Problem elit narodowych, to problem ze wszech miar zasługujący na uwagę. Rozwój nacjonalizmów w drugiej połowie XIX wieku, postawił go w centrum swych zainteresowań. Stało się to dzięki rozwijanej przez ówczesnych myślicieli obiektywnej refleksji o narodzie. Nacjonalizm europejski, w gruncie rzeczy zawierający zdrową myśl, narodził się jako reakcja narodów na rozkładające ją siły. Reakcja ta, jak każda reakcja, wystąpiła w zaostrzonej postaci. Jej skrajności, ujmowane w różnego rodzaju teoretyczne syntezy, myśl tę wypaczyły. Przykładów tego można szukać w całej Europie: we Włoszech, w Niemczech – głównie, ale i we Francji, Anglii i wielu innych krajach, w mniejszym ilościowo stopniu.
Nacjonalizm europejski narodził się jako obrona wartości narodowych przed zorganizowanym kosmopolityzmem. Bardzo wcześnie myśliciele nacjonalistyczni dostrzegli, że z zawrotną szybkością szerzący się kosmopolityzm nie jest spontaniczną reakcją mas, że przebiega on przeważnie w górnych warstwach narodu, w inteligencji, że rozprzestrzeniany jest w sposób zorganizowany. Obserwując tę organizację, sposoby dokonywania przez nią selekcji elit, myśliciele narodowi doszli do idei organizacji narodu. Organizacji na zasadach narodowych a nie kosmopolitycznych. Miała ona (organizacja narodu) zabezpieczyć naród przed siłami rozkładu, w pewnym więc sensie jej cel był negatywny. Ludzie elit, to w narodzie pojętym jako organizm „antyciała” niszczące to, co dla niego złe. Wiele nacjonalizmów nie wyszło poza ramy powyższego rozumowania. Pozostało tylko reakcją na kosmopolityzm.
W grupie różnorodnych myśli narodowych najpełniej została rozwinięta polska idea narodowa. W niej też organizacja narodu i sprawa elit narodowych nie wypaczone otrzymały szerokie uzasadnienie. Wypada tu wymienić takich myślicieli, jak: Roman Dmowski, Adam Doboszyński, Jan Mosdorf, Stanisław Piasecki. Ich prace dotyczące narodu są cennym materiałem do przemyśleń dzisiaj.
Unikatową cechą tych prac jest wyjście ich twórców poza zaklęty krąg reakcji, do tworzenia wartości pozytywnych. Dla Dmowskiego, Doboszyńskiego, Mosdorfa i wielu innych autorów narodowych, organizacja narodu, to nie tylko związek „antyciał”, ale przede wszystkim organizacja ludzi o odpowiednich kwalifikacjach fachowych i moralnych, chcących w stopniu wyższym od innych służyć narodowi. Adam Doboszyński pisał: „Patrząc na Organizację Polityczną Narodu (w skrócie OPN – przyp. B.B.), jako na organiczną konieczność socjologiczną, rozumiemy, że nie chodzi tu o jakiś doraźny postulat taktyki politycznej, o jakąś nową klikę czy partię, lecz o trwały organ społeczny, bez którego naród nie może się prawidłowo rozwijać.[1]
Doboszyński widzi OPN jako przeciwstawienie masonerii, w przyszłości mającą ją zastąpić.[2] Podobnie Jan Mosdorf, nakreślając organizacji narodu pracę pozytywną w słowach „Organizacja narodu nie może być /…/ owocem mechanicznego kompromisu, tworem myśli lękliwej i ociężałej, obroną tego, co dziś istnieje w obawie przed niebezpiecznym jutrem; nie może być spółką dla ratowania Polski przed „czynnikami” rozkładu, jak lubiano mówić przed niedawnymi laty – lecz armią, ruszającą na podbój trudności i zgniecenia wszystkiego, co przeszkadza budować wielkość narodu.”[3], widzi ją jednak jako twór zastępujący socjologiczne funkcje masonerii: „Miejsce, które w Wielkiej Brytanii zajmuje masoneria, a którego w Polsce nie zdołała zająć Liga Narodowa, musi być przeznaczone jawnej organizacji narodu, przodującej moralnie i umysłowo, wychowującej ogół społeczeństwa przez przykład i rozszerzającej się w miarę jego dojrzewania. /…/ Jeżeli organizacja narodu, co jest jej zadaniem, skupi w swych szeregach istotnie ludzi, kierujących się w całym swym życiu ideą służby Polaków dla Polski a Polski dla Boga – państwo nasze zyska po raz pierwszy od kilkuset lat zdrową strukturę polityczną.[4]
