niema co gdybac i wyszukiwac sie „dobrych” slow i gestow.