Do głównych zadań organizacji narodu Mosdorf zalicza:
„1. Opracowywanie planu wychowania politycznego w ramach organizacji narodu,
2. ustalanie zasadniczych wytycznych polityki polskiej,
3. ustalanie i opracowywanie dokładnego planu gospodarczego,
4. uchwalanie ustaw, regulujących życie państwowe,
5. kontrola finansowa rządu i czuwanie nad wykonywaniem przezeń ustalonych wytycznych.[5]
Funkcje, o których wyżej mowa, spełnia nie cała organizacja narodu a tylko elita z niej wyłoniona. Mosdorf pisze: „… kwestią wielkiej wagi jest wyłonienie z organizacji narodu ciała zbiorowego, elitarnego, stanowiącego jej ogniwo centralne i obarczonego zadaniem ustalania linii wytycznej dla wszystkich agend państwowych. Ciało takie zbliżone charakterem do dawnego Senatu Rzplitej, Wielkiej Rady w Wenecji lub senatu rzymskiego uważam za niezbędne, jako sui generis sztab główny organizacji narodu…”.[6]
Kierująca państwem organizacja narodu „… skupiając w swych szeregach najofiarniejsze i wyrobione ideowo elementy /…/ przenikać powinna całe społeczeństwo i kierować nim w myśl swych założeń, powinna obejmować swą działalnością całość życia narodowego.”[7] Jej „… zasadniczym zadaniem /…/ jest ustalanie generalnej linii politycznej i opartego o nią dalekosiężnego planu pod kątem widzenia nie jednego, lecz wielu pokoleń”. W tym także skupienia specjalnej uwagi na wychowanie młodzieży.[8]
W przeciwieństwie do partii politycznych „… organizacja narodu realizować powinna zasadę czynnego udziału każdego jej członka we władzy państwowej przez sprawowanie konkretnych funkcji wyższych lub niższych zależnie od zdolności i poziomu umysłowego”.[9]
Idea organizacji narodu jest rozumiana przez Mosdorfa jako idea przodownictwa i powinności moralnej. Z racji tak ustawionej koncepcji, jakiejś części narodu organizacja ta nie obejmie. „Tacy ludzie – pisze Mosdorf – (nie mówię o typach ujemnych, aspołecznych) mogą oddawać duży pożytek w zakresie spraw lokalnych i zawodowych, zarówno przez znajomość terenu jak przez fachowość pracy. Ludzie ci (a będą oni, zwłaszcza z początku, stanowili znaczną większość społeczeństwa) powinni mieć możność uczestniczenia na równych prawach z członkami organizacji narodu w dziedzinie samorządu terytorialnego i gospodarczego.”[10]
Organizację narodu Mosdorf rozpatruje w kontekście przemian ustrojowych. Istota tych przemian tkwi przede wszystkim „… w wytworzeniu się rzeczywistej elity narodowej, zdolnej do odrodzenia narodu i poprowadzenia państwa ku wielkości duchowej i materialnej”.[11]
Adam Doboszyński tę relację między organizacją narodu a ustrojem widzi jako ścisłą współzależność pisząc: „W różnych fazach dojrzewania narodu OPN przybierać może kształty różne. Powinna ona ewoluować równolegle do ewolucji ustrojowej narodu”.[12]
Za elitę zaś, powołując się tu na wybitnego socjologa włoskiego Vilfreda Pareto, Doboszyński uważa:
1. Jednostki szczególnie uzdolnione w każdym kierunku, a więc naukowo, gospodarczo, artystycznie, organizacyjnie, wojskowo, politycznie itp.;
2. Jednostki o typie „przywódczym”;
3. Środowiska dziedziczne, dzięki którym jednostka utrzymuje się w „elicie”: a) w korzystnym wypadku – dzięki otrzymaniu starannego wychowania i wykształcenia, b) w złym wypadku – dzięki przywilejom, bezwładowi i przymusowemu zahamowaniu „spadania elit zużytych.[13]
Praca Doboszyńskiego, wydana w 1947 roku, jest bardziej syntetyczną od prac Mosdorfa czy Piaseckiego[14]. Jest ona efektem przemyśleń tych prac i dyskusji wokół nich się toczących. Zawiera mniej praktycznych wskazań a stara się raczej ograniczyć do ogólnych wytycznych. Tak też należy ją czytać i rozumieć. Podsumowując dyskusję wokół OPN, Doboszyński stwierdza, iż ma na myśli używając tego terminu:
1. Instytucję (organizację, środowisko) dającą jednostkom przywódczym z wszystkich warstw narodu dodatkowe wykształcenie polityczne i czuwającą nad poziomem obyczajów w życiu publicznym.
2. W instytucji tej winny obowiązywać wyższe normy etyczne („Kodeks Obywatelski”[15]).
3. Instytucja ta w swym duchu i formach powinna być w pełnej harmonii z religią katolicką, jako z religią ogromnej większości Polaków.
4. Instytucja ta powinna przejąć wszelkie naturalne funkcje socjologiczne spełniane obecnie przez masonerię, organizując ponadto planowe zwalczanie szkodliwych objawów społecznych, na których żeruje masoneria.
5. Instytucja ta powinna dozorować krążenia elit i czuwać nad długofalowymi potrzebami narodu.”[16]
Adam Doboszyński opisując kontrowersje wokół idei OPN, jej powstania i upadku, konkluduje: „trudność w sprecyzowaniu koncepcji OPN leży przede wszystkim w tym, że chodzi tu o stworzenie instytucji tak obrosłej w imponderabilia, że powstanie jej musi mieć charakter spontaniczny, a formy jej winny ewoluować stopniowo i to wysiłkiem raczej anonimowym, niż w myśl jakiegoś projektu indywidualnego. OPN (oczywiście pod jakąś inną, bardziej irracjonalną nazwą) powinna wrastać powoli w rzeczywistość obyczajową i socjologiczną kraju; jednym słowem – nie można jej związać z jakąś partią czy kliką.”[17]
Skoro tak, to „Do OPN droga daleka, wymagająca długiego procesu wychowawczego i szeregu etapów. Nie można OPN założyć, można tylko do niej dążyć, popularyzując jej zasady, na których powinna się ona oprzeć i skupiając coraz szersze grono ludzi, zmierzających świadomie do jej powstania.”[18]
Tę samą myśl Doboszyński wyraził kilka stron wcześniej, w słowach: „Tak też wyobrażam sobie proces narastania OPN: najpierw przeniknięcie do umysłów przodujących w narodzie potrzeby jej powstania; po tym przypadkowy jakiś zalążek, dookoła którego zacznie narastać instytucja Polityczna Narodu; wreszcie stopniowe doskonalenie się tej instytucji metodą prób, omyłek i poprawek, trwających pokolenia.”[19]
Doceniając wartość dorobku pisarskiego A. Doboszyńskiego nie sposób jednocześnie wyrazić kilku krytycznych uwag na temat ostatnich przytoczonych tu jego myśli.
Głównym zadaniem organizacji narodu (wg. Doboszyńskiego, Mosdorfa i wielu innych autorów biorących udział w dyskusjach na ten temat) jest świadome kierowanie rozwojem narodu. Określenie „świadomość” spełnia tu istotną funkcję. Świadomy patriotyzm, świadomość tradycji, świadomość stanu moralnego narodu, jego wad i zalet, jego sytuacji zewnętrznej, a także świadomość jego zagrożeń – to elementy nacjonalizmu. Właśnie ta świadomość ma – zgodnie z myślą narodową – górować nad uczuciem, ma je rozumnie kontrolować. To nie spontaniczny „hurra patriotyzm”, ale biorące zapał z patriotyzmu realistyczne i świadome działanie jest podstawą polityki narodowej. Uczucie patriotyczne jest tu motorem działania, ale tylko jako motywacja do podjęcia go. Sam nacjonalizm natomiast jest uświadomieniem sobie tego uczucia i rozumne oparcie na nim polityki. Jest to całkiem naturalne, gdyż jak rodzina opiera się na miłości, tak i naród – ta rozszerzona rodzina – opiera się na miłości-patriotyzmie. Skoro naród wiąże w całość właśnie patriotyzm, na nim należy budować politykę. Budować ją jednak należy świadomie i z rozmysłem.
Nie do pogodzenia z tym wszystkim jest stwierdzenie Doboszyńskiego, iż powstanie organizacji narodu „… musi mieć charakter spontaniczny, a formy jej winny ewoluować stopniowo i to wysiłkiem raczej anonimowym, niż w myśl jakiegoś projektu indywidualnego.”. Można nawet te stwierdzenia zupełnie odwrócić i powiedzieć, że powstanie organizacji narodu musi mieć charakter planowy, nie spontaniczny, że formy jej powinny ewoluować wysiłkiem nieanonimowym (anonimowość! – cóż za gratka dla masonerii), ale z personalną odpowiedzialnością. Co wszystko nie oznacza, że „w myśl jakiegoś projektu indywidualnego”, ale, jak to Doboszyński dalej napisał, metodą prób, omyłek i poprawek, za które jednak ktoś musi być odpowiedzialny. Doboszyński sam tutaj sobie przeczy, twierdzi bowiem, że droga do organizacji narodu wymaga szeregu etapów a zaraz dalej, że nie można jej założyć, że można do niej tylko dążyć. Na dodatek ma to robić grono ludzi świadomych celu, tj. powstania organizacji narodu. Jak to na koniec pogodzić z przypadkowym jakimś zalążkiem, „… dookoła, którego zacznie narastać instytucja Polityczna Narodu”? Czy nie może ten zalążek powstać nieprzypadkowo? Czy wówczas nie będzie już zalążkiem organizacji narodu ale zupełnie czymś innym? Czy nie właśnie świadome, etapowe działanie grona ludzi (wg. Mosdorfa będzie ich z początku mniejszość) jest tym zalążkiem? A na którym etapie będzie już można powiedzieć: To jest organizacja narodu? Łatwo podpowiedzieć, według rozumowania Doboszyńskiego – na żadnym!
W obydwóch pracach, i Mosdorfa i Doboszyńskiego szczególnie silnie wyakcentowane są elementy, w których organizacja narodu ma wpływ na państwo. Uwaga, jaką przywiązują obydwaj autorzy do tej sprawy, zaciera istotę OPN. Jest oczywiste, że taka instytucja wpływ na państwo mieć musi, ale będzie to wynikiem jej istnienia, w ten czy inny sposób: czy poprzez różnego rodzaju naciski na to państwo, czy bezpośrednio, jak to napisał Mosdorf – poprzez elitę zorganizowaną na sposób „dawnego Senatu Rzplitej, Wielkiej Rady w Wenecji, lub senatu rzymskiego”, czy jeszcze w inny, dzisiaj niewiadomy sposób. Stosunek organizacji narodu do państwa będzie zależał od wielu czynników, m.in. od sytuacji ogólnej w państwie, od tego, kto w nim rządzi i jak rządzi itd. Nie możemy tego dzisiaj określić.
Cała dyskusja na temat organizacji narodu została w pewnym czasie zarzucona. Doboszyński pisze nawet, że duży w tym udział miała masoneria. Niewątpliwie tak. Krytykuje on również Stronnictwo Narodowe za to, że dyskusję o organizacji narodu skwitowało stwierdzeniem, że jest ona niczym innym tylko przyszłym państwem narodowym. Krytyka ta jest po części słuszna, a po części nie. Istotnie bowiem organizacja narodu to nie państwo narodowe, jednak tak silne akcentowanie jej związku z państwem i równoczesne mocno zabarwione frazesem rozważania o narodzie do takiego stwierdzenie częściowo upoważniają.[20]
Wydaje się, że pomyłki i nieścisłości te są wpisane w warunki, w jakich toczyły się rozprawy o organizacji narodu. Państwo Polskie w okresie 20 -lecia międzywojennego posiadało na swym terytorium ogromny procent mniejszości narodowych. Państwo to jednak było polskie. Stąd, chęć całkowitej dominacji narodu polskiego na tym obszarze, musiała spowodować u autorów różnych prac na temat organizacji narodu, łączenie tej instytucji z państwem. Pisarze ci nie dostrzegali tego, że idea organizacji narodu powstała nie w państwie, ale poza państwem w okresie niewoli zaborów (przecież Liga Narodowa była w głównym zarysie organizacją narodu), że organizacja ta dotyczy wydzielonego i podmiotowego, niezależnego od państwa narodu. Prace na jej temat powinny więc przede wszystkim zmierzać do badania narodu w sensie historycznym i socjologicznym a także filozoficznym. Państwo zaś musi być brane pod uwagę jako jeden z, co prawda zasadniczych, narodu tego przejawów.
Warunki ludnościowe Polski 20-lecia międzywojennego implikowały również historyczno-badawcze podejście do tematu narodu. Badania socjologiczne, z racji wielkiego procentu mniejszości narodowych, rzecz jasna dały by nieprawdziwe i mylące wnioski. Historyczne dociekania, mogące przecież doprowadzić tylko do bardzo ogólnych wniosków, w pracach przedwojennych zwolenników organizacji narodu, w tym Mosdorfa i Doboszyńskiego, są traktowane jako pewne narzędzie dochodzenia prawdy o współczesnym im narodzie. Pomijając fakt, że rozważania takie mogły ich autorów doprowadzić tylko do ogólników, dodać należy, iż oparły się one na tak kruchej podstawie jak interpretacja historii, którą przecież w każdej chwili można zinterpretować inaczej.
Elity narodowe
Podejmując temat elit narodowych i organizacji narodu nie sposób uniknąć pytania: co to jest elita? Pytanie to i odpowiedź na nie dadzą nam podstawę do dalszych rozmyślań nad tym zagadnieniem. Złą cechą wielu prac jest zaczynanie badań w środku problemu. Czytelnik nie oczytany w danym temacie nie wie, co autor chce wyrazić i nie rozumie toku rozważań. Często nieujawnienie podstaw rozumowania jest celowym wprowadzaniem w błąd przyszłych czytelników, którzy przyjmując logiczny ciąg rozważań nie zauważają, że mimo wewnętrznej koherencji, rozumowanie to jest fałszywe, gdyż opiera się na błędnych podstawach.
Aby uniknąć podejrzeń o takie postępowanie wypada zadać sobie podstawowe i wprost akademickie pytanie: co to jest elita?
Dla ułatwienia sobie zadania, oprzyjmy się tu na definicji słownikowej tego pojęcia. Słownik Wyrazów Obcych PWN, pod red, doc. dr Jana Tokarskiego (Warszawa 1971 r., str. 188) daje taką definicję tego słowa: „grupa, zespół ludzi wyróżniających się spośród otoczenia pod jakimś względem”. Definicja ta nie jest ścisła, a wręcz dwuznaczna. Jej ambiwalencja ujawnia się w całej pełni po uświadomieniu sobie, że podpadają pod nią zarówno ludzie prawdziwej elity, jak i ludzie mniemający o sobie, że są elitą. W związku z tym niezbędne jest postawienie pytań, które uściślą tę definicję. Co jest wyznacznikiem elity? Czy samoświadomość elitarna jakiejś grupy ludzi, czy grupy tej faktyczna i obiektywna wyższa jakość w jakiejś dziedzinie? Odpowiedzi na nie, są jednocześnie opowiedzeniem się za dwoma różnymi opcjami dalszego rozumowania: opcją pierwszą – jakościową, gdzie wyznacznikiem elity będzie jakość wyróżniająca ją z otoczenia, lub drugą – ilościową, gdzie wyznacznikiem tym będzie ilość, uznawana dodatkowo jako wyznacznik jakości. Zaznaczyć trzeba, że są to wybory, a szczególnie ten drugi, skrajne. By ich uniknąć koniecznym się staje ustalenie zależności między tymi cechami.
Wyznacznikiem głównym elity jest jakość. Już jednak po przeczytaniu definicji słownikowej tego pojęcia, dla każdego jasnym jest, że jakość najwyższa łączy się z małą ilością, jakość tę mającą wyrażać. Wobec tego, związek ten przyczynowo jest jednokierunkowy: ilość wynika z jakości, nie odwrotnie. Taka a nie inna zależność między tymi cechami wydaje się oczywista. Tak jednak nie jest. W zawiłych ścieżkach elitaryzmu można przecież wyraźnie odczytać pomylenie jakości z ilością. Elitaryzm bowiem zawsze i wszędzie na czoło swych haseł wysuwa ilość. Jakość ma być wynikiem ilości. Cóż za paradoks. Na tak proste pytanie elitaryzm odpowiada błędnie. Omyłki tej nie popełniłby, gdyby tylko zadał sobie trud postawienia konkretnego i dobrze sformułowanego pytania. On jednak nie zadając go sobie jednocześnie na nie odpowiada. Niestety błędnie.
Naród ma pewien poziom umysłowy, moralny, religijny itd. Na ten ogólny poziom narodu składają się poziomy poszczególnych jednostek. Wiadomo jednak, że w różnej mierze. Jedni w ogólnym poziomie są wyżej, inni niżej. Każdorazowo, wraz ze wzrostem poziomu w jakiejś dziedzinie, mamy do czynienia z elitami. Wraz ze wzrostem komplikacji czy dokładności, doskonałości, zmniejsza się ilość osób zdolnych znaleźć się w czołówce, czy to jakości intelektualnej, gdy możliwości percepcyjne u różnych osób są różne, czy to w jakości fizycznej, czy wreszcie w moralnej, gdzie zdolności percepcyjne zbiegają się z etycznymi w nierównym u różnych osób stopniu. Ludzie najwyższej czołówki to t.zw. elita. Zauważmy jednak, że tak pojęta elita jest tylko wyrazicielką jakości już przyjętej. Jest jej żywym wzorem. To, co natomiast umiejscawia człowieka najwyżej w hierarchii elit to rola twórcy jakości. Świat kreacjonisty jest światem wyższym od świata odtwórcy. Najwyższym wyrazem elity przeto jest człowiek tworzący i pogłębiający jakość, wytyczający jej horyzont – człowiek twórca. Takich ludzi możemy dopiero nazwać stricte elitą. Zakładają oni sobie ciągły rozwój. W każdej chwili są gotowi do nowych przemyśleń. Taka czynna postawa zapewnia im – w dużym stopniu – utrzymanie się w elicie. Jakość bowiem praktycznie jest nieograniczona a teoretycznie ograniczona jedynie ideałem. Ograniczenie to jednak jest tylko czasowym, gdyż wraz ze zbliżaniem się praktyki do teoretycznego ideału, człowiek twórca przewartościowuje ten ideał, tworząc nowy, do którego w danej chwili daleki jest praktyką.
Dwoistość elity pojętej odtwórczo lub kreacyjnie nie jest tylko rozdziałem abstrakcyjnym, ma ona konsekwencje w życiu codziennym. Podczas, gdy elita twórcza dąży do coraz głębszego pojmowania ideału, co zapewnia jej utrzymanie się w elicie[21], elita odtwórcza pracuje nad upowszechnieniem jakości, pojętej statycznie, jako zespół wytycznych, co może stać się przyczyną jej zaniku. Ekspansja ilościowa elity bowiem, wiąże się bezpośrednio, a właściwie jest efektem upowszechniania jakości. Coś co jest powszechne przestaje być wyłączną własnością elity. Tym samym wczorajsza elita dziś nią być już przestaje, zatraca się w morzu powszechności. Jednak długi okres przodowania i związana z nim specyficzna „samoświadomość” takiej grupy często przesłania jej tę prawdę i grupa taka popada w elitaryzm. Nie mogąc nic nowego stworzyć, zawiązuje się w klikę. Zjawisko to jest tym groźniejsze, im ludzie ci sprawują wyższe funkcje w narodzie. Jeżeli funkcji tych nie sprawują lub sprawują w małym stopniu, następuje powolny rozpad grupy, przerywany wewnętrznymi walkami ludzi próbujących ją wyłącznie własnym autorytetem ratować.
Elita odtwórcza jest niezbędnym czynnikiem społecznym, dzięki któremu świat ideałów elity twórczej jest przekładany na język życia codziennego.
Odwrotnie, elita twórcza jest siłą motoryczną elity odtwórczej. Każda prawda bowiem może być poszerzona. Może ona zawierać nowe uwarunkowania, które pozwalają ją głębiej pojąć. Odtwórcze środowisko elity, które z zasady przekształca się w grupę elitarną, z natury zamkniętą w sobie, traci kontakt ze współczesnością i nie daje nowego oświetlenia starych prawd. Klikowy charakter środowiska elitarnego nie dający mu możliwości konfrontowania swojego widzenia spraw z widzeniami innych, czy widzeniami powszechnymi i związana z tym niemożliwość nowego podejścia do tematu, powoduje, nawet gdy prawdy te są faktycznie prawdami, że nie są one komunikatywne, ani zrozumiałe dla ogółu. Jest to „grób” elitaryzmu, który wynika z błędnego założenia, że można przewodzić będąc małą grupką „najmądrzejszych i najlepszych”.
Powyższy problem zanikania elit łączy się z zagadnieniem ich wyłaniania. Łącznie oba te zagadnienia ujmujemy pod wspólnym określeniem: krążenia elit. W idealnym społeczeństwie, t.zw. modelowym, elity zużyte natychmiast zastępowane są nowymi. W rzeczywistości jednak zjawisko wyrodnienia w kliki utrudnia i hamuje ten proces. Wykształcenie przy tym elity nowej nie jest takie proste i powoduje nie raz pustkę w tym względzie. Zasadniczym problemem jest tu zarówno dotarcie do osób utalentowanych w jakiejś dziedzinie i dania im możliwości rozwinięcia tych uzdolnień, jak i związanej z tym potrzeby powstania ośrodka czuwającego nad ciągłością wymiany elit, ośrodka o sprawdzonych tradycjach i sposobach działania w tym kierunku.
Dwoistość elity, zbiegająca się w dziedzinie narodowej z typem aktywności członków narodu: biernym lub czynnym, każe nam szukać rozumowego połączenia tych elementów. Wkraczamy tutaj w ścisłe zrozumienie rozróżnienia pojęć: elity jako takiej i elity narodowej. Rozróżnienie to jest nieodzowne i wynika z obserwacji życia. Dawno już bowiem zauważono, że jedni ludzie zajmują wobec życia postawę czynną, inni zaś bierną; jedni wpływają na swoje środowisko, inni tylko wpływowi temu się poddają. Proces ten zakorzeniony jest w silniejszej indywidualności u jednych i słabszej u innych. Nie ma takiej grupy, takiego środowiska czy towarzystwa, takiej przyjaźni ani organizacji, gdzie zjawisko to nie występowałoby. Zawsze jedni ludzie mają większy autorytet, inni mniejszy; jedni organizują, drudzy są organizowani. Zjawisko to przebiega niezależnie od podziałów, klas, grup zawodowych, pozycji społecznej czy wykształcenia przez cały przekrój społeczeństwa.
Na kształt stosunków międzyludzkich w narodzie a także na narodu jakość mają wpływ przede wszystkim ludzie o postawie czynnej. Ta „czynność życiowa” w odniesieniu do spraw narodu konkretyzuje się (lub nie) odpowiedzialnością za jego losy. Ludzie czynni i przyjmujący zarazem odpowiedzialność za naród to nic innego jak właśnie elita narodowa.
Po rozróżnieniu elity pojętej jako takiej, a więc każdej elity, i elity narodowej, widać wyraźnie, że rozróżnienie to koreluje w pełni z faktycznym stanem społecznym narodu. Nie jest to rozróżnienie tylko teoretyczne, ale ma ono całkowite pokrycie w codziennym życiu społecznym. Zostało ono celowo tu wprowadzone, aby zobrazować nielogiczność sytuacji, gdy te dwa procesy idą rozdzielnie. W praktyce codziennej ich szkodliwość jest oczywista. Sytuacja, w której żywioły czynne i odpowiedzialne są elementem o średnim poziomie jakości a elitę tej jakości cechuje nieodpowiedzialność za sprawy narodu, muszą budzić niepokój w ludziach szczerze myślących o Polsce. Taka sytuacja jest także praktycznym poparciem teoretycznego postulatu wzajemnego zorientowania przebiegających oddzielnie procesów tworzenia się elit: narodowej i innych. Ten zaś postulat jest przesłanką do działań realnych. Urzeczywistnić go można w sposób zorganizowany. Dochodzimy więc, jeszcze raz, do potrzeby powstania takiej organizacji, która by się tym zajęła. Jednak argument powyższy jest argumentem najmniej uchwytnym, nie dla każdego prawdopodobnie zrozumiałym. Zaznaczyć wobec tego należy, że nie jest on jedyną poszlaką kierującą nas na tory myśli o organizacji narodu, bo chociaż najmniej zrozumiały opiera się przecież na bardziej oczywistych i fundamentalnych prawdach. Doszliśmy do niego poprzez stwierdzenie stanu nierówności między ludźmi, poprzez uznanie faktu, że wśród nich są bardziej i mniej uzdolnieni. To jakościowe podejście do sprawy pozwoliło nam zrozumieć pojęcie elit, zaś ich wyłanianie i krążenie, zawracające nas jakby znów do stwierdzenia nierówności wśród ludzi, dało asumpt do bardziej sprecyzowanych wniosków o elicie w postaci rozdwojenia jej na twórczą i odtwórczą. Każdy z kolejnych wniosków naszego rozumowania może być traktowany, zarówno jako poszlaka na drodze do organizacji narodu, jak i tej organizacji uwarunkowanie. To strona uwarunkowań właśnie kazała nam uwypuklić tak mocno problem wyrodnienia elit w elitaryzm. Aby uniknąć go nie bez znaczenia jest zdanie sobie sprawy z twórczych i odtwórczych możliwości homo sapiens i towarzyszących im konsekwencji grupowych.
Pozostaje jeszcze do uściślenia kryterium jakościowe elity narodowej. Odmienność organizacji narodu od wszelkich innych tworów społecznych, narzuca i tutaj rozwiązania niecodzienne. Nie ma ona tworzyć partii politycznej, ale organizować naród, t.zn nie prowadzić jedynie selekcji materiału ludzkiego dla uzyskania działaczy ściśle politycznych o wybitnych umiejętnościach i wiedzy polityczno-społecznej, ale mieć szerokie zaplecze we wszystkich warstwach narodu i w każdej inicjatywie społecznej. Ten narodowo – demokratyczny charakter organizacji narodu wynika z założenia, że aby być skuteczną i zdrową, musi ona wyrastać organicznie z narodu, gdyż naród to ugrupowanie o charakterze organicznym. Nie może ona być tylko mechanicznym narzucaniem woli przez elity polityczne, w takim przypadku bowiem elity te wyrodnieją i naród wyrodnieje. Stąd kryterium przynależności do elity narodowej poszukiwać należy: po pierwsze – w elementach organicznej budowie narodu, po drugie – w motywacjach etyczno-społecznych ludzi, po trzecie – w ich czynnej postawie życiowej. Pierwsze implikuje demokratyczny charakter elit narodowych w sensie przekroju społecznego ich uczestników. Drugie, najważniejsze, wiążąc z narodem, zmusza jednocześnie do brania za niego odpowiedzialności. I po trzecie wreszcie, zapewnia kierowniczą rolę w narodzie, w różnych jego komórkach, od środowisk robotniczych do najwyższych elit umysłowych. W historii Polski taką rolę udało się, w pewnym stopniu, spełnić Lidze Narodowej na przełomie XIX i XX w. oraz Obozowi Wielkiej Polski, w latach trzydziestych naszego stulecia.
Bogdan Byrzykowski
Fragment opracowania „Silny Naród. Nacjonalizm środowiska „Jestem Polakiem” i Narodowego Odrodzenia Polski w latach 1985 – 1988″
Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji.
Przypisy
1 Adam Doboszyński, \”Studia polityczne\”, s. 391-392, wyd. Na Wychodztwie 1947 r.
2 Ibid., str. 391.
3 Jan Mosdorf, \”Wczoraj i Jutro\”, Cz. II, s. 237, Warszawa 1938 r.
4 Ibid., s. 201.
5 Ibid., s. 213.
6 Ibid., s. 213.
7 Ibid., s. 205.
8 Ibid., s. 204.
9 Ibid., s. 205.
10 Ibid., s. 202.
11 Ibid., s. 237.
12 A. Doboszyński, \”Studia polityczne\”, s. 391.
13 Ibid., ss. 357/8.
14 St. Piasecki był zwolennikiem trzeciozakonnej formy organizacji narodu. Poglądy swoje prezentował na łamach pisma \”Prosto z Mostu\”.
15 Wspomniany przez Doboszyńskiego \”Kodeks Obywatelski\” jest zbiorem wyższych norm etycznych obowiązujących ludzi organizujących naród. Został on napisany przez Romana Dmowskiego w ostatnich latach jego życia. Niestety, do dzisiaj nigdzie nie został wydrukowany. Podobno w odpisach jest w posiadaniu nielicznych narodowców starszej daty.
16 A. Doboszyński, \”Studia polityczne\”, ss. 391/392.
17 Ibid., s. 378.
18 Ibid., ss. 391/392.
19 Ibid., s. 379.
20 Sprawa planowości organizacji narodu i jej wpływu na państwo została poruszona przez Romana Dmowskiego już w 1927 r., w cyklu \”Wskazania programowe OWP\”, w pracy pt. Zagadnienie rządu\” w rozdziale \”Naród zorganizowany – źródłem władzy\”.
21 Elita twórcza, wykuwająca nowe ideały, podobnie jak elita odtwórcza, nie jest wolna od niebezpieczeństwa wykolejenia się. Tworzenie wciąż nowych ideałów bez ich upowszechniania prowadzi wprost do różnego rodzaju utopii i ideowych dziwolągów.
Najnowsze komentarze